Bilans ostatniego tygodnia na przeważającej
większości giełd wypadł zdecydowanie po myśli grających na wzrosty. Nasz główny
indeks WIG20 skutecznie rozprawił się z dotychczasowymi tegorocznymi szczytami,
naruszając nawet rejon 2100 punktów.
Od lokalnego dołka z 10 lipca oznacza to niebagatelny rajd o 15 proc., jednak
prawdziwie imponujące wrażenie robi zwyżka o 70 proc. w ciągu 5 miesięcy od
wytyczenia dna bessy (kluczowy dla wszystkich parkietów amerykański S&P500
podchodzi pod 1000 pkt, a względem analogicznego minimum zyskał niemal połowę).
Wynik w Warszawie byłby jeszcze lepszy, gdyby nie fatalne zachowanie na tle
rynku walorów TP SA, która z racji dużej kapitalizacji odgrywa rolę przewodniego
hamulcowego.
Artykuł dostępny dla subskrybentów i zarejestrowanych użytkowników
REJESTRACJA
SUBSKRYBUJ PB
Zyskaj wiedzę, oszczędź czas
Informacja jest na wagę złota. Piszemy tylko o biznesie
Poznaj „PB”
79 zł7,90 zł/ miesiąc
przez pierwsze 3 miesiące
Chcesz nas lepiej poznać?Wypróbuj dostęp do pb.pl przez trzy miesiące w promocyjnej cenie!
Bilans ostatniego tygodnia na przeważającej
większości giełd wypadł zdecydowanie po myśli grających na wzrosty. Nasz główny
indeks WIG20 skutecznie rozprawił się z dotychczasowymi tegorocznymi szczytami,
naruszając nawet rejon 2100 punktów.
Od lokalnego dołka z 10 lipca oznacza to niebagatelny rajd o 15 proc., jednak
prawdziwie imponujące wrażenie robi zwyżka o 70 proc. w ciągu 5 miesięcy od
wytyczenia dna bessy (kluczowy dla wszystkich parkietów amerykański S&P500
podchodzi pod 1000 pkt, a względem analogicznego minimum zyskał niemal połowę).
Wynik w Warszawie byłby jeszcze lepszy, gdyby nie fatalne zachowanie na tle
rynku walorów TP SA, która z racji dużej kapitalizacji odgrywa rolę przewodniego
hamulcowego.
U schyłku tygodnia tempo zwyżek przybrało na sile, wywołując w wielu
przypadkach werbalną erupcję pokładów optymizmu. Coraz częściej pojawiają się
sugestywne pytania typu: „czy to już hossa?”, niedwuznacznie serwujące
podprogowy prozakupowy przekaz. Rozprzestrzeniają się w portalach, przebijają
się już do telewizyjnych wiadomości. Na emocje działa wspomniana skala zwyżki
dokonanej w ciągu zaledwie kilku miesięcy, jednak znów popełnia się ten sam błąd
ignorancji faktu, że są to zyski już zrealizowane, historyczne. Czy i tym razem
ekstrapolacja tej tendencji w przyszłość okaże się zgubna i zwabiony tłum znów
zgasi przysłowiowe światło?
Poniedziałkowy poranek przyniósł nawet wyznaczenie nieco wyższych szczytów
niż w piątek (2131 pkt), jednak pojawiła się znów kontra sprzedających i
falowanie pod 2100 pkt trwa. Sprężyna na kontraktach indeksowych również coraz
bardziej się naciąga (już niemal 100 tys. otwartych pozycji na serii
wrześniowej). Im dłużej to trwa, tym silniejsza staje się pokusa zaksięgowania
zysków i obecnie naprawdę wiele wskazuje na to, że potencjał wzrostów jest
bliski wyczerpania. Silnym argumentem jest ni mniej, ni więcej ilość pieniądza
skorego do dalszego zaangażowania w grę na zwyżki. Precyzując: ilość ta jest
wątła. Za ostatnimi wzrostami w dużej mierze stoi zagranica, co widać po
umacniającym się złotym. W pewnym stopniu (na ile stan rachunków pozwala)
podłączyły się również TFI, w jeszcze mniejszej skali inwestorzy indywidualni,
którzy nie polegli na bessie.
Ogólnie jednak na ponowny szturm na jednostki agresywnych funduszy nie ma
szans. Utracone solidne pieniądze, poczucie zmanipulowania (przemilczanie ryzyka
inwestycji i to u schyłku hossy) oraz brak zaufania do wszelkiej maści
samozwańczych doradców to czynniki każące sądzić, że grono klientów funduszy
mocno się zawężyło. Nawet jeśli część z nich przetrzymała dołki bessy, to
długoterminowe zmęczenie notowanymi minusami skłania ich do wyjścia z rynku
choćby na mniejszych stratach bądź co szczęśliwsi nawet wyjdą „na zero”.
