GIP: sprawdzimy, jak firmy wykorzystują tarcze

Iwona JackowskaIwona Jackowska
opublikowano: 2021-05-19 20:00

Inspekcja pracy nie chce być postrzegana wyłącznie jako instytucja represyjna, ale jako sojusznik pracodawcy – mówi jej obecna szefowa. Zapowiada jednak, że dla rażących naruszeń nie będzie pobłażania.

Przeczytaj tę rozmowę, a dowiesz się:

  • jakie plany wobec pracodawców ma inspekcja pracy pod kierownictwem jej nowej szefowej,
  • za co PIP będzie bezwzględnie karać przedsiębiorców, a za co promować,
  • co może zmienić się w trybie kontroli i jak należy uregulować pracę zdalną.

„PB”: Inspekcja pracy ma w tym roku przeprowadzić 52 tys. kontroli. Czy będą dotyczyły także przestrzegania zasad organizacji pracy w warunkach trwającej pandemii?

Katarzyna Łażewska-Hrycko, Główny Inspektor Pracy: Państwowa Inspekcja Pracy skupia się przede wszystkim na bezpieczeństwie i ochronie zdrowia, prawnej ochronie pracy i legalności zatrudnienia. W pierwszym obszarze skoncentrujemy działania na aktywności zawodowej o najwyższej wypadkowości i najwyższym poziomie zagrożeń. Będziemy także eliminować bezpośrednie zagrożenia wypadkami, starając się ograniczać wpływ niebezpiecznych lub szkodliwych czynników środowiska pracy, z uwzględnieniem nowych. Tu chodzi też o kontrole wykonywania pracy i odpowiedniego poziomu ochrony pracowników w czasie pandemii. Gdy zaś chodzi o pozostałe wspomniane obszary, silny nacisk kładziemy na ograniczenie naruszeń norm czasu pracy, w wypłacie wynagrodzeń i innych świadczeń oraz w usługach powierzania pracy oferowanych przez agencje zatrudnienia. Nadal będziemy kontrolować prawidłowość zatrudniania na podstawie umów cywilnoprawnych.

Katarzyna Łażewska-Hrycko, Główny Inspektor Pracy
Katarzyna Łażewska-Hrycko, Główny Inspektor Pracy
Marek Wiśniewski

Na stanowisko Głównego Inspektora Pracy została pani powołana w lutym. Czy po kilku miesiącach kierowania inspekcją widzi pani konieczność zmiany jej tegorocznych planów?

Rozszerzymy np. zadania związane z pandemią. Sprawdzimy, jak pracodawcy poradzili sobie z tarczami antykryzysowymi. Skontrolujemy, czy przekazana im pomoc, mająca na celu utrzymanie miejsc pracy i prawidłową wypłatę świadczeń pracowniczych, została właściwie wykorzystana. Ponadto chcemy skoncentrować się na działaniach promocyjnych i prewencyjnych, które w tym roku modyfikujemy.

W jakim kierunku?

Chcemy dostosować działalności do potrzeb przedsiębiorców i pracowników. Po wielu rozmowach i analizach zauważyliśmy, że ważne jest poradnictwo czy audyt i pod tym kątem modyfikujemy m.in. naszą stronę, aby można było tam znaleźć fachowe informacje, również te dotyczące COVID-19. Ponadto planujemy webinaria. Obecnie przygotowujemy takie seminarium o stresie przy pracy zdalnej. Uznaję prewencję za jeden z czterech podstawowych filarów działania naszej instytucji. Zwrócę się do organizacji pracodawców o współpracę przy identyfikowaniu oczekiwań firm w nich zrzeszonych. Mam nadzieję, że w to przedsięwzięcie uda mi się zaangażować Centralny Instytut Ochrony Pracy – Państwowy Instytut Badawczy oraz Ogólnopolskie Stowarzyszenie Służb BHP. Planuję szerokie promowanie praktyk i rozwiązań innowacyjnych w BHP.

Wdrażanie innowacji wymaga pieniędzy. Przedsiębiorcy mogą odebrać pani zapowiedź jako perspektywę dodatkowych kosztów.

Zdajemy sobie sprawę, że to może wiązać się z kosztami. Natomiast w perspektywie jest życie ludzkie, a wydatki na bezpieczeństwo pracy zawsze się opłacają. Nie chcemy wprowadzać nowych regulacji ani obciążeń. Celem jest promowanie przedsiębiorców stosujących określone rozwiązania, które się sprawdzają. W naszych programach prewencyjno-promocyjnych wyłaniamy w konkursach firmy, które stawiają na przestrzeganie norm BHP oraz prawnej ochrony pracy i tam często spotykamy innowacje.

