Aktualnie rynki kręcą się wokół trzech głównych tematów – woja handlowa, obawy o globalną recesję i nadzieje na luzowanie polityki pieniężnej – ale ponieważ przez ostatnią dobę w żadnych z tych tematów nic się nie ruszyło, inwestorzy siedzą w bezczynności. Z czasem coś się zmieni, ale na razie wydaje się lepiej czekać w defensywnych aktywach.
W obecnych warunkach po prostu bardzo trudnym jest branie na siebie odważnych decyzji, jeśli zwrot o 180 stopni może przyjść w każdej chwili. Kiedy niepewność rzuca się cieniem nie tylko na klimat inwestycyjny, ale też na nastroje przedsiębiorców i konsumentów, zdecydowanie łatwiej o negatywne zaskoczenia. Najświeższym potwierdzeniem tych symptomów jest spadek indeksu zaufania biznesu w Nowej Zelandii do 11-letniego minimum. Pomimo medialnej ciszy w czołowych tematach dominuje chęć kierowania kapitału w stronę bezpiecznych aktywów. Ponury obraz przebija się z rynku długu, gdzie rentowności 10-latek USA wróciły pod 1,50 proc. i trzymają się 3-letnich minimów. W Niemczech 10-letnie Bundy na -0,7 proc. są najniżej w historii. Inwersja krzywej dochodowości w USA podsyca obawy, że jest to zapowiedź rychłej recesji. Korelacja ta jest mocno dyskusyjna i osobiście podchodzę do niej bardzo nieufnie, ale nie da się zignorować, że jest obecnie popularyzowanym argumentem.