Mniejsza grupa tych,. którzy zakupili już w br. woli nie czekać na kosmiczne
zyski, a raczej wziąć to co jest gdyż bessa pokazała dobitnie ulotny charakter
papierowych profitów. Tu tkwi więc zalążek większej podaży, której raczej nie
zrównoważy napływ świeżej gotówki. Zagranica przy nawrocie jakichkolwiek
turbulencji i zwiększeniu nerwowości na rynkach dokona szybkiej ewakuacji z
akcji, nie przejmując się czy rynek spada 3 czy 6 proc. w ciągu sesji. Osobnym
czynnikiem stojącym za przesadną skalą zwyżek jest sama w sobie trwająca mizeria
gospodarcza, a faktu tego diametralnie nie zmienią nieco cieplejsze odczyty
danych. Dlatego podsumowując, do rzekomej nowej hossy zapowiadanej dopiero
dziś, należy podchodzić z rezerwą. Pomimo trwającej recesji zachowanie rynków
wskazuje na silne globalne ożywienie i definitywne pokonanie kryzysu. Większość
tego fałszywego poczucia spokoju budowana jest na gigantycznym pompowaniu
pieniędzy, a to ostatecznie ma krótkie nogi gdyż nie tylko psuje gospodarkę ale
przede wszystkim rozmywa jakąkolwiek odpowiedzialność. Odwoływanie się do
wcześniej spalonych, zawodnych metod postępowania w oparciu o lawinową nadpodaż
rządowych pieniędzy (TARP, plany Paulsona, przejmowanie upadłych banków i
finansowanie kulejących gałęzi przemysłu) to zalążek jeszcze większego, śmiem
twierdzić: terminalnego kryzysu w przyszłości. Pomiędzy te dwa punkty na osi
czasu, naznaczone obecnym a przyszłym załamaniem zdąży się wcisnąć kredytowane
ożywienie o charakterze raczej pagórkowatym, nie potwierdzone adekwatnym
wzrostem produktywności.
Póki co trzymamy palce na klawiszu, czujnie wypatrując wykonania zlecenia
„sprzedaj”, po to by nowe zastępy nieświadomych (w dużo mniejszej liczbie niż
2-3 lata temu) mogły od nas kupić, zwabieni mirażami zysków.
Bartosz Stawiarski, Wealth Solutions
To musisz wiedzieć dziś rano
Codzienny newsletter z najważniejszymi informacjami dla inwestorów.
ZAPISZ MNIE
×
To musisz wiedzieć dziś rano
autor: Kamil Zatoński
Wysyłany codziennie
Codzienny newsletter z najważniejszymi informacjami dla inwestorów.
ZAPISZ MNIE
Administratorem Pani/a danych osobowych będzie Bonnier Business (Polska) Sp. z o. o. (dalej: my). Adres: ul. Kijowska 1, 03-738 Warszawa. Administratorem Pani/a danych osobowych będzie Bonnier Business (Polska) Sp. z o. o. (dalej: my). Adres: ul. Kijowska 1, 03-738 Warszawa. Nasz telefon kontaktowy to: +48 22 333 99 99. Nasz adres e-mail to: rodo@bonnier.pl. W naszej spółce mamy powołanego Inspektora Ochrony Danych, adres korespondencyjny: ul. Ludwika Narbutta 22 lok. 23, 02-541 Warszawa, e-mail: iod@bonnier.pl. Będziemy przetwarzać Pani/a dane osobowe by wysyłać do Pani/a nasze newslettery. Podstawą prawną przetwarzania będzie wyrażona przez Panią/Pana zgoda oraz nasz „prawnie uzasadniony interes”, który mamy w tym by przedstawiać Pani/u, jako naszemu klientowi, inne nasze oferty. Jeśli to będzie konieczne byśmy mogli wykonywać nasze usługi, Pani/a dane osobowe będą mogły być przekazywane następującym grupom osób: 1) naszym pracownikom lub współpracownikom na podstawie odrębnego upoważnienia, 2) podmiotom, którym zlecimy wykonywanie czynności przetwarzania danych, 3) innym odbiorcom np. kurierom, spółkom z naszej grupy kapitałowej, urzędom skarbowym. Pani/a dane osobowe będą przetwarzane do czasu wycofania wyrażonej zgody. Ma Pani/Pan prawo do: 1) żądania dostępu do treści danych osobowych, 2) ich sprostowania, 3) usunięcia, 4) ograniczenia przetwarzania, 5) przenoszenia danych, 6) wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania oraz 7) cofnięcia zgody (w przypadku jej wcześniejszego wyrażenia) w dowolnym momencie, a także 8) wniesienia skargi do organu nadzorczego (Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych). Podanie danych osobowych warunkuje zapisanie się na newsletter. Jest dobrowolne, ale ich niepodanie wykluczy możliwość świadczenia usługi. Pani/Pana dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Zautomatyzowane podejmowanie decyzji będzie się odbywało przy wykorzystaniu adekwatnych, statystycznych procedur. Celem takiego przetwarzania będzie wyłącznie optymalizacja kierowanej do Pani/Pana oferty naszych produktów lub usług.