Czerwiec minął, a spółka nie ogłosiła obiecanego kontraktu. Ale spokojnie.
Czerwiec minął, a spółka nie ogłosiła obiecanego kontraktu. Ale spokojnie.
Czerwiec minął, a spółka nie ogłosiła obiecanego kontraktu. Ale spokojnie.
Czerwiec minął, a spółka nie ogłosiła obiecanego kontraktu. Ale spokojnie.
Mocne wejście na rynki azjatyckie, a przede wszystkim do Chin, to obietnica Biotonu, który najmocniej rozpala wyobraźnię inwestorów. Zgodnie ze strategią ogłoszoną w mają przez restrukturyzujący spółkę nowy zarząd, sprzedaż insuliny w tym rejonie świata ma być w przyszłości fundamentem rozwoju Biotonu. Chiński kontrakt, którego drugą stroną — w myśl deklaracji zarządu — ma być globalny gracz na rynku farmaceutycznym, spółka planowała podpisać do końca czerwca. Na razie nie podpisała, a przynajmniej nie zakomunikowała rynkowi. Ale rynek jest spokojny.
— Na niepokój jeszcze za wcześnie. To bardzo skomplikowana umowa, wymagająca porozumienia z lokalnym partnerem i uzyskania zgód na poziomie globalnej korporacji. Takie formalności mogą się przedłużać i nie ma w tym nic niepokojącego — mówi Paweł Burzyński, analityk BZ WBK.
Ekspert dodaje, że nie niepokoją się też akcjonariusze spółki biotechnologicznej. Przynajmniej nie wskazuje na to giełdowy kurs Biotonu, który wczoraj wzrósł o 3,85 proc.
— Podczas walnego zgromadzenia akcjonariusze mieli szansę wyjaśnić ewentualne wątpliwości. Myślę, że kredyt zaufania, którym obdarzyli nowy zarząd spółki, nadal obowiązuje. W przeciwnym razie kurs by spadał. Warto dać Biotonowi jeszcze trzy tygodnie na realizację zapowiedzi. Jeśli w tym czasie nie ogłosi podpisania umowy, można zacząć się martwić — uważa Paweł Burzyński.
Spółka poinformowała natomiast wczoraj — z dużym opóźnieniem — że fiaskiem zakończyły się jej negocjacje z TVM Capital, niemieckim funduszem private equity, dotyczący ewentualnej inwestycji TVM w BioPartners, szwajcarską spółkę Biotonu.
Podpis: AMB