Przewidziane w obywatelskim projekcie, traktowanym przychylnie przez
rząd, wprowadzenie zakazu (z pewnymi wyjątkami) działalności handlowej w
niedzielę wywołuje skrajne reakcje. Pracownicy sklepów się cieszą,
natomiast pracodawcy i ekonomiści straszą wizją zwolnień. Na problem
warto spojrzeć chłodno z punktu widzenia polskiej gospodarki. Dopiero
27. rok czerpiemy korzyści z gospodarki wolnorynkowej, starając się
dogonić państwa nawet nie w środku, lecz w tyle europejskiego peletonu.
Czy 45 dni rocznie dodatkowo wolne od handlu nie zdusi tempa pozytywnych
zmian? Porównywalne z Polską państwa UE, takie jak Czechy, Słowacja,
Litwa, Łotwa, Bułgaria czy Rumunia nie odważyły się na niedzielny zakaz.
Sklepy mogą być tam otwarte przez cały tydzień. Na drugim biegunie
znajdują się Niemcy — wolna niedziela jest u nich objęta ochroną
konstytucyjną. Tyle tylko, że nasz zachodni sąsiad to najbogatsze
państwo kontynentu i na taki luksus po prostu je stać. Nas — jeszcze
nie. © Ⓟ
© ℗
Podpis: SŁAWOMIR PARCZEWSKI, prezes Praktiker Polska