Czwartkowe zamachy w Londynie to dla francuskiej prasy "potwierdzenie europejskich ambicji Al-Kaidy" oraz kolejna okazja do zastanowienia się nad celowością kontynuowania brytyjskiej obecności w Iraku.
"Być czy nie być w Iraku? Oto jest pytanie" - pisze lewicowy dziennik "Liberation". Według gazety "minipowtórka trzęsienia ziemi z 7 lipca" jest kolejnym politycznym wyzwaniem dla przywódcy laburzystów premiera Tony'ego Blaira.
"Bardzo szybko dadzą o sobie znać różnice zdań, zwłaszcza jeśli chodzi o interwencję w Iraku u boku Stanów Zjednoczonych" - prognozuje "Liberation". Przypomina powtarzające się opinie, odrzucane przez Blaira, że to konsekwentne wspieranie USA ściągnęło na Wielką Brytanię gniew islamskich fundamentalistów.
Korespondent gazety donosi ponadto, że londyńczycy zareagowali na kolejne eksplozje z typowym dla siebie spokojem, a także, że "boją się, choć nie okazują strachu".
Dla konserwatywnego dziennika "Le Figaro" czwartkowe ataki "są powodem do niepokoju". Gazeta podkreśla, że ich przygotowanie i przeprowadzenie świadczy o sile terrorystów, którzy nie zaniechali działania mimo wzmożonych środków bezpieczeństwa po zamachach z 7 lipca.
"Al-Kaida wydaje się dysponować na brytyjskiej ziemi pewnymi zasobami ludzkimi" - podkreśla "Le Figaro", którego zdaniem pewne szczegóły czwartkowej akcji wskazują, że są to zamachowcy-samobójcy. "Potwierdza się, że Al-Kaida chce zamienić Europę w pole bitwy" - dodaje dziennik, ubolewając nad brakiem skutecznego przeciwdziałania europejskich państw. "Europa terrorystyczna wydaje się rozwijać szybciej, niż antyterrorystyczna" -podsumowuje.