Polacy robią biznes w Angoli. Mówią, dlaczego warto tam być właśnie teraz

Sylwia WedziukSylwia Wedziuk
opublikowano: 2025-12-01 16:06

Polska firma buduje w Angoli centra bezpieczeństwa morskiego oraz uniwersytet. Na zdobytych przez nią kontraktach zarabia też kilkadziesiąt innych polskich przedsiębiorstw.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • co Quenda buduje w Angoli
  • dlaczego wybrała działalność w tym kraju
  • jaki potencjał ma afrykański rynek
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Quenda, polska firma działająca w Angoli, zbudowała w tym kraju dwa centra bezpieczeństwa morskiego. Wkrótce zostaną oddane do użytku — jeszcze w tym roku będzie otwarte Regionalne Centrum Bezpieczeństwa Morskiego w Lobito, a w marcu przyszłego roku ruszy podobny ośrodek w Namibe.

— To projekty realizowane w ramach programu bezpieczeństwa morskiego, który jest kluczowy dla obronności Angoli. Jego realizację nadzoruje prezydent tego kraju — mówi Małgorzata Szymczuk, współwłaścicielka firmy Quenda, która odpowiada za realizację centrów bezpieczeństwa morskiego.

Firmę prowadzi razem ze wspólnikiem Jackiem Wasilewskim. Oprócz centrów bezpieczeństwa morskiego Quenda buduje też stacje przekaźnikowe i radarowe wzdłuż południowej części wybrzeża Angoli.

70 polskich firm uczestniczy w budowie i wyposażeniu uniwersytetu

Największym jednak projektem, za który odpowiada, jest trzecia faza budowy i wyposażenia Uniwersytetu Namibe. To inwestycja na zlecenie angolskiego Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego, Nauki, Technologii i Innowacji finansowana przez Standard Chartered Bank i objęta gwarancjami KUKE. Quenda, generalny wykonawca projektu, działa w konsorcjum ze spółką Torhamer, która zaopatruje budowy, opierając się na swoim zapleczu logistycznym w Polsce. Materiały i specjalistyczne usługi Quenda pozyskuje od ponad 70 polskich spółek, producentów materiałów i usług budowlanych. Wśród nich znajdują się m.in. Andrewex — producent konstrukcji z drewna klejonego, Dampak — producent balustrad i poręczy, LUG — producent oświetlenia komercyjnego i publicznego, VTS — czołowy producent urządzeń HVAC, a także firmy oferujące rozwiązania elektryczne, takie jak Fogo, AE Solution czy Elpro.

Quenda doradza też przedsiębiorcom, którzy chcą samodzielnie zaistnieć w Angoli.

— Podpowiadamy, jak się zabrać za takie przedsięwzięcia, gdzie szukać kontraktów i jak je można zrealizować — mówi Małgorzata Szymczuk.

Rynek ogromnych potrzeb, wielu możliwości i szans dla polskich firm

Podkreśla, że dla polskiego biznesu Angola to odległy i egzotyczny kierunek, na którym firmy rzadko szukają kontraktów. W Polsce wciąż mają potencjał do wzrostu albo wolą wejść do obszarów bliższych kulturowo w Europie.

Wielu kontrahentów z Polski podejmuje się zleceń w Angoli tylko dlatego, że zleceniodawcą jest polska spółka.

— I vice versa — Angolczycy nie szukaliby polskich podwykonawców, gdyby nie współpraca z zaufanym partnerem na miejscu — mówi Jacek Wasilewski.

Tymczasem Angola to perspektywiczny kierunek.

— Jest tam trochę tak jak w Polsce 30 lat temu. W 2002 r. skończyła się tam wojna domowa. Teraz trwa rozbudowa kraju, a szybki przyrost naturalny powoduje, że zapotrzebowanie jest na wszystko i trudno nadążyć za potrzebami. Ponadto do tej pory Angola żyła ze sprzedaży ropy naftowej, teraz rząd myśli, jak zdywersyfikować gospodarkę. Rynek otwiera się na nowe możliwości. Zmiany dzieją się na naszych oczach, polskie firmy mogą z tego skorzystać — tłumaczy Jacek Wasilewski.

