Licytacja na częstotliwości 800 MHz i 2,6 GHz zacznie się pod koniec stycznia, a skończy prawdopodobnie w lutym. Nie dziwi, że wzbudza tyle emocji polityków, urzędników i przedsiębiorców - to gra o duże udziały w rynku - mówi PAP szefowa UKE Magdalena Gaj
PAP: Jesteśmy w przededniu drugiego etapu aukcji. Mamy sześć firm, które przeszły do drugiego etapu, pięć paczek częstotliwości i bardzo dużo zarzutów wobec aukcji, m.in. ze strony UOKiK i niektórych posłów.

Magdalena Gaj: Wokół aukcji jest gorąco, ale w ogóle mnie to nie dziwi. To dlatego, że to gra o duże pieniądze i udziały w rynku. W tym przypadku nawet politycy przyłączyli się do dyskusji. To świadczy o tym, że te częstotliwości są bardzo cenne wielopłaszczyznowo, skoro jest takie zainteresowanie. Cieszy mnie to, bo mimo że UKE był w tym czasie wielokrotnie atakowany, wydaje mi się, że dzięki temu problem szeroko pojętej cyfryzacji i dostępu do internetu przebił się do opinii publicznej. Nie boję się dyskusji, ważne jednak, by była ona merytoryczna, a najważniejszy był w niej konsument, który w przyszłości zyska dostęp do szybkiego internetu.
Myślę, że formuła aukcji jest jednym z najbardziej transparentnych i konkurencyjnych trybów wyłonienia zwycięzców. Cieszę się, że ta formuła została wprowadzona do polskiego prawa telekomunikacyjnego zeszłoroczną nowelizacją. Przedsiębiorcy będą licytować przez system elektroniczny, więc jest to bardzo przejrzyste, bez udziału czynnika ludzkiego.
PAP: Istniały jednak alternatywy dla procedury aukcyjnej, np. przetarg.
Gaj: Przetarg ma sens wtedy, kiedy chcemy, aby na rynek wszedł zupełnie nowy podmiot, bo wtedy dostaje on więcej punktów za konkurencyjność lub wtedy, gdy rynek telefonii komórkowej jest niekonkurencyjny. W Polsce ceny połączeń telefonicznych i internetu są najniższe w Europie. Mamy bardzo konkurencyjny rynek, który szybko się rozwija i nie znajduję przesłanek do tego, by dodatkowo badać jego konkurencyjność przez przetarg.
PAP.: UOKiK zarzucał UKE, że w trakcie przygotowań do aukcji zabrakło dialogu.
Gaj: Jeszcze nie było w Polsce tak szerokiego dialogu. Dwukrotnie były prowadzone konsultacje rynkowe.
PAP: Była jednak trzecia opcja, poza aukcją i przetargiem, np. przeznaczenie tych częstotliwości dla małych i średnich przedsiębiorców.
Gaj: Technicznie jest to możliwe, ale pojawia się pytanie czy warto? Małe i średnie przedsiębiorstwa to kilkanaście, kilkadziesiąt mniejszych sieci. Czy stać jest nas na takie rozdrobnienie tych cennych częstotliwości? Daliśmy kiedyś szansę samorządom, które dostały do dyspozycji częstotliwości. Jednak tylko niewielka część z nich wybudowała sieci, dzięki tym częstotliwościom. W przyszłym roku mamy zamiar przeprowadzić systemowy ich przegląd.
PAP: A nie było możliwości przydzielenia każdemu z czterech dużych operatorów po 25 proc. dostępnych częstotliwości?
Gaj: Prawo telekomunikacyjne na to nie pozwala. Niezbędna jest procedura selekcyjna. Musielibyśmy je zmienić.
PAP: Spodziewa się Pani dużych zysków z aukcji?
Gaj: W tym procesie pieniądze nie są najważniejsze. Z mojego punktu widzenia najważniejsze jest jak najszybsze uwolnienie częstotliwości, ponieważ konsument musi uzyskać dostęp do usługi nowej jakości. Oczywiście jeżeli sprzedajemy dobro rzadkie - jakim są częstotliwości - będące własnością państwa, nie widzę powodu, byśmy nie chcieli za to pieniędzy. To jest naturalne, że Skarb Państwa chce na tym zarobić.
PAP: Co z zarzutem, że więksi operatorzy nie mają obecnie pieniędzy na tę aukcję i dlatego przeciągają procedury.
Gaj: W moich rozmowach z operatorami nie potwierdza się to. Warto wskazać, że jeżeli któryś wylicytuje kwotę, którą nie dysponuje, sztucznie zawyży cenę, a następnie nie odbierze swojego zakresu częstotliwości, nie oznacza to, że ta paczka częstotliwości nie zostanie sprzedana. Przejmie je następny na liście podmiot. Co więcej, jeżeli ktoś nie odbierze częstotliwości, może nie zostać dopuszczony do nabycia kolejnych zakresów częstotliwości.
PAP: Jak Pani ocenia pomysł, żeby operatorzy zbudowali wspólnie jedną sieć, z której później razem by korzystali.
