J.Kaczyński w wystąpieniu podczas inauguracji "Ruchu społecznego im.
prezydenta Lecha Kaczyńskiego" w Sali Kongresowej podkreślił, że polskie państwo
jest słabe, bo "nie było w stanie ochronić nawet swojego prezydenta".
W spotkaniu uczestniczyli politycy PiS oraz osoby działające w społecznych
komitetach poparcia Kaczyńskiego w zeszłorocznych wyborach prezydenckich.
Podczas inauguracji Ruchu przyjęto deklarację ideową, w której podkreślono, że
"depozytariuszem spuścizny ideowej, myśli politycznej i działań państwowych"
patrona ruchu jest "jego brat Jarosław Kaczyński".
"Zebraliśmy się tutaj ku pamięci prezydenta Rzeczypospolitej, jego małżonki,
ale ku pamięci wszystkich, którzy przed rokiem odeszli od nas, tak
niespodziewanie, tak nagle, tak gwałtownie. Można o nich powiedzieć, tak jak
powiedział o innych wielki poeta (Zbigniew Herbert - PAP): +zostali zdradzeni o
świcie+" - mówił prezes PiS.
Jak dodał, niezależnie od tego jaka była przyczyna katastrofy, "to z tego co
już dziś wiemy, możemy powiedzieć: zostali zdradzeni o świcie".
Jak dodał, wszyscy zostali zdradzenie, wszyscy ci którzy udawali się do
Katynia na uroczyste obchody 70. rocznicy zbrodni NKWD na polskich żołnierzach.
"W ten sposób wchodziły do wspólnoty pamiętających. Tych, którzy chcą pamiętać,
którzy wiedzą, że ta pamięć jest ważna, którzy wiedzą, że z tej pamięci wyrasta
zobowiązanie" - mówił.
"Zobowiązanie do załatwienia tych wszystkich spraw, o których była mowa
choćby w posłaniu świętej pamięci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a które nie
zostały załatwione" - tłumaczył Kaczyński.
Jak dodał, porzucenie tych spraw byłoby równoznaczne ze zrzeczeniem się
szacunku do własnego narodu, szacunku do pomordowanych, do samego siebie.
Oznaczałoby to też zgodę na zło, "które było, zło z przeszłości, ale to
jednocześnie oznacza i może oznaczać, zgodzić się na zło przyszłe - potencjalne,
którego jeszcze nie ma" - mówił.
Prezes PiS podkreślił, że w wyniku katastrofy smoleńskiej odeszli ludzie,
których polityczne credo brzmiało: "warto być Polakiem". Pamięć o nich trzeba
utrwalać poprzez przekuwanie tego hasła w czyn - dodał.
"Jest w nas, jest - nie ukrywam - we mnie ten straszny ból, ból, który wynika
z tęsknoty, która nigdy nie zostanie ukojona, bo przecież ci, którzy odeszli, ci
których kochaliśmy, już nie wrócą. Ale jest w nas także ból inny - społeczny,
narodowy" - powiedział lider PiS.
"Na szczytach naszego państwa zabrakło ludzi, którzy swoje polityczne credo
przedstawiali krótko: warto być Polakiem. I to +warto być Polakiem+ zmieniali w
czyn" - oświadczył.
Dlatego - jak mówił - "musimy pamiętać do końca naszych dni i musimy tę
pamięć przekuwać w czyn dwojaki sposób". Tę pamięć - podkreślił prezes PiS -
trzeba utrwalać "w uroczystościach, choćby tak jak dziś, w piśmie, w
kamieniu".
"Ale musimy także wykonywać ich testament. To +warto być Polakiem+ musi być
podstawą naszego życia publicznego, tego wszystkiego, co Polska robi na arenie
międzynarodowej" - powiedział szef PiS.
"Musimy powiedzieć sobie jeszcze raz: nie rezygnujemy" - mówił J.Kaczyński.
Według niego, powiedzieć: "nie rezygnujemy" to znaczy: "domagać się szacunku dla
narodu, dla pomordowanych, dla innych, dla siebie samych". "To domagać się
prawdy" - dodał.
"Rok i jeden dzień temu to +nie rezygnujemy+ odnosiło się do ofiar Katynia,
Tweru, Miednoje, wielu innych miejsc. Ale dziś to +nie rezygnujemy+ odnosi się
także do Smoleńska" - oświadczył prezes PiS.
Jak mówił, "trzeba powtarzać +nie rezygnujemy+". "A jeśli ktoś zapyta
dlaczego, trzeba powiedzieć:, dlatego, że szanujemy Polskę, bo szanujemy nasz
naród. Bo siebie samych szanujemy" - powiedział.
