Nająłeś się na psa, to szczekaj — mówi mądrość ludowa i, jak w każdym przysłowiu, coś w tym jest. Ale każdy pies wie, że nawet w szczekaniu należy zachować umiar, bo jak się szczeka za dużo i po próżnicy, to łacno, przy lada okazji, można zostać obitym. I o tej przestrodze zapomniał chyba Witold Pasek, rzecznik prasowy Polskiej Telefonii Cyfrowej, reprezentujący zarząd tej firmy urzędujący w budynku. Zarząd zapisany aktualnie w KRS ma swojego rzecznika, ale nie jest on, podobnie jak zarząd, do budynku wpuszczany. Urzęduje więc w kancelarii prawnej Zakrzewski, Palinka, Domański.
Spór o udziały w PTC (a konkretnie o 48 proc. akcji największego na naszym rynku operatora telefonii mobilnej, o wartości — bagatelka — 2,2-2,5 mld euro) trwa już kilka lat i tylko nieliczni jeszcze wiedzą, o co w nim chodzi, a praktycznie nie ma takich, którzy podjęliby się rozsądzenia, łącznie z sądami, kto ma rację. To typowy spór prawny, proceduralny, o wymiarze biznesowym. Tym bardziej my również nie chcemy się podejmować tej roli. Niepokoi nas co innego: temperatura dyskusji pomiędzy zarządami reprezentującymi zwaśnione strony, bo bardziej przypomina małżeńską awanturę rozwodową niż spór prawny.
Zarząd nie wpuszczany do budynku informuje ponoć o „pułapkach pirotechnicznych” zastawionych przez ochronę, na co rzecznik urzędujący w budynku rozsyła zapewnienie, że „budynek Ery nie jest zaminowany, management spółki nie jest szkolony przez talibów w Klewkach, a w PTC nie zaplanowano zakupów zarazków wąglika” i sugeruje, by członkowie tego zarządu sami wyjechali na szkolenie w Klewkach albo udali się do psychiatry. Magiel to już czy jeszcze biznes?
Podpis: Kazimierz Krupa