Społeczeństwo Angoli jest bardzo młode, a przyrost naturalny wynosi około 3 proc. rocznie. W 2014 r. liczba ludności wynosiła 24 mln, a w tym roku sięga już ponad 38 mln.

— Taki przyrost generuje ogromne potrzeby. Rozbudowa infrastruktury, zapewnienie energii to ciągły wyścig z czasem — mówi Jacek Wasilewski.

Kto pierwszy, ten lepszy, a konkurencji przybywa

Potencjał rynku dostrzegły już inne kraje i rodzi się całkiem spora konkurencja. To nie jest dziewiczy ląd, odkryło go już wiele międzynarodowych korporacji, m.in. niemal wszystkie czołowe koncerny energetyczne, Mota‑Engil w budownictwie, Suez w sektorze wodno‑ściekowym, Microsoft w technologii czy choćby koncerny FMCG takie jak Unilever i Nestlé.

— Działają tu już m.in. Turcy, Włosi, Niemcy i Hiszpanie. Jest mnóstwo Portugalczyków, ponieważ Angola długo była pod ich wpływem. Mamy też do czynienia z konkurencją z Ameryki Łacińskiej oraz Chin — mówi Jacek Wasilewski, dodając, że wciąż jest dużo miejsca dla kolejnych firm.

Trzeba jednak pamiętać, że działalność w Angoli nie jest łatwa. Przede wszystkim koniecznie trzeba być na miejscu, tym bardziej że w afrykańskich warunkach trudno jest zweryfikować wiarygodność firmy, jej wyniki czy zmiany właścicielskie. Nie funkcjonują tu żadne rejestry czy bazy danych. Najlepiej znać kogoś sprawdzonego i godnego zaufania. W taki sposób kontraktów szukają też Angolczycy.

— Nie da się tutaj prowadzić biznesu za pomocą mejla czy telefonu. Angolczycy robią interesy z ludźmi, którym ufają — dopiero duży stopień zażyłości z klientem umożliwia załatwianie niektórych spraw zdalnie. Nie wystarczy więc dobry pomysł czy produkt, trzeba jeszcze mieć relacje, a także wiedzieć, z kim rozmawiać i jak różne sprawy można załatwiać — mówi Małgorzata Szymczuk.

Potrzeba dużo cierpliwości i czasu

Przygotowanie i uruchomienie inwestycji w Angoli wymaga bardzo dużo czasu i wytrwałości.

— Wszystko tutaj wymaga czasu. Otworzyliśmy spółkę w 2016 r., a realizację pierwszych kontraktów uruchomiliśmy dopiero w 2021 r. — opowiada Małgorzata Szymczuk.

Obecność właścicieli Quendy na angolskim rynku trwa jednak znacznie dłużej, bo już około 20 lat. Przyjechali tam z pasji — pracowali w ambasadzie RP, organizowali misje gospodarcze, zachęcając polski biznes do wejścia do Afryki.

— Widzieliśmy wtedy, że mimo sporej liczby inicjatyw zachęcających do inwestycji na afrykańskich rynkach polscy przedsiębiorcy rzadko decydują się na skorzystanie z oferowanych szans z powodu obaw o brak dalszego wsparcia. Dlatego postanowiliśmy wdrożyć w życie pomysł biznesowy, który wypełniłby tę lukę i dawał polskim firmom realną możliwość wejścia do Angoli. Tak powstała Quenda — mówi Małgorzata Szymczuk.