Inspekcja pracy to jednak organ kontroli. Pani również je przeprowadzała. Wypisuje pani mandaty czy raczej daje pracodawcom drugą szansę?

Opowiadam się za zdrowym rozsądkiem. PIP jest organem kontroli, co nie znaczy, że musi być instytucją wyłącznie represyjną. Jestem zwolenniczką programu „Pierwsza kontrola”, wdrożonego przez jednego z moich poprzedników, Romana Giedrojcia. Zasada jest prosta: inspektor wskazuje pracodawcy jego błędy, instruuje, co i jak poprawić, ale nie wystawia mandatu. No i tu dochodzimy do zdrowego rozsądku, bo już Roman Giedrojć wskazał, że muszą być od tej zasady wyjątki, które są w tym przypadku kluczowe. Otóż, jeżeli inspektor stwierdzi, że przedsiębiorca z premedytacją działał na szkodę pracownika, np. nie wypłacał wynagrodzenia, zaniżał stawki, źle rozliczał czas pracy, to w tym miejscu prewencja się kończy.

I często się kończy?

Niestety, część pierwszych kontroli kończy się wszczęciem postępowań o wykroczenia z uwagi na rażące naruszenia, jak wspomniany brak wypłaty świadczeń czy warunki zagrażające zdrowiu i życiu pracujących. Chciałabym, aby podstawową działalnością inspekcji pracy był audyt, ale gdy wynikające z niego zalecenia nie są realizowane, konsekwencje tego i nakładane grzywny powinny być bardziej dotkliwe. Takie standardy funkcjonują w Unii Europejskiej. W Polsce chyba jeszcze nie są możliwe do wprowadzenia, chociaż umożliwiałyby dostosowanie firm do obowiązujących regulacji. Przedsiębiorcy omijają prawo, bo w ich ocenie z uwagi na niewielką w skali kraju liczbę inspektorów widmo kontroli jest odległe, a kary nie są wysokie. Z moich doświadczeń z pracy w Radzie Dialogu Społecznego wynika jednak, że wielu pracodawców poważnie podchodzi do swoich obowiązków. Niewłaściwe praktyki uważają za nieuczciwą konkurencję.

Jakie kary są w innych krajach?

Zależą od rodzaju naruszenia i są na tyle wysokie, że niekiedy nawet prowadzą do zakończenia działalności. Firmy bardzo rzadko nie realizują zaleceń wyznaczanych podczas audytu. Chcę jednak podkreślić, że inspekcja pracy nie jest zainteresowana karaniem. Jesteśmy nastawieni na doradzanie i szkolenie. Oczywiście represyjność jest wpisana w naszą rolę jako instytucji nadzorczej, więc poważne uchybienia wpływające na zdrowie pracowników czy pozbawiające ich zarobków są niedopuszczalne i będą za to sankcje.

Czy za „grzechy” pracodawców nie odpowiada też trudne prawo?

Stan przestrzegania prawa pracy nadal odbiega od oczekiwań. Przyczyny są różnorodne. Wynikają z warunków makroekonomicznych i wewnętrznych, dotyczących funkcjonowania firm w Polsce. Zmagają się one z takimi wyzwaniami, jak utrzymanie zbytu w warunkach rosnącej konkurencji, zapewnienie odpowiedniej jakości produktów i usług, efektywność pracy, pozyskanie specjalistów czy w ogóle rąk do pracy. Problemy branż i zakładów przekładają się na sytuację zatrudnionych. Jednocześnie inspektorzy pracy obserwują wciąż niewystarczającą świadomość zagrożeń występujących w środowisku pracy wśród pracowników, pracodawców, a także podwykonawców i firm współpracujących. Niełatwe prawo, często nowelizowane, z pewnością nie ułatwia spełniania jego wymogów. Prawie 93 proc. wszystkich firm to zakłady zatrudniające do 9 pracowników, dlatego w sektorze mikroprzedsiębiorstw stwierdzamy największą liczbę nieprawidłowości. Pracodawcy ci nie nadążają za zmianami prawa, są skupieni na przetrwaniu firmy, szczególnie w trudnych czasach epidemii. Nie stać ich na wynajmowanie ekspertów, na usługi prawne, zatrudnienie prawnika na stałe. Problemy organizacyjne i ekonomiczne nie zwalniają jednak z wypełniania obowiązków wobec osób świadczących pracę, bez względu na podstawę prawną jej wykonywania. Poszanowanie praw pracowniczych to równie istotny aspekt funkcjonowania firmy, jak płynność finansowa, poszerzanie rynków zbytu i rozwój.

