Ekonomiści uważają, że motorem wzrostu PKB
w drugim kwartale 2010 r. była zaskakująco wysoka konsumpcja Polaków. Liczą, że
w przyszłości odbudowywać się będą także inwestycje, ale póki co nie zmieniają
swoich wcześniejszych prognoz na ten rok.
Główny Urząd Statystyczny podał w poniedziałek, że Produkt Krajowy Brutto
wzrósł w drugim kwartale 2010 roku o 3,5 proc., wobec wzrostu o 3 proc. w I
kwartale. Rynek spodziewał się wzrostu PKB o 3,2 proc. w drugim kwartale.
Ekonomista z ING Banku Grzegorz Ogonek przyznał, że zaskoczeniem jest przede
wszystkim "siła konsumpcji prywatnej", czyli spożycia indywidualnego.
"To jest sygnał, że coś się dzieje w polskim popycie wewnętrznym, że nie
jesteśmy tak wyeksponowani na wpływ koniunktury światowej" - podkreślił Ogonek.
Zaznaczył, że może okazać się, iż wyższy od spodziewanego wzrost spożycia
indywidualnego może być jednorazowy, bo jego zdaniem konsumpcja powinna
odreagowywać trochę wolniej.
Ogonek zwrócił uwagę, że podobna sytuacja ma miejsce w Niemczech, gdzie
widoczny jest optymizm zarówno konsumentów, jak i firm, co przekłada się na
dobre wyniki gospodarcze.
"Trudno jednak powiedzieć, co będzie za pół roku, jak się skończy ten rok.
Spowolnienie w Stanach Zjednoczonych, czy Azji musi się przełożyć na
spowolnienie w Niemczech. Podobnie niższe odczyty wzrostu PKB mogą wystąpić też
w Polsce" - powiedział.
Zwrócił uwagę na duży wzrost importu, co - jego zdaniem - częściowo może
wynikać z odbudowywania zapasów. "Może być sygnałem ukrytego optymizmu. Firmy
mogły kupić dużo na zapas, aby mieć z czego pokrywać zamówienia eksportowe. Na
potwierdzenie tych danych musimy poczekać" - przyznał.
Ogonek zaznaczył, że na razie nie ma powodu do rewizji prognozy wzrostu
gospodarczego na cały rok.
Ekonomista z BZ WBK Piotr Bujak uważa, że dane dotyczące PKB są "dobre i
wyraźnie lepsze od oczekiwań". Zwrócił uwagę zwłaszcza na wysoki wzrost
konsumpcji indywidualnej.
"To pozytywnie świadczy o sytuacji gospodarstw domowych i ich skłonności do
dokonywania zakupów. Jednocześnie wróży jeszcze silniejszy wzrost konsumpcji w
najbliższych kwartałach, ponieważ pozytywne tendencje na rynku pracy zarysowały
się wyraźniej dopiero pod koniec drugiego kwartału" - powiedział. "Wydaje się,
że popyt konsumpcyjny będzie istotnym motorem wzrostu gospodarczego w tym roku"
- zaznaczył.
Zdaniem Bujaka, ekonomistów rozczarowały natomiast dane o popycie
inwestycyjnym, choć - biorąc pod uwagę ostatnie bardzo słabe dane dotyczące
inwestycji w największych firmach - spadku można było się spodziewać, a ogólny
wynik "nie jest taki zły".
Ekonomista zaznaczył, że jest umiarkowanym optymistą, jeśli chodzi o
aktywność inwestycyjną w dalszej części roku. "Tym bardziej, że można liczyć, iż
warunki atmosferyczne nie będą już takie złe jak w pierwszym kwartale. Poza tym
coraz większego rozmachu nabiera realizacja projektów infrastrukturalnych" -
powiedział.
Według Bujaka, tegoroczny wzrost PKB może być trochę wyższy niż prognozowany
dotychczas przez ekonomistów BZ WBK w wysokości 3,2 proc. Jego zdaniem, ze
względu na istotne ryzyka globalne, w przyszłym roku przyspieszenie będzie
niewielkie, może wynieść około 3,5 proc.
Główny ekonomista Noble Banku Radosław Cholewiński poinformował w komentarzu
przesłanym PAP, że silniejszy popyt krajowy wiązał się zarówno z przyspieszeniem
konsumpcji, jak i kontynuacją odbudowy zapasów.
"Wyraźnie poprawiła się też dynamika inwestycji - po ponad 12 procentowym
spadku w I kwartale wywołanym przez silne mrozy i opady śniegu, w II kwartale
nakłady inwestycyjne spadły tylko o 1,7 proc., co wiążemy z negatywnym wpływem
powodzi" - napisał. Jego zdaniem w kolejnych kwartałach zniszczenia popowodziowe
powinny stymulować wzrost inwestycji.
