Na ofertach także trudniej zarabiać
Ubiegły tydzień przyniósł aż cztery debiuty. Pod tym względem równie obfity był grudzień 2004 r. Wtedy średnia stopa zwrotu w debiucie wyniosła 7 proc., co jest wynikiem gorszym od trzyletniej średniej. Ta ustabilizowała się poniżej 10 proc. (obecnie 9,3 proc.). Poniżej tego poziomu — po raz pierwszy od września (debiut PGNiG) — spadł także indeks PB IPO.
Poniedziałkowy spadek z 10,6 do 9 proc. naszego wskaźnika, który mierzy średnią stopę zwrotu w ostatnich dziesięciu debiutach, to efekt inauguracji notowań Gino Rossi, która dała niespełna 4-procentowy zysk. To słaby rezultat, zważywszy na 92-procentową redukcję zapisów w ofercie.
Brak przełożenia popytu w IPO na popyt na parkiecie to już na GPW reguła. W 2004 r. było zupełnie inaczej, w 2005 r. — różnie. Podobnie jak przed dwoma laty warto realizować zyski już w chwili giełdowej premiery. Z tegorocznych debiutantów nie zawodzą jedynie Mispol i Pamapol, o których było chyba najciszej. Powód? Ceny emisyjne pozostałych spółek jakby nie zauważały pogorszenia koniunktury. Co ciekawe, rentowności inwestycji na rynku IPO nie potwierdzają tezy, że rynki pierwotny i wtórny są wrogami. PB IPO był najwyżej w momentach wzrostu indeksu WIG. Jednak głębsze wnioski można wyciągnąć przy większych ofertach IPO, a tych brak. Średnia wielkość oferty w tym roku nie przekracza nawet 50 mln zł.
© ℗Podpis: ONO