Po dwóch dniach solidnych zniżek cen ropy naftowej, wczoraj ceny tego surowca dynamicznie odrabiały spadki. Notowania ropy naftowej Brent zwyżkowały o około 5%, a cena ropy WTI aż o 6%. W przypadku obu gatunków ropy naftowej, nadal jednak średnioterminowo mamy do czynienia z konsolidacją notowań.
Wczoraj na uwagę na rynku ropy zasługiwały dane dotyczące zapasów paliw w Stanach Zjednoczonych, opublikowane przez Departament Energii (DoE). Pokazały one, że w poprzednim tygodniu zapasy ropy naftowej w USA zwyżkowały aż o 8,49 mln baryłek i dotarły do poziomu 424,2 mln baryłek – podczas gdy jeszcze na początku tygodnia oczekiwano ich zniżki o około pół miliona baryłek.
Tak wyraźny wzrost zapasów ropy naftowej w standardowych uwarunkowaniach rynkowych wywołałby istotną zniżkę notowań tego surowca. Jednak tym razem, nie wynikał on ze spadku popytu na ten surowiec, lecz z zapowiadanego wcześniej uwolnienia części rezerw strategicznych ropy naftowej w USA. Wzrost zapasów był więc kombinacją nadprogramowych 7 mln baryłek z rezerw, jak również delikatnego spadku eksportu ropy naftowej z USA. Obie te informacje miały neutralny wydźwięk.
Tymczasem więcej uwagi przyciągały dane dotyczące zapasów benzyny w USA. W poprzednim tygodniu spadły one o 3,61 mln baryłek, czyli o dwa razy więcej niż oczekiwano. W tym przypadku, duży spadek zapasów był wypadkową dwóch czynników. Pierwszym z nich był wzrost popytu na paliwa w USA, który wynika z rozpoczynającego się sezonu letnich wyjazdów. Z kolei drugim, bardziej długoterminowym, czynnikiem jest mniejsza liczba rafinerii – o ile ich aktywność w poprzednim tygodniu zwyżkowała, to w ostatnich latach w USA część rafinerii się zamknęła i obecnie mniejsza ich liczba musi zaspokoić potrzeby rosnącego sezonowo popytu.
© ℗