Komu bardziej wierzyć — sondażom czy wskazaniom bukmacherów?
Ci drudzy mają znacznie więcej do stracenia, ale zachowują zimną krew w temacie potencjalnego brexitu — prawdopodobieństwo takiego scenariusza nie przekraczało w środę 40 proc. Tymczasem rozpoczęta została zmasowana akcja mająca przekonać niezdecydowanych do oddania konkretnego głosu.
Z jednej strony eurosceptyczna prasa (bulwarówka „The Sun”), z drugiej — pracodawcy oraz minister finansów George Osborne, którzy odwołują się wprost do kieszeni obywateli. Pierwsi straszą redukcjami zatrudnienia, drudzy podwyżkami podatków.
Inwestorzy po dość emocjonalnych reakcjach na początku tygodnia w środę byli nieco bardziej wyważeni — wprawdzie do publikacji wyniku referendumryzyko się utrzyma, ale tak silna wyprzedaż może już się nie powtórzyć, o ile bukmacherzy nie zaczną wyceniać ryzyka brexitu na ponad 50 proc.
Tylko że Wielka Brytania to nie pępek świata. Potencjalne ryzyko tli się znów w Chinach, po tym jak odczyty makro wypadły gorzej od oczekiwań, w maju spadły rezerwy walutowe, a Ludowy Bank Centralny ustalił kurs juana względem dolara na najniższym poziomie od pięciu lat. Narastanie problemu może uderzyć w nastroje w Azji, ale również wokół rynków wschodzących.
Te mogą mieć też problem przez amerykański Fed, bo raczej nie należy spodziewać się, aby jego członkowie tak łatwo godzili się z projekcjami rynków finansowych zakładającymi niewielkie prawdopodobieństwo podwyżki stóp w tym roku.
Podpis: Marek Rogalski główny analityk walutowy DM BOŚ
