Komentarz Jacka Zalewskiego: Fiskalna zgoda jest niemożliwa
Po obudzeniu się znajdujemy budżetową kołdrę jeszcze bardziej skurczoną, niż przypuszczaliśmy, kładąc się spać (patrz obok). Dzisiaj rząd przymierzy się nie tyle do łatania dziur, ile do zszywania porwanych kawałków. I nie może mieć złudzeń — opozycja na pewno mu w tym nie pomoże, bo takie jej zbójeckie prawo.
Ale nowelizacja budżetu tegorocznego, notabene pierwsza w dziejach III RP (raz zostało uchwalone prowizorium), na pewno przejdzie. Koalicja ma wystarczającą liczbę głosów, a prezydent noweli budżetu nie może zawetować, najwyżej skierować ją do Trybunału Konstytucyjnego — co nie miałoby sensu. Mniej optymistycznie dla Donalda Tuska jawi się perspektywa budżetu 2010, a konkretnie pomysł zwiększenia dochodów z podatków. Będzie to rok wyborczy, zatem premier wymyślił tzw. porozumienie ponad podziałami, w szczególności z prezydentem. Jego istota sprowadza się do rozłożenia odpowiedzialności. W uproszczeniu idzie o to, żeby na jesieni 2010 r. elektorat pamiętał, iż podatki podnieśli obaj główni kan-
dydaci, znaczy Donald Tusk za zgodą Lecha Kaczyńskiego.
Tylko ktoś bardzo naiwny mógłby przypuszczać, że strona PiS-owska taki plan
łyknie. O żadnej zgodzie podatkowej nie może być mowy. To będzie skomplikowana
operacja, trudno jeszcze powiedzieć w którą stronę premier pójdzie, ale jedno
jest pewne — będzie ją musiał przeprowadzić na własny polityczny rachunek.
Podpis: Jacek Zalewski