Wiele walut upadnie, wygrają surowce i żywność. Bo ich zasoby są ograniczone — ocenia współtwórca Quantum.
Jim Rogers, guru rynków, radzi, w co inwestować na emeryturę
Postaw na rolę i surowce
Wiele walut upadnie, wygrają surowce i żywność. Bo ich zasoby są ograniczone — ocenia współtwórca Quantum.
Jim Rogers, guru rynków, radzi, w co inwestować na emeryturę
Wiele walut upadnie, wygrają surowce i żywność. Bo ich zasoby są ograniczone — ocenia współtwórca Quantum.
Jim Rogers, guru rynków, radzi, w co inwestować na emeryturę
Wiele walut upadnie, wygrają surowce i żywność. Bo ich zasoby są ograniczone — ocenia współtwórca Quantum.
— Zostań rolnikiem. I ucz się o surowcach naturalnych, walutach oraz krótkiej sprzedaży — takie myślenie o inwestycjach na emeryturę poleca pokoleniu 30-40-parolatków Jim Rogers, guru rynków surowcowych.
Człowiek, który z Georgem Sorosem pogrążył funta i rzucił na kolana Bank Anglii, radzi Polsce, by przyjęła euro. I zaprzecza, by rynki surowcowe przeżywały bańkę spekulacyjną.
Jim Rogers to legenda świata inwestorów. W 1973 r. z Sorosem założył fundusz hedgingowy Quantum, który w ciągu dekady przyniósł ponad 4 tys. proc. zysku (SP500 wzrósł o niecałe 50 proc.). Pozwoliło to Rogersowi na niezależność finansową. W 1980 r., w wieku zaledwie 38 lat, przeszedł na emeryturę, by podróżować. W latach 1990-92 po raz pierwszy objechał świat motocyklem, a po kolejnych 10 powtórzył wyczyn samochodem. Trafił do "Księgi Rekordów Guinessa".
W 1998 r. powrócił do inwestycji, stworzył Rogers International Commodity Index. Do dzisiaj trzyma się rynku surowcowego, który uważa za najbardziej perspektywiczny.
— Wystarczy wziąć pod uwagę, że dobra naturalne nie są niewyczerpalne, ludzie zawsze będą musieli coś jeść, a wzrost areałów rolnych i wydajność są niewystarczające, by pokryć coraz większe zapotrzebowanie. To oznacza stały wzrost cen — wyjaśnia Jim Rogers.
W grudniu 2007 r. na szczycie boomu sprzedał dom w Nowym Jorku i przeniósł się do Singapuru. Unika akcji, skupia się na metalach szlachetnych i żywności. Uważa, że problemy finansowe rządów grożą upadkiem wielu walut, dla których jedyną bezpieczną alternatywą jest złoto. Większość instytucji finansowych, w tym banki z USA uważa za bankrutów. Uważa, że powinno się pozwolić na plajtę Grecji i Irlandii.
— Są bankrutem, dlaczego Niemcy, Polacy czy ktokolwiek inny ma płacić za błędy popełnione przez tamtejszych polityków — pyta Jim Rogers.
Wieszczy, że w ciągu 15-20 lat euro upadnie, podobnie jak wcześniej inne unie walutowe.
Siejcie i orajcie
Rogers obstawia długie pozycje w przypadku surowców i walut, krótkie — rynków wschodzących.
PB: Zna pan jakieś polskie spółki, inwestorów, ekonomistów?
Jim Rogers: Niezbyt dobrze. W zasadzie nie znam.
Kiedykolwiek inwestował pan w naszym kraju?
— Nie.
Więc Polska raczej z niczym się Panu nie kojarzy…
— Przeciwnie. Wiem, że to kraj, którego wielki potencjał był wielokrotnie blokowany przez historię.
Jak długo jeszcze będziemy rynkiem wschodzącym?
— Musicie się jeszcze znacznie rozwinąć. Ale nie przejmujcie się — lepiej być "emerging" niż "declining", jak na przykład Stany Zjecnoczone.
Powinniśmy wejść do strefy euro?
— Tak, o ile potraficie spełnić kryteria kwalifikacyjne i ich przestrzegać.
W Polsce jest wielu rolników. Warto się z nimi żenić?
— O tak! Albo samemu stać się farmerem.
Jakieś inne pomysły inwestycyjne na najbliższe 12 miesięcy?
— Żadnych.
To może w dłuższym terminie coś się znajdzie? Załóżmy, że za 20-30 lat przechodzę na emeryturę i chcę na niej godnie żyć…
— Zostań rolnikiem, przecież mówiłem. I ucz się o surowcach naturalnych, walutach oraz krótkiej sprzedaży.
To może pierwsza lekcja z załamania surowców w ostatnim tygodniu — jak długo może potrwać?
— Kto wie? Rynki zawsze przechodzą korektę.
Czyli dokupił pan ropę na spadkach?
— Nie.
To co ma pan teraz w portfelu?
— Długie pozycje w przypadku surowców i walut. Krótkie — rynków wschodzących i amerykańskich spółek technologicznych.
Więc nie boi się pan, że mamy bańkę na rynkach surowcowych?
— To nie jest bańka. Bańka dopiero się pojawi.
Rozmawiał Przemek Barankiewicz
Więcej o Jimie Rogersie w internecie na stronie ludzie.pb.pl/Jim-rogers
3 pytania do...
David Blanchflower: Zmniejszanie deficytów jest ryzykowne
1"PB": Twierdzi pan, że potrzebujemy inflacji. Do czego? David Blanchflower: Po pierwsze, inflacja da bankom centralnym okazję, by podnieść stopy, a to jest konieczne. Przy zerowych stopach nie mogą bowiem stymulować gospodarki. Po drugie, inflacja pomoże właścicielom nieruchomości na całym świecie odbić się od negatywnej pozycji kapitałowej [gdy dług przewyższa wartość nieruchomości — red.].
2"PB": Ale kryzys mamy już za sobą? David Blanchflower: Ekonomiści nie doceniają skali kryzysu i są przesadnymi optymistami co do przyszłości. To może skłonić banki do zacieśnienia polityki monetarnej, co przełoży się na drugie dno recesji i deflację, która jest dla gospodarki większym zagrożeniem niż inflacja. Poza tym politycy chcą redukować deficyty — to bardzo ryzykowny cel, biorąc pod uwagę, że działamy w recesji, która zdarza się raz na 100 lat. Poza tym cykle polityczne są krótsze niż gospodarcze.
3"PB": Trzeba działać? David Blanchflower: Jeśli władze nie zrobią więcej, by stymulować gospodarkę, istnieje ryzyko japońskiego scenariusza. Dlatego Fed powinien ruszyć z QE3 (trzecią odsłoną programu luzowania ilościowego — quantitative easing) i prawdopodobnie z QE4. Banki centralne powinny podnosić stopy procentowe dopiero wtedy, gdy zaczną rosnąć płace.
Rozmawiał: Przemek Barankiewicz
David Blanchflower, profesor Dartmouth University i były członek Komitetu Monetarnego Banku Anglii
Podpis: Przemek Barankiewicz, Tadeusz Stasiuk