Ograniczony zostanie wpływ mniejszych członków, a większa waga przypadnie na centrum. Choć zmiany dotyczyć będą wszystkich członków Eurolandu, eksperci twierdzą, że najwięcej stracą na tym Niemcy. Ich Bundesbank stanowił do tej pory solidną bazę dla ECB, jednak jego rola wspierająca będzie słabnąć.

Zwiększająca się o jedną osobę ponad obecny stan 18 przedstawicieli krajowych banków centralnych liczba gubernatorów, którzy dwa razy w miesiącu zbierali się w ECB dyskutując o polityce monetarnej, zostanie podzielona na grupy mniejszych i większych gospodarek w celu efektywniejszego podejmowania decyzji.
Pięć największych gospodarek z największymi sektorami finansowymi otrzyma cztery głosy. Bazując na aktualnym ratingu są to Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania i Holandia.
Pozostałe 14 krajów otrzyma 11 głosów, ale będą głosować tym rzadziej im więcej członków dołączać będzie do gremium.
Choć system ten przyjęty został przez EBC i przywódców Unii Europejskiej już w 2003 r. jednak dopiero od przyszłego roku – po odpowiednio dużym – wzroście liczby członków Eurolandu, faktycznie dojdzie do zauważalnych zmian w systemie głosowania.
Zmiany w systemie głosowania wywołały ponowną falę krytyki u naszych zachodnich sąsiadów, mimo że Bundesbank nadal będzie w czołowej piątce. Konserwatywni politycy od dłuższego czasu wzywają do zmiany systemu, uważając, że „jeden kraj, jeden głos” podkreślając, że ich kraj odpowiedzialny jest za jedną czwartą kapitałów ECB.
Rezultatem zmian będzie to, że niemiecki Bundesbank, który miał, nadal będzie miał dokładnie taki sam głos jak Malta czy Cypr, które jak by ich nie oceniać, stanowią peryferyjną, znikomą część strefy euro.