Stare powiedzenie: Do trzech razy sztuka, staje się uniwersalną prawdą życiową również w świecie finansów.
Nawiązuję w ten sposób do wpływu wywieranego przez polityków i banki centralne na rynki finansowe. Uważam, że wprowadzenie QE1 (poluzowanie polityki monetarnej) było niezbędne w dramatycznej rzeczywistości po upadku Lehman Brothers i zachwianiu światowego systemu finansów. Alternatywą była sytuacja jak po krachu w 1929 r., czyli niespotykana fala bankructw w systemie bankowym i trwający dekadę paraliż gospodarki światowej. Pieniądze wpompowane w gospodarkę w 2009 r. przez Fed i pozostałe banki centralne zalały potężne wyrwy w bilansach banków po śmieciowych obligacjach hipotecznych. Rezultatem obserwowanym na rynkach finansowych były euforyczne zwyżki indeksów giełdowych sięgające nieraz 100 proc. w okresie kilku miesięcy.

Krótkoterminowy efekt poprawy nastrojów tak się politykom spodobał, że gdy w 2010 r. kraje PIIGS stanęły na skraju bankructwa, również sięgnięto po narzędzia polityki monetarnej. QE2 „dolewając płynności”, przedłużyły hossę do wiosny 2011 r.
We wrześniu tego roku ogłoszono QE3. Tym razem retoryka władz monetarnych jest zupełnie inna. Z narzędzia ratunkowego QE3 przekształciło się w koncepcję wpływania polityką pieniężną na realną gospodarkę, a operacja ma trwać, dopóki nie wróci ona na ścieżkę trwałego wzrostu, a bezrobocie — trwałego spadku. Zachowanie rynku też jest odmienne. Indeksy najważniejszych giełd wzrosły przez ostatni kwartał do historycznych szczytów, mimo silnie pogarszających się perspektyw makroekonomicznych. Natomiast po ogłoszeniu komunikatu Fedu dostały wyraźnej zadyszki.
Gdzie więc szukać okazji inwestycyjnych na rynku akcji, jeżeli główne indeksy są jużzmęczone zwyżkami? Może czas wrócić do koncepcji nieco zapomnianej w czasach funduszy ETF i ogólnego podążania za benchmarkami. Koncepcji, której hołdowali inwestorzy przez wiele dekad z Warrenem Buffettem na czele, czyli inwestowaniu w wartość. W wartość rozumianą jako inwestowanie w dobre, rozwojowe i przede wszystkim tanie spółki. Tylko wtedy istnieje szansa na pokaźny zarobek, nie tylko posiadanie ekspozycji na rynek akcji.
Inwestowanie zawsze wiąże się z przewidywaniem przyszłości i szacowaniem, jak wiele z założonego scenariusza jest już zdyskontowane w cenie akcji. Patrząc na zachowanie i poziomy cen polskich akcji z szerokiego rynku, trudno nie odnieść wrażenia, że wszystkie czarne scenariusze gospodarcze są już w cenach, szczególnie małych i średnich spółek. Stosunek zysku do ryzyka jest bardzo korzystny, a obserwowane w ostatnim miesiącu przejęcie podaży i odwrócenie trendów spadkowych na wielu papierach świadczy o sile rodzącego się ruchu wzrostowego. Rynkowi przydałaby się ożywcza korekta i jak każda korekta powinna być wykorzystana do zakupów. Tym razem już na dłuższy termin.
Jerzy Kasprzak
zarządzający Ipopema TFI
Podpis: Jerzy Kasprzak