Firma ma trzy biura w Angoli i jedno w Bielsku Podlaskim, a jej właściciele mieszkają w Angoli na stałe. Portfolio projektów, które realizuje Quenda, opiewa dziś ponad 350 mln zł. Właściciele od początku finansują jej rozwój z własnych pieniędzy. Pierwsze przychody i zysk firma odnotowała w 2022 r. — 7,5 mln i 2 mln zł. W 2024 r. przychody sięgnęły już niemal 30 mln zł, a zysk przekroczył 8,2 mln zł.

— W ciągu dziesięciu lat obecności na tym rynku udało nam się przekonać do siebie Angolczyków i zbudować silną markę. Stale spływają do nas nowe projekty. Mamy już w planach kolejne duże realizacje, przede wszystkim infrastrukturalne, ale na szczegóły jest jeszcze za wcześnie — mówi Jacek Wasilewski.

Afryka otwiera się na Polskę

Z danych GUS wynika, że w 2024 r. Polacy wyeksportowali do Angoli towary wartości 415 mln zł. W 2023 r. eksport był na podobnym poziomie. To nie jest duża wymiana handlowa. Angola ma jednak spory potencjał, ponieważ otwiera się na nowe możliwości rozwoju. To kraj posiadający jedne z największych w Afryce złoża ropy naftowej, która stanowi dużą część eksportu i ma znaczny udział w PKB. Rząd zastanawia się nad dywersyfikacją gospodarki. Według danych MFW pod względem gospodarczym Angola jest na siódmym miejscu w Afryce. W 2024 r. jej PKB wzrósł o 4,4 proc.

Angola może być przyczółkiem do ekspansji na inne afrykańskie rynki. To właśnie w tym kraju 24-25 listopada odbył się siódmy szczyt Unia Europejska-Unia Afrykańska. W jego trakcie został ogłoszony europejski pakiet inwestycyjny w Afryce o wartości 150 mld EUR.

Podczas niedawnego forum „Cztery strony Afryki”, którego głównym organizatorem był Bank Gospodarstwa Krajowego, eksperci zwracali uwagę, że Afryka jest otwarta na współpracę z Polską. Prof. Anastase Shyaka, ambasador Republiki Rwandy w Polsce, zapewniał, że w Afryce można sporo zarobić.

— To w Afryce jeden zainwestowany złoty daje największy wzrost. Trzeba jednak się spieszyć — kto pierwszy, ten lepszy. Nasz kontynent to ogromny, zróżnicowany rynek z dużymi zasobami lidzkimi i naturalnymi oraz ogromnymi pieniędzmi, których nie widać gołym okiem. Trzeba dobrze się rozejrzeć. Liczę na wasz spryt, biznesmeni — zachęcał ambasador Republiki Rwandy w Polsce.

W Afryce są 54 kraje, z których każdy jest inny, dlatego nie ma jednego sposobu na robienie biznesu na tym kontynencie.

Okiem dyplomaty
Kontynent przyszłości
Wojciech Zajączkowski
podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych

Afryka staje się bardzo ważnym obszarem współpracy międzynarodowej. Ma duży potencjał demograficzny i ogromne bogactwo złóż naturalnych. Może też pochwalić się szybkim wzrostem gospodarczym, który przyczynia się do tworzenia gotowej do inwestycji i współpracy klasy średniej.

Afrykanie mają też wielkie i niezaspokojone aspiracje rozwojowe. Dotyczy to m.in. usług, medycyny, edukacji, poprawy stanu środowiska naturalnego. Ponadto państwa afrykańskie są coraz bardziej zainteresowane dywersyfikacją partnerów do współpracy gospodarczej. Polska może być dla nich dobrym wyborem. Możemy dzielić się wiedzą i przyczynić do rozwoju kontynentu. Doświadczenie z transformacji gospodarczej, a także nasza szeroka oferta w zakresie wiedzy i technologii może iść w parze ze źródłami finansowania z UE.

Co roku notujemy wzrost liczby zapytań o afrykańskie rynki. Jako Ministerstwo Spraw Zagranicznych jesteśmy gotowi, żeby wspierać polski biznes w Afryce, bo to jest kontynent przyszłości.