Akcje First Republic taniały w handlu posesyjnym w USA pomimo doniesień o jego wsparciu przez największe amerykańskiego banki, informuje Bloomberg.
Na zamknięciu czwartkowej sesji kurs First Republic rósł o prawie 10 proc. Wcześniej spadał nawet o 36 proc. i rósł o maksymalnie 28 proc. Inwestorzy obawiali się, że bank będzie kolejnym, który upadnie po niedawnym zamknięciu SVB i Signature. Aby temu zapobiec grupa największych amerykańskich banków ma złożyć w First Republic łącznie 30 mld USD depozytów. Wywołało to pozytywną reakcję w trakcie sesji i doprowadziło do wzrostowego zamknięcia notowań banku.

W handlu posesyjnym akcje First Republic taniały jednak o prawie 17 proc. W komunikacie posesyjnym bank poinformował, że w dniach od 10 do 15 marca pożyczał od Fed od 20 mld USD od 109 mld USD. Na dzień 15 marca miał pozycje gotówkową ok. 34 mld USD, a 12 marca deklarował 70 mld USD niewykorzystanej gotówki.
- Po dodaniu nowych funduszy po stawkach rynkowych oczekujemy znaczącej obniżki prognozy wyników w nadchodzących kwartałach – napisał Andrew Liesch, analityk Piper Sandler.
Bill Ackman, szef funduszu hedgingowego Pershing Square ocenił, że ogłoszone w czwartek działania mogą nie wystarczyć do zatrzymania kryzysu. Jego zdaniem, ich skutkiem jest wzrost ryzyka objęcia przez niego także dużych banków za cenę „fałszywego poczucia bezpieczeństwa”.
- Jak mówiłem wcześniej, liczy się czas. Pozwoliliśmy aby dni mijały. Półśrodki nie działają kiedy jest kryzys zaufania – napisał Ackman, który twierdzi, że nie ma żadnych pozycji inwestycyjnych na bankach. – Jestem po prostu bardzo zaniepokojony ryzykiem wymknięcia się sytuacji spod kontroli i zarażenia systemu finansowego oraz spowodowania poważnych szkód gospodarczych – dodał.
Podpis: Marek Druś, Bloomberg