Inwestycja w światowej klasy dzieła sztuki będzie w zasięgu ręki. Tanio nie będzie, ale historyczne zyski są zachęcające
Inwestycje alternatywne — w tym sztuka — cieszą się coraz większym
zainteresowaniem. Ich zaletą jest brak korelacji z rynkami finansowymi.
Mogą też być bardziej zyskowne, zwłaszcza w długim terminie.
Zysk bez podatku
W ubiegłym roku indeks sztuki Mei Moses Index All Art (MMI) zyskał 10,2
proc., podczas gdy S&P 500, obejmujący 500 największych firm notowanych
na nowojorskich giełdach New York Stock Exchange i Nasdaq, nie zmienił
wartości. MMI bije również wskaźnik akcji w dłuższych terminach. W ciągu
ostatnich pięciu lat zyskał 7,7 proc., a w ciągu dziesięciu 4,6 proc. W
tym czasie S&P 500 zmienił wartości odpowiednio o 0,75 proc. i -4,75
proc.
Sztuka dobrze więc dywersyfikuje portfel inwestycyjny. Ma jeszcze
dodatkową zaletę w porównaniu z inwestycjami w papiery wartościowe,
fundusze inwestycyjne i lokaty bankowe. Nie wymaga odprowadzenia
19-procentowego podatku od zysku, jeżeli dzieło sprzeda się nie
wcześniej niż po sześciu miesiącach od jego kupna. Inwestycja w sztukę
ma jednak również ujemne strony — jest długoterminowa i mało płynna.
Na szybki zysk nie ma co liczyć, zwłaszcza że i na tym rynku trafiają
się złe lata. Wystarczy przypomnieć rok 2009, kiedy MMI stracił na
wartości 23,5 proc., podczas gdy indeks amerykańskich akcji tyle samo
zyskał. Był to największy spadek od 1991 r. Nastąpił jednak po pięciu
latach zwyżek sięgających średnio 20 proc. rocznie. Wskaźnik szybko też
zaczął odzyskiwać formę — już w następnym roku wzrósł o 16,6 proc.
Trzeba też wziąć pod uwagę, że był to zaledwie drugi tak duży spadek od
czasu wielkiego kryzysu z przełomu lat 20. i 30. XX w. i nie wpłynął
istotnie na zwrot w długim terminie.
Ponad 25 proc. w rok
Na wzrost zainteresowania inwestycjami w sztukę zwraca uwagę firma
Capgemini, która co roku bada preferencje inwestycyjne zamożnych osób w
ponad 70 krajach.
Z najnowszego raportu World Wealth Report wynika, że pozytywny wpływ na
rynek sztuki ma coraz większa jego przejrzystość, publikacja indeksów
sztuki i tworzenie nowych oraz dobre wyniki funduszy inwestycyjnych.
Londyńska Fine Art Fund zarządza już 100 mln USD i może się pochwalić
średniorocznymi zyskami wysokości 25,5 proc. Tworzy też fundusze
specjalistyczne, które np. koncentrują się na modnej ostatnio sztuce
chińskiej i bliskowschodniej.
Minimalna wpłata do funduszu sztuki jest wysoka — trzeba mieć od 100 do
250 tys. USD (330-825 tys. zł), ale chętnych nie brakuje. Przybywa więc
firm umożliwiających inwestycje grupowe i instytucji takich jak Art Fund
Association i Art Investment Council, których celem jest wypracowanie
standardów pracy na styku sztuki i biznesu.
— Według Art and Finance Report w 2010 r. aktywa funduszy sztuki sięgały
760 mln USD, w 2011 r. było to już 960 mln — mówi Karolina Nowak,
zarządzająca portfelem Art Investments w Wealth Solutions.
Podkreśla jednak, że mimo wzrostu ich aktywności oraz aktywów wciąż
stanowią one zaledwie 8,4 proc. rynku, który w ubiegłym roku wart był
ponad 11,5 mld USD. Sztuka wciąż pozostaje więc domeną kolekcjonerów, a
nie inwestorów, choć granica między nimi może być płynna. Philip
Hoffman, dyrektor generalny grupy Fine Art Fund, uważa jednak, że to się
zmieni, ponieważ na świecie przybywa milionerów, zwłaszcza w Chinach,
Brazylii i Indiach. Zainteresowanie Chińczyków rodzimą sztuką już
napędziło wzrost jej cen. W ubiegłym roku zdrożała średnio o 20 proc.,
ponad dwa razy więcej niż sztuka światowa.
Klimt w portfelu
Stopy zwrotu z dzieł zachodnich artystów pobudzają wyobraźnię.
Inwestycja w nie dla większości Polaków jest jednak niedostępna ze
względu na możliwości finansowe.
— Z tego powodu warto oprzeć się na pomocy ekspertów dobrze znających
światowy rynek sztuki oraz inwestować w grupie, dzięki której będziemy
mogli pozwolić sobie na zakup dzieł niedostępnych dla większości
indywidualnych nabywców — przekonuje Karolina Nowak.
Możliwość taką da nowy produkt Wealth Solutions — Art Investments.
Aktywa Art Investments będą w 70 proc. inwestowane w dzieła uznanych
artystów zagranicznych, a tylko w 30 proc. w polskich. Przy wyborze prac
będzie pomagał Oliver Shuttleworth z Fine Art Brokers — jednej z
największych firm specjalizujących się w doradztwie na rynku sztuki.
Specjalista przez osiem lat był wicedyrektorem Departamentu
Impresjonizmu i Sztuki Nowoczesnej w londyńskim Sotheby’s. Portfel
zdominują więc reprezentanci sztuki tych okresów, tacy jak Klimt, Monet
czy Matisse.
— Część polska będzie reprezentowana przez malarstwo współczesne.
Będziemy kupować dzieła artystów, którzy już zdobyli uznanie na
międzynarodowych rynkach, i młodych, którzy mają szansę na taki sukces —
wyjaśnia Karolina Nowak.
Minimalna wpłata do Art Investments wynosi 50 tys. zł. Wysoka jest
opłata wstępna — 9 proc. wartości wpłaty plus VAT. Mniej natomiast niż w
specjalistycznych funduszach, bo 2,5 proc. plus VAT, kosztować będzie
zarządzanie (opłata pobierana z kapitału zebranego w spółce). Dodatkowo
Wealth Solutions zastrzega sobie 30-procentowy udział w zyskach. Można
ich oczekiwać za 5-7 lat. Pierwsza subskrypcja zacznie się 10 września,
kolejne będą organizowane trzy razy w roku.