W pani expose w Sejmie padły słowa m.in. o konieczności poprawy przepisów prawa pracy. Co należy w nich zmienić?

Te przepisy, trzeba przyznać, są skomplikowane i jest ich dużo. Inspekcja od lat postuluje o ich uproszczenie. Nie ukrywam, że moim zamiarem jest doprowadzenie do nowelizacji ustawy o PIP, aby wzmocnić uprawnienia inspektorów, aby szybko i sprawnie pomagać osobom wykonującym pracę. Chciałabym, żeby mogli oni wydawać decyzje o przekształceniu w umowy o pracę umów cywilnoprawnych, jeśli są wykonywane w warunkach właściwych dla stosunku pracy. Podczas debaty nad sprawozdaniami z naszej działalności przedstawiciele różnych ugrupowań politycznych deklarowali współdziałanie przy wprowadzeniu nowych regulacji w tym zakresie. Będę zabiegała też o zwolnienie inspektorów pracy z niektórych obowiązków wynikających z Prawa przedsiębiorców, jak np. przedstawianie upoważnień do kontroli.

Czy to oznacza, że przedsiębiorcy będą zaskakiwani kontrolami? Nie będą o nich uprzedzani?

Rozwiązania wprowadzone kilka lat temu utrudniają nam wykonywanie czynności kontrolnych, są mniej efektywne. Chodzi nie tylko o upoważnienia, ale też limit dni na prowadzenie kontroli, czas ich trwania czy niemożność kontrolowania wspólnie z innymi podmiotami. Tymczasem Polskę wiążą regulacje międzynarodowe, gwarantujące nam prawo swobodnego wykonywania niezapowiedzianych kontroli, zarówno w dzień, jak i w nocy. Skoro są zakłady pracy funkcjonujące całą dobę, to znaczy, że w każdej chwili może w nich być potrzebny inspektor pracy. Będziemy postulowali zniesienie ograniczeń. Powołałam już zespół, który nad tym pracuje. Chcemy zmodyfikować ustawę o PIP także pod kątem zmieniających się potrzeb na rynku pracy i dotychczasowych doświadczeń.

A propos doświadczeń. Mamy za sobą rok praktykowania na dużą skalę systemu pracy zdalnej. Teraz trwają prace nad uregulowaniem jej na stałe. Ścierają się różne koncepcje, w tym co do obowiązków pracodawców. Co jest największym problemem, wymagającym prawnego unormowania?

Z naszego punktu widzenia ważne jest bezpieczeństwo w pracy zdalnej i badanie przyczyn wypadków przy jej wykonywaniu. Powołaliśmy zespół do wypracowania rekomendacji w tych sprawach. Poza tym zależy nam na zachowaniu pewnej równowagi między obowiązkami stron stosunku pracy. Nie można pozostawić pracownika samego przy organizowaniu stanowiska pracy zgodnie z zasadami ergonomii i przepisami BHP. Ustawodawca musi też uwzględnić to, że w tym trybie praca zawodowa łączy się z życiem rodzinnym.

Co zatem będzie w tych rekomendacjach?

Podkreślenie, że nikogo nie można pozbawić ochrony na stanowisku pracy, a zarazem należy uszanować jego prywatną przestrzeń. To niełatwe, bo ogranicza pracodawcę w jej kształtowaniu, a i my nie mamy uprawnień do kontroli miejsca chronionego normami konstytucyjnymi dla zachowania tzw. miru domowego. W większości państw nie można prowadzić czynności kontrolnych w mieszkaniach podwładnych, ewentualnie za wyraźną ich zgodą. Problem dotyczy też czasu pracy. Jego granice zacierają się, gdy pracownik pozostając w dyspozycji pracodawcy zajmuje się też dziećmi czy szykuje posiłki. Trzeba wypracować rozwiązania umożliwiające elastyczną organizację pracy i monitorowanie godzin jej wykonywania, ale chroniące przed przekraczaniem norm. Jest to bardzo duży problem. Instytucje unijne już pracują nad tym, by nie naruszać prywatności i nad prawem do odłączenia, czyli aby np. po godzinach pracy bez konsekwencji nie odbierać telefonów od szefa i poczty służbowej. Czekamy na te zalecenia. Myślę, że będziemy się na nich wzorować.

Komu przekażecie swoje sugestie?

Radzie Dialogu Społecznego, w której toczą się prace nad nowelizacją Kodeksu pracy. Chcemy je przedstawić także Radzie Ochrony Pracy.