Poziom strachu wśród polskich inwestorów
jest relatywnie niski - uważa Łukasz Wardyn, dyrektor zarządzający City
Index na Europę Środkową i Wschodnią.
Od wczoraj do długiej listy zagrożeń pesymiści mogą dodać kolejne.
Opublikowane doniesienia o utrzymującej się awersji do kredytu wśród Amerykanów
potwierdzają, że - co prawda - w kwietniu ekspozycja kredytowa zwiększyła
się o 1 miliard USD, jednakże rewizja z pierwszego kwartału wskazuje, iż wartość
kredytów zmniejszyła się w tym okresie o 12,1 miliarda USD. Przy tak niskich
stopach procentowych rynki czekają na hiper ekspansję, a nie rachityczny wzrost
miesięczny w parze z mocną rewizją w dół poprzednich danych.
Większość polskich inwestorów nadal uważa, że Polska jest wyjątkiem
ekonomicznym na skalę Europy. Oczekują wzrostów na GPW, a obecny stan traktują
jako przejściowy. W terminologii pięściarskiej uznali, że hossa jest chwilowo
zamroczona przez kryzys fiskalny zapoczątkowany w Grecji. Na razie trzeba więc
jedynie dotrwać do gongu, ale kolejne rundy będą wygrane. Dopóki kluczowe
poziomy na WIG (strefa 38000-39000) i WIG20 (strefa 2260-2270) są utrzymane,
takie rozumowanie może być uprawnione. Osobiście jednak wolę zachować
ostrożność, bo w sytuacji ewentualnego przebicia wspomnianych poziomów zagrożeń
nie będzie już można lekceważyć.
Tym bardziej, iż zdecydowanie większa nerwowość jest na złotym, który przebił
kluczowe wsparcia i spada. Warto zwrócić uwagę na parę GBP/PLN, której ceny
przebiły w zeszłym tygodniu 4,9, definitywnie potwierdzając trend wzrostowy.
Niebezpiecznie również prezentują się kwotowania CHF, który teraz od góry
testuje poziom poprzedniego oporu 2,96-2,99.
Różnica zdań między
inwestorami na polskich rynkach akcji i walut jest więc znaczna. Tym samym
sytuacja techniczna jest bardzo trudna. Czekamy na przywództwo z USA!
Łukasz Wardyn
Dyrektor zarządzający City Index na Europę Środkową i
Wschodnią
© ℗