Autostradowe Euro 2012 zniszczyło małe firmy

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2012-04-30 00:00

Budowa dróg idzie jak po grudzie, wykonawcy nie płacą kontrahentom. W rezultacie robotnicy schodzą z budowy. a

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) stara się oddać do ruchu choć jeden odcinek autostrady przed EURO 2012. Polityczny wybór padł na trasę A2 Łódź-Warszawa, którą mamy pojechać już na mistrzostwa — mimo że kontrakt kilka razy rozbijał się o potężne rafy.

Najpierw z nierentownej budowy zrezygnował chiński COVEC, a ostatnio zbankrutował DSS. Na szczęście czeski Boegl & Krysl przejął po nim część kontraktu.

— Teraz budowa jest realizowana w naprawdę imponującym tempie — podkreśla Urszula Nelken, rzecznik GDDKiA. Gorzej jest na innych trasach, na których zaawansowanie budowy sięga od ponad 40 do ponad 70 proc. Dlatego Sławomir Nowak, minister transportu, nie ukrywa, że na autostrady z Małopolski na Ukrainę i z Łodzi do Torunia przed EURO nie ma co liczyć.

— Na wielu odcinkach spustoszenia dokonała powódź, co jest jedną z istotnych przyczyn opóźnień w realizacji tych tras — uważa Urszula Nelken. Powódź jest rzeczywiście jedną z przyczyn — ale nie najważniejszą. Budowa autostrad stoi, bo robotnicy nie chcą pracować za darmo. A wykonawcy nie płacą im, bo nie radzą sobie z finansowaniem nierentownych kontraktów. Wygrywali je bowiem przed laty, dając ceny o 30-40 proc. niższe od kosztorysów inwestorskich, a wzrost cen materiałów „zjadł marże”.

Dyrekcja zapłaci

Najbardziej cierpią małe firmy.

— Budbaum nie płaci nam od początku roku. Właściwie nie mam już na chleb, a innej pracy wziąć nie mogę, bo ciągle słyszę, że mi zapłacą — skarży się Jerzy Kida, właściciel firmy Kida-System, która buduje miejsca obsługi podróżnych na jednym z odcinków autostrady A1 między Łodzią i Toruniem. Generalnym wykonawcą jest tam, wespół z firmą Budbaum, irlandzka firma SRB.

— Teraz słyszymy, że kontrakty po firmie Budbaum przejmują Irlandczycy i to oni będą nam płacić bezpośrednio. GDDKiA poprosiła nas także o przesłanie faktur i obiecała uregulować zaległe należności. Przesłaliśmy dokumenty i czekamy co dalej — dodaje Jerzy Kida.

Podobnych firm na A1 jest wiele. Na przykład na podtoruńskim odcinku A1, którego wykonawcą jest PBG, robotnicy zeszli kilka miesięcy temu z budowy, bo nie zapłacili im podwykonawcy.

— Roboty zostały wznowione po zimie, choć jeszcze nie w pełnym zakresie. Przestoje są na niektórych obiektach mostowych i na budowie części odwodnienia trasy — informuje Krzysztof Woch, rzecznik Hydrobudowy należącej do PBG.

Grupie właśnie odblokowano linię kredytową, dzięki czemu będzie mogła ograniczyć zatory płatnicze i przywrócić płynność pracy. Zagrożona jest natomiast budowa podtoruńskiej jedynki, której generalnym wykonawcą jest tarnowski Poldim, który właśnie przymierza się do układowej upadłości. Urszula Nelken zapewnia jednak, że kontrakt będzie kontynuowany. Jego dokończenie zadeklarował konsorcjant, czyli czeski Boegl & Krysl. W branży pojawiają się jednak obawy, czy Czesi poradzą sobie sami z dokończeniem kontraktu na A2 po upadłości DSS. Drogowcy nie wierzą, że dodatkowo samodzielnie udźwigną kontynuowanie prac na A1 po bankructwie Poldimu.

— Boegl & Krysl to prężna i sprawnie działająca firma, ale to nie są finansowi giganci, którzy poradzą sobie sami z wartymi setki milionów złoty kontraktami — ocenia Zbigniew Kotlarek, prezes Polskiego Kongresu Drogowego.

Poldim oprócz A1 buduje także odcinek trasy A4 na Ukrainę, czyli Brzesko-Wierzchosławice. Tu jednak liderem konsorcjum jest firma Heilit, która może przejąć obowiązki Poldimu, więc GDDKiA zapewnia, że z dokończeniem budowy nie powinno być problemu.

Jak płacą, tak budują

Kłopoty z budową i płatnościami dla podwykonawców na innym odcinku A4 (na Rzeszowszczyźnie) ma także firma Radko. Na pocieszenie można dodać, że wykonywany przez nią odcinek jest jednym z niewielu, a może nawet jedynym, który… nie popękał w trakcie budowy. Na pozostałych trasach GDDKiA wykryła niedawno spękania, a winą za nie obarczyła wykonawców, uznając, że niedbale wykonują swoją pracę. Ci zaś odparowują, że winna jest wybrana przez dyrekcję technologia. Końca sporu nie widać. Najsmutniejsze jednak jest to, że kierowcy nie mają pewności ani kiedy autostrady zostaną zbudowane, ani czy będą nadawały się do jazdy. Bo wygląda na to, że robotnicy budują tak, jak im płacą.