"Chcemy prawdy, bez tej prawdy nie będziemy godnym narodem. Musimy pamiętać
także o tym, że naszym obowiązkiem jest uczczenie tych wszystkich, którzy
zginęli, jest godne uczczenie prezydenta Rzeczypospolitej, uczczenie wielu,
wielu innych, których tutaj widzieliśmy, którzy byli z tej samej tradycji, można
powiedzieć z tej samej mąki, i którzy mieli wielkie zasługi - mówił prezes
PiS.
Wspominał dwie "wielkie kobiety", które zginęły w katastrofie smoleńskiej -
legendę Solidarności Annę Walentynowicz i posłankę Grażynę Gęsicką - jak mówił
prezes PiS - "osobę o pięknym życiorysie, która tak wiele zrobiła dla polskiego
rozwoju, która dokonała w tej dziedzinie przełomu, a którą tak ohydnie
obrażano". Przemówienie J.Kaczyńskiego było przerywane kilkunastosekundową burza
braw gdy wymieniał nazwiska Walentynowicz i Gęsickiej.
"Zginęło bardzo wielu ludzi wybitnych, odważnych, tych z Solidarności, ale
także tych, którzy szli inną drogą, ale już po 1989 roku, choćby jak generał
(Tadeusz) Buk wykazali, co to znaczy walczyć w polskim interesie, walczyć o
ojczyznę" - podkreślił prezes PiS.
Wspominając swojego brata J. Kaczyński powiedział, że był on człowiekiem
Solidarności - "ogromnego, największego" w dziejach Polski "ruchu społecznego ku
niepodległości, ku wolności". Zaznaczył też, że jego brat pozostał wierny tej
drodze do końca swoich dni.
"I my musimy iść dalej na tej drodze. Pierwszy na niej krok to prawda o
Smoleńsku. Musimy uczynić wszystko by ta prawda niezależnie od tego, jaka jest i
kogo będzie bolała wyszła na jaw. Cała prawda" - podkreślił J. Kaczyński. Słowa
te wywołały aplauz uczestników spotkania.
Kaczyński tłumacząc, dlaczego polskie państwo jest słabe mówił, że zła,
niesprawiedliwa i nieefektywna jest konstrukcja społeczna, na której się opiera.
Zaznaczył, że jego środowisko od lat miało świadomość tej sytuacji.
"Musimy to zmienić, dla nas (...), dla przyszłych pokoleń i aby spłacić ten
wielki dług, który mamy, dług wobec tych, których zdradzono o świcie przed
wiekami, przed dziesięcioleciami, przed rokiem" - powiedział prezes PiS.
Ruch Społeczny im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego przyjął w niedzielę
deklarację ideową, w której podkreślono, że "depozytariuszem spuścizny ideowej,
myśli politycznej i działań państwowych" patrona ruchu jest "jego brat Jarosław
Kaczyński".
W deklaracji Ruch określił się jako organizacja "o orientacji
państwowotwórczej, czerpiącej inspirację z chrześcijaństwa i nawiązującą do
dorobku ruchu solidarnościowego".
"Nasza ojczyzna potrzebuje działań na miarę wyzwań cywilizacyjnych oraz
współczesnych zagrożeń ekonomicznych i politycznych. Obieramy za patrona śp.
Lecha Kaczyńskiego, ponieważ sądzimy, że patriotyzm, wolność i godność, którymi
kierował się w swoim życiu prywatnym i służbie publicznej dziś są
najważniejszymi wartościami dla Polaków" - deklarują członkowie ruchu.
Deklarację odczytał na spotkaniu w Sali Kongresowej szef gabinetu prezydenta
Lecha Kaczyńskiego Maciej Łopiński.
Według deklaracji, nowopowstały ruch powinien być ważnym partnerem społecznym
dla władz państwowych. W deklaracji ideowej uczestnicy Ruchu zaznaczyli, że
odwołują się do dziedzictwa opartego na "pamięci historycznej" oraz "obowiązku
budowy silnego, solidarnego i praworządnego państwa".
"Wolna Polska jest winna cześć śp. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu oraz
członkom delegacji, bowiem dobrze zasłużyli się ojczyźnie" - napisano w
deklaracji. Jak podkreślają jej autorzy, pielgrzymka do Katynia w 70. rocznicę
zbrodni katyńskiej stała się "ofiarą złożoną przez elitę polityczną III RP".
Według deklaracji, przyjęty przez rząd Polski sposób wyjaśniania okoliczności
tragedii smoleńskiej "ujawnił pilną potrzebę odbudowy instytucji naszego państwa
oraz uświadomił konieczność przywrócenia polityce jej wymiaru ideowego.
Jak podkreślono, w Polsce jest wiele niesprawiedliwości, których "bolesnym
przejawem" był stosunek części "grup politycznych i medialnych do Lecha
Kaczyńskiego".
W deklaracji zaznaczono także, że "katastrofa smoleńska ukazała opinii
międzynarodowej prawdę o kłamstwie katyńskim - micie założycielskim Polski
komunistycznej".