Gaj: To bardzo dobry pomysł, jeżeli oczywiście ekonomicznie taki proces będzie się przedsiębiorcom opłacał. Jestem przeciwniczką polityki nakazowej, bez uzasadnienia. Regulator może zachęcać, natomiast powodzenie procesu jest zagwarantowane tylko wówczas, jeśli przedsiębiorcy sami zdecydują o ewentualnej współpracy. W dokumentacji aukcyjnej są zachęty do takiego rozwiązania. Próba uregulowania tego przed aukcją wymagała by czasu, nawet roku, a Polski nie stać na czekanie - musimy sprawnie dostarczyć ludziom szybki internet.
PAP: Spodziewa się Pani zaskarżenia wyniku aukcji?
Gaj: Jestem o tym przekonana. Od końca lat 90. każdy przetarg był zaskarżany. Jednak ta aukcja jest naprawdę dobrze przygotowana i przemyślana. Zaskarżenia będą, ale bezskuteczne.
PAP: Nie obawia się Pani, że po aukcji jej zwycięzcy będą w pierwszej kolejności docierać z nowymi usługami tam, gdzie jest szansa na największy zysk - do dużych miast. Przez co nie skorzystają ci, którzy mają słaby zasięg w małych miastach i na wsiach?
Gaj: Wręcz przeciwnie. Inwestycje obejmą ok. 90 proc. gmin w Polsce. A w pierwszej kolejności inwestycje mają być dokonywane w gminach najmniejszych. Nie wyklucza to inwestycji w dużych aglomeracjach, jednak będą musiały być prowadzone równolegle.
PAP: Kiedy ruszy aukcja?
Gaj: Trudno ocenić, kiedy zakończy się aukcja. Licytacja może trwać zarówno jeden dzień, jak i miesiąc. Nie wiemy, do jakich kwot będą chcieli dojść przedsiębiorcy. Kwota minimalna za częstotliwości 800 MHz wynosi 250 mln zł. Skończymy aukcję dopiero wtedy, kiedy żadna firma nie powie, że da więcej. Jednego dnia takich rund negocjacyjnych może być pięć, z przerwami między sesjami. Rozpoczęcie licytacji planujemy na koniec stycznia i mam nadzieję, że w lutym będzie zakończona. Po przeprowadzeniu aukcji rozpoczniemy proces rezerwowania częstotliwości i zacznie się postępowanie administracyjne - jak mówiłam, spodziewamy się wielu wniosków, zaskarżeń itp. Mam nadzieję, że etap administracyjny uda nam się zakończyć w pierwszym półroczu 2015, jednak nie wiem czy będzie to kwiecień, maj czy czerwiec.
PAP: Kiedy sieć zbudowana na tych częstotliwościach będzie gotowa?
Gaj: Spodziewam się, inwestycje rozpoczną się natychmiast po dokonaniu rezerwacji częstotliwości, kiedy się zakończą nie wiem. Jednak po roku, czyli już w 2016 r. zobaczymy pierwsze efekty. Firmy będą musiały zmodernizować część swoich stacji bazowych, a niektóre wybudować od podstaw. To są bardzo dobre częstotliwości, które umożliwiają pokrycie tych najbardziej rozproszonych obszarów zabudowanych w Polsce, przede wszystkim podmiejskich i wiejskich. Umożliwiają szybki transfer danych. To jest wielka gra rynkowa - walka o częstotliwości, bez których przedsiębiorcy nie są w stanie w przyszłości działać, ze względu na rosnący przesył danych.
PAP: Zmieniając temat, zgodnie z prawem pocztowym Poczta Polska jest operatorem tzw. usługi powszechnej na rynku pocztowym tylko do końca 2015 r. Istnieje więc potrzeba wyłonienia takiego operatora po tej dacie. Jak będzie wyglądało rozstrzygnięcie?
Gaj: Do końca roku musimy opublikować warunki konkursu. Praktycznie ukończyliśmy już prace i na pewno do końca grudnia opublikujemy dokumentację konkursową. Termin na zgłaszanie się potencjalnych chętnych będzie na pewno kilkumiesięczny. Chcemy dać operatorom czas na przygotowanie się do złożenia ofert do połowy kwietnia. Na przełomie czerwca i lipca chcielibyśmy wybrać ten podmiot. Wtedy ruszy także cała procedura administracyjna, związana z decyzją.
PAP: Czy cena będzie najważniejszym kryterium?
Gaj: Cena nie może być tutaj jedynym kryterium. Mówimy raczej o koszcie netto - ile rynek i ewentualnie skarb państwa będzie musiał się zrzucić, jeżeli świadczenie usług powszechnych będzie na tyle deficytowe, że powstanie strata. Będziemy więc oceniali rentowność, ale nie tylko. Usługa powszechna to doręczanie i odbieranie przesyłek minimum 5 dni w tygodniu, posiadania określonej sieci placówek zdawczo-odbiorczych, a także ich dostępności dla osób niepełnosprawnych. To jest także kwestia bezpieczeństwa korespondencji. Mamy na tyle trudną sytuację geopolityczną, że takie abstrakcyjne pojęcia jak poczta polowa stają się znów istotne. Musimy pamiętać o bezpieczeństwie takich usług. Rozpoczniemy konkurs po świętach, tak żeby operatorzy nie narzekali, że przerwa świąteczna skróciła im czas na przygotowanie ofert.
Podpis: PAP