Sesja kończąca ubiegły tydzień w USA
była kolejną bez wyrazu, emocji i znaczenia. Indeksy tylko na początku
utrzymywały się na plusach, ale kiedy już podaży udało się doprowadzić do
jednoprocentowej zniżki sytuacja ustabilizowała się i druga część dnia
przebiegła na wyraz spokojnie.
Europejskie informacje o rekordowo dużym spadku niemieckiego PKB (-3,8
proc.) amerykańskie rynki jak zawsze zlekceważyły. Podobnie „znaczenie” miały
dane o produkcji przemysłowej w Stanach, która skurczyła się w ciągu miesiąca o
0,5 proc., czyli najmniej od 6 miesięcy. Pojawiły się co prawda komentarze, że
to już wyraźny sygnał zbliżającego się zakończenia kryzysu, ale giełdom to nie
pomogło. Bykom nie pomógł też zaskakująco dobry wynik indeksu NY Empire State
opisującego rozwój gospodarczy w rejonie Nowego Yorku. Wskaźnik zamiast
oczekiwanych –14 pkt. wyniósł tylko – 4 pkt. i choć wartość ujemna nadal
wskazuje kurczenie się gospodarki w okręgu to jest to kurczenie już symboliczne.
Symbolicznymi nie można nazwać dzisiejszych spadków giełdy japońskiej, która
zniżkowała ponad dwa procent po tym jak Panasonic (światowy lider produkcji
plazmowych telewizorów) oraz drugi największy Japoński bank Mizuho ogłosiły
straty.
Amerykańskie rynki od trzech dni utrzymują się w wąskiej konsolidacji. Dziś
również to zachowanie powinno się powtórzyć z uwagi na kompletny brak impulsów
makro i mikro. Większe zmiany będą miały miejsce jeżeli amerykański rynek
dotknie niedawnego oporu 875 pkt. i go przełamie. Szanse jednak na tak wyraźny
ruch przy „pustynnym” kalendarium są moim zdaniem zerowe.
Na krajowym rynku piątek popyt rozpoczął ze sporym impetem. WIG20 rósł
o 1,5 proc. i wydawało się, że fatalne wieści z gospodarki niemieckiej nie będą
miały większego znaczenia. Nadzieje na optymizm szybko jednak znikły po tym jak
zachodnie parkiety nie wytrzymały presji podaży i zeszły na minusy. GPW
natychmiast podążyła ich tropem.
Mimo postępującej przeceny na rynku mocno trzymał się KGHM zyskujący po
ogłoszeniu znacznie lepszych od oczekiwań wyników za pierwszy kwartał. Dzięki
postawie tej spółki WIG20 tylko w południe na chwilę zszedł poniżej poziomu
czwartkowego zamknięcia, a poziom 1800 pkt. po raz kolejny skutecznie się
obronił. Jak się okazało to były jedyne wydarzenie piątkowego handlu.
W końcówce sesji kupujący próbowali jeszcze odrobić choćby część z
początkowych plusów jednak fiksing przekreślił i te nadzieje. Ostatecznie na
symbolicznym obrocie, który nie sięgnął nawet miliarda złotych, rynek zanotował
równie symboliczny wzrost. Sesja po części była powtórką wczorajszej kiedy to
również nic istotnego się nie wydarzyło. Podsumowując cały tydzień można
powiedzieć, że podobnie jak amerykański rynek dalej tkwimy w konsolidacji.
Strefa 1800-1900 trzyma się mocno. Granie w tak wąskim zasięgu jest niemożliwe
na dłuższy czas, więc można zaryzykować tezę, że w rozpoczynającym się tygodniu
zobaczymy wybicie. W tej chwili bardziej prawdopodobna jest nadal korekta,
ponieważ wraz ze spadającym obrotem zmniejsza się też zainteresowanie rynkiem
nowych graczy, a bez nowego kapitału dalszych wzrostów być nie może. Scenariusz
ten wspiera rozpoczynający się poniedziałek w którym brak danych makro
spowoduje, że czeka nas kolejny dzień bez historii.
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse
© ℗