Emisja albo upadłość

Marcin Goralewski
opublikowano: 19-05-2004, 00:00

Zarząd Próchnika, balansującego na krawędzi upadłości, chce przeprowadzić ratunkową emisję akcji. Chętni na walory ponoć się znajdą.

Do czasu czerwcowego zgromadzenia akcjonariuszy Próchnika, łódzkiego producenta odzieży, mają pojawić się konkretne propozycje podwyższenia kapitału.

— Innego rozwiązania nie ma. Próchnik jest w takiej sytuacji, że uratować go może tylko emisja — mówi Jacek Pudło, prezes spółki.

Unika jednak odpowiedzi na pytanie dotyczące wielkości emisji.

Tajemniczy inwestorzy

Czy znajdą się chętni do jej objęcia? Spółka ociera się o plajtę.

— To oczywiście zależy od naszych akcjonariuszy. Innego wyjścia jednak nie widzę — odpowiada Jacek Pudło.

Próchnik jest jedyną na GPW spółką, w której żaden z akcjonariuszy nie ma więcej niż 5 proc. Tak było za poprzedniej prezes — Katarzyny Suszanowicz, która nazywała Próchnika wręcz bezpańskim psem GPW. I tak jest teraz.

— To, że nikt nie ma więcej niż 5 proc. akcji, nie oznacza wcale, że nie ma on właścicieli. Na dorocznym zgromadzeniu dużo powinno się wyjaśnić — tłumaczy prezes.

Kilka miesięcy temu akcje Próchnika cieszyły się ogromnym zainteresowaniem giełdowych graczy. Wszystko za sprawą plotek, potwierdzonych komunikatem giełdowym o przekroczeniu 5- -proc. progu w kapitale, na temat zainteresowania spółką przez grupę prywatnych inwestorów. Doszło do wyboru nowej rady nadzorczej i... zejścia poniżej 5 proc. akcji przez jedynego ujawnionego inwestora (po znacznie wyższej cenie akcji).

— Zarząd jest silny i ma umocowanie — twierdzi Jacek Pudło.

Na razie firma nie ma funduszy na produkcję pod własną marką, a ta jest najbardziej dochodowa.

Sprzedaż topnieje

Coraz mniejsze przychody ze sprzedaży (w I kwartale 0,65 mln zł przy 0,70 mln zł straty netto w porównaniu z 1,28 mln zł i 0,45 mln zł w ub.r.) daje szycie dla innych. Największym zleceniodawcą jest niemiecki Hugo Boss.

— W ubiegłym tygodniu kontrolerzy z Hugo Bossa przekazali nam uwagi do produkcji i tylko od nas zależy, czy uda się kontrakty utrzymać — mówi Jacek Pudło.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Marcin Goralewski

Polecane