W ciągu niespełna półtora roku inwestorzy zapłacili co najmniej 464 mln USD za możliwość pożyczania pieniędzy Japonii, oblicza agencja Bloomberg.
Kwota 464 mln USD, na którą inwestorzy wsparli Japonię, obejmuje okres od października 2014 r., kiedy na aukcji obligacji rządu w Tokio rentowności po raz pierwszy zeszły poniżej zera. Inwestorzy dopłacają nawet do obligacji, które wypłacają kupon, ponieważ ich ceny na aukcjach są odpowiednio wyższe od ceny przyszłego wykupu. Dokonany przez agencję Bloomberg szacunek uwzględnia tylko emisje obligacji, w których rentowności były ujemne, co oznacza, że za pożyczanie pieniędzy w innych aukcjach (najczęściej aukcjach obligacji o dłuższych terminach zapadalności) rząd w Tokio wciąż musiał płacić. Ujemne rentowności to skutek stagnacji gospodarki i skrajnie łagodnej polityki pieniężnej prowadzonej przez Bank Japonii.
- Cięcia stóp, nawet jeśli nie schodzą one poniżej zera, oznaczają dystrybucję dochodów na korzyść dłużników i na niekorzyść wierzycieli – komentował w wypowiedzi dla Bloomberga Masaaki Kanno, główny ekonomista na Japonię banku JPMorgan Chase.
W czwartek rentowności japońskich obligacji 10-letnich zeszły do symbolicznych 0,07 proc., co oznacza, że nawet na tak długi okres inwestorzy pożyczają rządowi w Tokio niemal za darmo. Ujemnym kosztem finansowania deficytu oprócz Kraju Kwitnącej Wiśni cieszyć się mogą także Niemcy, Szwajcaria i Szwecja.

Podpis: Marek Wierciszewski, Bloomberg