W USA gracze byli w czwartek zdecydowanie większymi optymistami niż ich koledzy w Europie. Po trzyprocentowych zwyżkach w środę byki miały ochotę na przedłużenie rajdu i nie bardzo chciały czekać na piątkowe dane z rynku pracy. Środowa zmiana nastrojów była tak wyraźna, że w dalszym ciągu wszystko interpretowano na korzyść posiadaczy akcji. Poza tym nie było żadnych poważnych informacji zmuszających do sprzedaży.
Dane makro publikowane w USA były zdecydowanie niejednoznaczne, ale wybierano tylko pozytywne interpretacje. Cotygodniowy raport o zmianie zatrudnienia na rynku pracy był w zasadnie neutralny. Ilość nowych zasiłków dla bezrobotnych zmniejszyła się z 473 na 472 tys. (oczekiwano niewielkiego wzrostu), a średnia 4. sesyjna spadła. Dane były neutralne, bo taka wartość nadal jest stanowczo za duża jak na gospodarkę będącą w fazie ożywienia. Druga partia danych też nie była jednoznaczna. Lipcowe zamówienia w przemyśle wzrosły o 0,1 proc., ale oczekiwano wzrostu o 0,4 proc. Trudno to uznać za dobre dane. Indeks podpisanych umów kupna domów na rynku wtórnym wzrósł o 5,2 proc. m/m – oczekiwano spadku o 1,5 proc. Raport jest dość mocno dodatnio skorelowany z danymi o sprzedaży domów (z przesunięciem o około 2 miesiące). Tak naprawdę nic on jednak nie mówi o stanie rynku, bo nie wiemy, jakie są ceny. Poza tym po ostatnim załamaniu zawsze musi się pojawić odreagowanie. Nie zapowiada się, żeby było duże.