Nic o nas bez nas, czyli automatyzacja z ludzką twarzą


Zanim wprowadzisz automatyzację, zapytaj pracownika o zdanie. W przeciwnym razie wdrożenie może okazać się klęską.
Czy można wdrożyć automatyzację tak, by nie ograniczyła liczby miejsc pracy? Czy relacje z maszynami umiemy ułożyć inaczej niż w kategoriach konkurowania? Czy naszą przyszłością jest bezrobocie technologiczne i – w najlepszym razie – bezwarunkowy dochód podstawowy? Te pytania spędzają sen z oczu pracownikom, których bynajmniej nie cieszy panoszenie się wirtualnych i fizycznych robotów w firmach.
– Autonomiczne wózki transportowe, drony dostarczające paczki, inteligentne roboty w fabrykach. Transformacja cyfrowa rodzi obawy, że duża część siły roboczej straci zatrudnienie i środki do życia. Choćby te lęki były nieuzasadnione lub na wyrost, firmy nie powinni ich lekceważyć – twierdzi Jacek Zieliński, kierownik projektów IT.

Wtóruje mu Stanisław Syty, menedżer międzynarodowych zespołów programistycznych, który podkreśla, że wdrożeniowy sukces w dużym stopniu zależy od właściwej komunikacji i edukacji: zespół ma prawo wiedzieć, dlaczego dany projekt technologiczny jest ważny z punktu widzenia biznesu, ale też jakie korzyści przyniesie zatrudnionym.
– Przypominam sobie pewne średnie przedsiębiorstwo, które tłumaczyło pracownikom, że jeśli ma rywalizować z dużymi korporacjami jak równy z równym, musi wprowadzić automatyzację. W innej firmie usłyszałem, że inwestycje w IT są szansę na większą produktywność oraz braki kadrowe i rosnące koszty pracy. Tymczasem pracowników obu tych organizacji interesowało głównie jedno: czy technologia nie pozbawi ich źródła dochodu – mówi Stanisław Syty.
Komunikacja do poprawki
Ponad połowa (53 proc.) polskich menedżerów branży produkcyjnej uważa, że automatyzacja nie tylko nie zabierze nikomu pracy, ale przyczyni się do wzrostu zatrudnienia – wynika z raportu Gi Group Holding.
– Wprowadzana w coraz większym zakresie automatyzacja jest postrzegana jako szansa dla firm na zwiększenie produkcji i konkurencyjności. Pracownikom zaś daje możliwość rozwoju zawodowego i zwiększenia wynagrodzenia – wskazuje Marcos Segador Arrebola, dyrektor zarządzający Gi Group Holding w Polsce.
Większość kadry kierowniczej wypowiada się o automatyzacji w samych superlatywach. Szkoda, że ich entuzjazmu nie podziela duży odsetek zatrudnionych. Spójrzmy na niedawno opublikowane badanie Ricoh: podczas gdy 72 proc. decydentów wierzy, że procesy i systemy IT są wybierane z myślą o dobru pracowników, takiego samego zdania jest tylko 58 proc. ich podwładnych. Można wyrazić to inaczej: aż 42 proc. pracowników odnosi się do cyfryzacji sceptycznie. Według respondentów część narzędzi informatycznych jest wdrażana bez dokładnego zbadania potrzeb przyszłych użytkowników. Rezultat? Rozwiązania, które miały wspomóc i usprawnić pracę, okazują się kompletną klapą.
– Jeśli automatyzacja ma się powieść, trzeba pozwolić pracownikom współdecydować o jej kształcie. Narzucanie ludziom określonych rozwiązań nierzadko powoduje, że są im przeciwni – komentuje Jacek Zieliński.
Menedżerowie wydają się obojętni na odczucia pracowników fizycznych. Niestety, to samo można zarzucić np. specjalistom IT i HR. Świadczy to o ich małej przenikliwości. Mark Carney, prezes Banku Anglii, już dawno ostrzegał przed „masakrą Dilbertów”: jego zdaniem nowe technologie zagrażają „rutynowym stanowiskom umysłowym”, takim, jakie zajmował Dilbert, bohater znanego komiksu o korporacyjnych szczytach niekompetencji.
– Białe kołnierzyki mogą myśleć, że nie jadą na jednym wózku z kołnierzykami niebieskimi. Mylą się. Roboty przejmują coraz bardziej skomplikowane zadania administracyjne. W pesymistycznych scenariuszach nawet dobrze opłacani prawnicy, księgowi czy doradcy biznesowi zostają wypchnięci z rynku przez wirtualne maszyny – uświadamia Stanisław Syty.
Czas na szkolenia
Obawy zatrudnionych dotyczą także tego, czy poradzą sobie z obsługą nowych narzędzi.
Ekonomiści mówią o wyścigu między pracownikami a technologią, sugerując, że aby dotrzymać kroku rozwojowi technologicznemu, musimy zdobyć odpowiednie kwalifikacje. To współzawodnictwo jest szczególnie trudne dla osób, którym firmy nie zapewniają szkoleń.
– Gdzie konsultacje, rozmowy i cyfrowa edukacja? Jeśli przy zakupie technologii firmy nie biorą pod uwagę zdania i umiejętności pracowników, trudno się dziwić, że takie przedsięwzięcia tak często się nie udają. Im mniej się ktoś orientuje się w automatyzacji, chmurze, systemie ERP, czymkolwiek, co ma związek z IT, tym większy czuje wobec tych nowinek opór – tłumaczy Jacek Zieliński.
Wtedy można zapomnieć o wzroście produktywności, przewadze konkurencyjnej i rywalizowaniu mniejszych z dużymi jak równy z równym. Niemożliwe staje się też rozwiązanie problemów kadrowych. Firma straci część swoich ludzi, co ukazuje przywołany sondaż Ricoh: 30 proc. zatrudnionych przyznaje, że warunki pracy i tzw. doświadczenie pracownika mają pierwszorzędne znaczenie przy podejmowaniu decyzji o kontynuowaniu kariery u obecnego pracodawcy.
Tyle europejskich firm jeszcze nie wdrożyło systemów do zarządzania projektami, 34 proc. oprogramowania do automatyzacji, a 30 proc. nie zainwestowało w rozwiązania wspierające spotkania w modelu hybrydowym – wynika z badania Ricoh.