Wiceprezes Grzegorz Gniady kupił 1000 akcji, ale to nie powstrzymało spadków. Kurs spółki zjechał w dół o kolejne 18,9 proc.
Kurs Cash Flow szuka dna
Wiceprezes Grzegorz Gniady kupił 1000 akcji, ale to nie powstrzymało spadków. Kurs spółki zjechał w dół o kolejne 18,9 proc.
Inwestorzy wciąż nie mogą otrząsnąć się po poniedziałkowym tekście „PB”. Ujawniliśmy, że gliwicka prokuratura chce postawić zarzuty czterem osobom związanym z Cash Flow (CF): Igorowi Kazimierskiemu (prezes spółki), jego ojcu, Adamowi (szef rady nadzorczej), Michałowi Pastuszce (członek rady nadzorczej) i Piotrowi Kowackiemu (były członek zarządu).
Będą oni odpowiadać za wyprowadzenie z gliwickiego Montochemu (spółka zajmująca się budownictwem chemicznym) co najmniej kilku milionów złotych. Zdaniem śledczych, główną rolę w procederze miała odegrać warszawska spółka-słup: Outsourcing Services (OS), należąca do… Igora Kazimierskiego.
Przy okazji wyszło na jaw, że szef Cash Flow w prospekcie emisyjnym nie umieścił żadnej informacji o zaangażowaniu w OS. W wydanym wczoraj komunikacie stwierdził, że nie miał takiego obowiązku. Sprawę obiecała zbadać KPWiG.
Już po wydaniu oświadczenia, w którym władze CF napisały, że „gwałtowne wyprzedaże praw do akcji są nieuzasadnione”, wiceprezes Grzegorz Gniady kupił 1 tys. walorów po cenie 6,60 zł, chcąc dać sygnał potwierdzający te słowa. Bez skutku. Wczoraj kurs CF ustanowił kolejne historyczne minimum — 5,35 zł za akcję.
Podpis: Dawid Tokarz