To miała być jedna z największych afer w Polsce w ostatnich latach.
Według prokuratury i Centralnego Biura Antykorupcyjnego (CBA), podczas
prac Komisji Majątkowej (złożonej z reprezentantów państwa i Kościoła),
decydującej o zwrocie zagarniętych Kościołowi w PRL gruntów, miało
dochodzić do licznych nieprawidłowości, w tym przekazywania łapówek.
Akt oskarżenia w tej sprawie przeciwko dziewięciu osobom czeka na
wejście na wokandę krakowskiego sądu. Pierwsze posiedzenie
przygotowawcze zostało wyznaczone na 21 listopada. Będą wówczas
rozpatrywane wnioski oskarżonych o umorzenie postępowania. Jednym z
oskarżonych jest Marek P., były pracownik Służby Bezpieczeństwa i
pełnomocnik instytucji kościelnych przed Komisją Majątkową, zatrzymany
przez CBA we wrześniu 2010 r.
Świadek podejrzanym
Sprawa zaczyna się komplikować. Kilka dni temu zarzuty prokuratorskie
usłyszał kluczowy świadek oskarżenia, który szczegółowo opowiedział o
działalności Komisji Majątkowej — Dariusz M., były wieloletni wspólnik w
interesach Marka P. Prokuratura Rejonowa Bielsko-Biała — Południe
podejrzewa go o działanie na szkodę jednej ze spółek, w której zasiadał.
Wcześniej funkcjonariusze policji przeszukali jego dom.
— Z uwagi na dobro śledztwa prokurator odmówił udzielenia innych
informacji o jego toku — ucina Małgorzata Borkowska z prokuratury w
Bielsku-Białej.
Wiadomo, że śledztwo toczy się z zawiadomienia pełnomocnika spółki
Fregata, należącej do krakowskiego zakonu cystersów. Dariusz M. w
rozmowie z „PB” przekonuje, że zarzuty są absurdalne, a działania
prokuratury i policji to próba zastraszenia go.
— Wystąpiłem z prośbą o ochronę. Jestem przekonany, że to wszystko
dzieje się z inspiracji Marka P., który za wszelką cenę chce doprowadzić
do skazania mnie, a tym samym podważenia mojej wiarygodności. W takiej
sytuacji nie będę już nic mówił na temat Komisji Majątkowej. Nie chcę,
aby moja rodzina miała kłopoty. Nie rozumiem, jak to się stało, że ze
świadka ze statusem pokrzywdzonego stałem się podejrzanym — zastanawia
się Dariusz M.
Według Kazimierza Olejnika, byłego prokuratora krajowego, konsekwencje
postawienia zarzutów głównemu świadkowi oskarżenia mogą być bardzo
poważne.
— Może być podważona nie tylko jego wiarygodność. Jeśli świadek
stwierdzi, że obie sprawy — ta, w której zeznaje, i ta, w której
usłyszał zarzuty — mają coś wspólnego, będzie mógł odmówić zeznań.
Wówczas prokuratura będzie musiała uznać wszystkie złożone przez niego
zeznania za niebyłe — podkreśla były prokurator krajowy.
— W Polsce istnieje zasada swobodnej oceny dowodów i to od sądu zależy,
na ile stwierdzi, że postawione zarzuty mają znaczenie dla prowadzonej
sprawy — uważa Janusz Kaczmarek, były prokurator krajowy. Próbowaliśmy
skontaktować się z Markiem P. Bezskutecznie. W 2011 r. opuściłareszt po
wpłaceniu 1 mln zł kaucji. Zapewniał, że jest niewinny.
CBA swoje, prokurator swoje
Komisja Majątkowa pracowała przez ponad 20 lat. Formalnie została
rozwiązana 1 marca 2011 r. W tym czasie przekazała kościelnym osobom
prawnym nieruchomości o powierzchni 65 537 ha oraz rekompensaty i
odszkodowania wysokości 143,5 mln zł.
Według śledczych, część z tych decyzji — dotyczących wniosków składanych
przez instytucje kościelne reprezentowane przez Marka P. — miało być
podjętych z naruszeniem prawa. By zapewnić sobie przychylność, miał on
m.in. wręczyć 20 tys. zł łapówki Piotrowi P., członkowi komisji, a
jednocześnie wieloletniemu szefowi rady ekonomicznej diecezji płockiej.
Decyzje wydawane przez Komisję Majątkową badało CBA. W efekcie do
prokuratury trafiły zawiadomienia dotyczące przekazania kilkudziesięciu
gruntów. Większość spraw nie została wszczęta lub prokurator zdecydował
o umorzeniu śledztwa.
Miliarder i kościelna ziemia
Jednym z wątków dotyczących nieprawidłowości przy Komisji Majątkowej
jest sprawa nielegalnego handlu ziemią, w której mieli uczestniczyć
miliarder Tomasz D. oraz członkowie jego rodziny. Zostali oni oskarżeni
m.in. o pranie brudnych pieniędzy i wyłudzenie poświadczenia nieprawdy.
Rodzina D. kupiła około tysiąca hektarów gruntów pochodzących z Komisji
Majątkowej. W tym celu — według prokuratury — członkowie rodziny mieli
fikcyjnie meldować się na terenie gminy, w której nabywali grunty, i
przedstawić dokumenty stwierdzające ich uprawnienia rolnicze.
Powód? Zgodnie z prawem taki teren mogła kupić osoba, która jest
rolnikiem i mieszka na terenie danej gminy lub w sąsiedztwie.
Przedstawiciele rodziny D. nie przyznają się do winy. PAP podaje, że
Tomasz D. podczas jednej z rozpraw tłumaczył, że wszystkie dokumenty
związane z zakupem gruntów były przygotowywane przez prawników i
dostarczane notariuszowi.
— Czuję się niewinny — oświadczył, odmawiając odpowiedzi na pytania sądu
i oskarżenia.
— Według nas, mogło dojść do popełnienia przestępstwa. Trudno jednak
komentować decyzje prokuratur — mówi Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA.
Jednym z kluczowych problemów w całej sprawie okazał się status Komisji
Majątkowej. Śledczym wiele problemów sprawiła interpretacjaprzepisów.
Członkowie komisji nie byli funkcjonariuszami publicznymi, a co za tym
idzie — nie mogą odpowiadać za przestępstwa związane z pełnieniem
funkcji. Stąd zarzuty wobec nich są związane z nieprawidłowościami z
obrotem mieniem należącym do skarbu państwa i samorządów.