Zaznaczył, że wyraźne pogorszenie eksportu netto przy wysokiej dynamice
obrotów w handlu zagranicznym jest zjawiskiem typowym dla okresu wchodzenia
polskiej gospodarki w fazę późnego ożywienia. Ekonomista spodziewa się, że w
następnych kwartałach różnica między dynamiką eksportu i importu będzie
narastać.
"Dane o PKB w II kwartale potwierdzają, że głównym czynnikiem wzrostu
polskiej gospodarki staje się w coraz większym stopniu krajowa konsumpcja.
Oczekujemy, że w kolejnych kwartałach w miarę wzrostu wykorzystania mocy
produkcyjnych będzie również rosło znaczenie inwestycji" - uważa Cholewiński.
Jego zdaniem, wzrost PKB w III i IV kwartale powinien sięgnąć odpowiednio 3,7
proc. i 3,9 proc., a w całym roku 3,5 proc.
"Z perspektywy RPP dzisiejsze dane mogą stanowić przesłankę, razem z wyższymi
odczytami inflacji na jesieni, za podwyżką stóp procentowych na jednym z
najbliższych posiedzeń" - dodał Cholewiński.
Natomiast według głównej ekonomistki PKPP Lewiatan dr Małgorzaty
Starczewskiej-Krzysztoszek, w tym roku inwestycje przedsiębiorstw nie będą
jeszcze wspierać wzrostu gospodarczego. Wzrost uzyska natomiast wsparcie z
inwestycji finansowanych ze środków publicznych.
Ekonomistka wskazała, że w drugim kwartale br. konsumpcja przyspieszyła z 2,2
proc. do 3 proc. i w drugiej połowie roku powinna dalej rosnąć w tempie 2,5
proc. "Natomiast kiepsko radzą sobie inwestycje, bo w II kwartale były ciągle o
ponad 1,5 proc niższe niż przed rokiem, a po 6 miesiącach niższe o ponad 6 proc.
W drugim kwartale sytuacja na szczęście uległa poprawie, ale stało się to tylko
dzięki inwestycjom publicznym" - napisała w komentarzu wysłanym PAP.
Jej zdaniem wzrost gospodarczy, szczególnie w okresie ożywiania się
gospodarki, powinien opierać się na trzech nogach - konsumpcji, inwestycjach
oraz eksporcie netto, tymczasem w Polsce wzrost tworzą konsumpcja i zapasy. "Na
dłuższą metę nie da się tego utrzymać"- ocenia ekspertka.
Według niej duże zapasy świadczą o tym, że firmy mają moce wytwórcze, które
pozwalają im produkować nie tylko na sprzedaż, ale także do magazynów. "Ale to
potwierdza, że w najbliższym czasie nie ma co liczyć na istotny wzrost
inwestycji. Jednocześnie produkcja kierowana na zapasy obniża wyniki finansowe
przedsiębiorstw" - wyjaśniła Starczewska-Krzysztoszek.
Zwróciła uwagę, że w II kw. po raz pierwszy od 2008 roku import rósł szybciej
niż eksport, co może wskazywać na ożywienie gospodarcze, ale równie dobrze może
być "efektem substytucji inwestycji, czyli kupowania potrzebnych produktów
zamiast inwestowania".
Według ekonomistki Lewiatana w drugiej połowie roku konsumpcja nadal będzie
napędzała wzrost PKB. Nie zawiodą też inwestycje finansowane ze środków
publicznych, ale nie ma co liczyć na ożywienie inwestycji przedsiębiorstw.
"Firmy mogą utrzymywać ponadprzeciętny wzrost zapasów w oczekiwaniu na
istotną poprawę koniunktury gospodarczej. Ale jeśli to nie nastąpi, zmienią
politykę wobec zapasów, co spowoduje, że wzrost PKB w 2010 roku nie będzie
wyższy niż 3,3 proc." - dodaje Starczewska-Krzysztoszek.
GUS podał w poniedziałek, że w drugim kwartale 2010 r. liczony rok do roku
popyt krajowy był wyższy o 3,9 proc., (rynek spodziewał się wzrostu w wysokości
3 proc.), a spożycie ogółem o 2,8 proc. (w tym spożycie indywidualne o 3 proc. i
spożycie publiczne o 2,2 proc.).
Natomiast nakłady brutto na środki trwałe (inwestycje) w II kwartale 2010 r.
były o 1,7 proc. niższe niż przed rokiem (rynek spodziewał się, że inwestycje
wzrosną o 1,1 proc.).
GUS poinformował, że w porównaniu z poprzednim kwartałem PKB tzw. wyrównany
sezonowo (oczyszczony z czynników sezonowych, np. dni wolnych od pracy, liczony
w cenach stałych przy roku odniesienia 2000) wzrósł realnie o 1,1 proc. i był o
3,8 proc. wyższy niż przed rokiem. (PAP)