Trzy kobiety, pięć żywiołów

Agnieszka Rodowicz
opublikowano: 27-09-2018, 22:00

Matka i dwie córki stworzyły markę naturalnych mydeł i kosmetyków dla kobiet w różnym wieku, z różnymi temperamentami i potrzebami.

Hanna Kurcińska i jej mąż, oboje po chemii na Uniwersytecie Warszawskim, przez lata pracowali w innych branżach. W 2000 r. zdecydowali się otworzyć małe laboratorium chemiczne.

— Przeprowadzaliśmy w nim na zlecenie badania składników do produkcji karm dla psów i kotów — mówi Hanna Kurcińska.

Dostawali coraz więcej coraz poważniejszych zleceń i zatrudnili kilka osób. Już 25 lat temu kupili posiadłość w rejonie grójeckich sadów jabłkowych, w pobliżu swojego laboratorium, więc przenieśli się na wieś. Było sielsko, cieszyli się przyrodą i spokojem.

Po godzinach — krem

Pewnego razu przyjechały na weekend koleżanki Hanny Kurcińskiej ze studiów. Jedna chemiczka, druga zielarka. „Zróbmy sobie krem” — rzuciły pomysł. Zaczęły się bawić w laboratorium, które w weekend nie pracowało.

— Przypomniałam sobie wtedy, że już lata temu, gdy kupiliśmy ten domek na wsi, miałam pomysł, by przeprowadzić się i robić tam naturalne kosmetyki — wspomina Hanna Kurcińska.

Ale wtedy była w Polsce totalna pustynia, jeśli chodzi o bazę surowcową, nie było też popytu na takie produkty, a Kurcińscy mieli trójkę małych dzieci. Teraz sytuacja była diametralnie inna. Hanna Kurciańska szybko podjęła decyzję, by tym razem pójść za swoim pomysłem. I wzięła się za jego realizację. W 2012 r. pojechała razem z młodszą córką na targi kosmetyczne w Norymberdze, żeby zobaczyć, jak ten rynek wygląda na Zachodzie. Potem znalazła podyplomowe Studium Kosmetologii na Wydziale Biotechnologii i Nauk o Żywności Politechniki Łódzkiej.

— Studia bardzo mi się podobały. Fascynowały mnie procesy technologiczne, nauka o surowcach, perfumeria i chemia zapachów, jak również dermatologia, mikrobiologia, immunologia i aromaterapia. Chłonęłam wykłady jak gąbka, nie opuściłam żadnych zajęć — opowiada Hanna Kurcińska.

— I przestała mieć dla nas czas. Wcześniej nam pomagała, często razem spędzaliśmy czas. Teraz albo była w Łodzi, albo się uczyła, albo robiła kosmetyki w laboratorium. Ale byliśmy z mamy dumni — mówi jej córka Agata Borzym, która w tym czasie też była już mamą.

Uzbrojona w fachową wiedzę chemiczka zaproponowała koleżankom wspólne stworzenie firmy produkującej naturalne kosmetyki. Okazało się jednak, że wcale nie mają na to ochoty. Wtedy jej córki, Agata Borzym i Gabriela Kurcińska, powiedziały: „Mamo, nie martw się. My to z tobą zrobimy”.

Praktyka czyni mistrza

Z pomocą męża Hanny Kurcińskiej, ojca Agaty i Gabrieli, zbudowały na wsi małą manufakturę kosmetyczną. Składała się z biura, laboratorium, magazynu i przeszklonej mydlarni, z której widać było naturę.

Na początku maja 2013 r. laboratorium zostało otwarte. Hanna Kurcińska stanęła w progu i powiedziała do córek:

„Tu macie receptury, róbcie”.

— Krem rozprysnął się po ścianie, bo mieszadło poszło nie tak. Laboratorium zostało ochrzczone — śmieje się Hanna Kurcińska.

Ale zanim sprzedały pierwsze mydła, upłynęło wiele miesięcy. Na zagranicznych portalach i w podręcznikach szukały informacji o recepturach, składnikach, technologiach. Przetestowały ze 100 receptur tradycyjnych mydeł, zanim wybrały kilkanaście. Nie musiały się spieszyć ze stawianiem firmy na finansowe nogi, więc dużo czasu poświęciły na naukę i dopracowywanie receptur. Z czasem uznały, że są gotowe, by je pokazać. Z mydłami pojechały na warszawski Bio Bazar, pierwszy w stolicy targ z naturalną żywnością. Potem pojawiły się kolejne targi produktów naturalnych, na których ich kosmetyki cieszyły się coraz większym powodzeniem. Klienci na bieżąco dzielili się wrażeniami, mówili, które zapachy im się podobają, czego potrzebują.

— Dzięki temu miałyśmy wskazówki, jak budować dalszą ofertę — mówi Agata Borzym.

Stworzyły pierwszą stronę internetową i sklep. Wtedy produkowały około 40 kostek mydeł dziennie. Dziś powstaje kilkaset różnych produktów.

— Mogłoby ich być jeszcze więcej, pomysłów mamy mnóstwo — twierdzi Hanna Kurcińska.

Ale, jak zaznacza Agata Borzym, każdy surowiec i gotowy kosmetyk muszą mieć odpowiednie badania, atesty, analizy. Trzeba też znaleźć dostawców najlepszych surowców, opakowań, stworzyć identyfikację wizualną. To ogrom pracy.

Od manufaktury do fabryki

Jedyne, czego nie musiały szukać, to rynki zbytu. Klienci sami do nich przychodzili. Podobnie jak pracownicy — m.in. koleżanka Hanny Kurcińskiej ze studiów, specjalistka od zapachów. I druga, chemiczka, która zdecydowała się zamknąć swoją firmę, pójść na studia z dziedziny jakości i bezpieczeństwa kosmetyków i zacząć pracę w Hagi Cosmetics. Dziś jest w niej safety asesorem (specjalista, który ocenia bezpieczeństwo kosmetyków), dzięki czemu już podczas tworzenia receptury mogą uzgadniać wybór surowców. Ponadto we własnym laboratorium prowadzą badania składników i gotowych produktów. Na zewnątrz zlecają jedynie badania mikrobiologiczne.

— Każda nowa osoba wniosła dużą wartość i przyczyniła się do rozwoju firmy — twierdzi Hanna Kurcińska.

Nazwa marki Hagi Cosmetics pochodzi od pierwszych liter imion właścicielek: HAG. „I” oznacza: i wszyscy inni.

— Przeszłyśmy drogę od małej manufaktury, w której wszystko robiłyśmy same, do firmy stawiającej fabryczkę kosmetyków — mówi Agata Borzym.

Hagi Cosmetics. Nazwa marki kosmetyków naturalnych pochodzi od pierwszych liter imion właścicielek firmy: Hanny Kurcińskiej, Agaty Borzym, Gabrieli Kurcińskiej. „I” oznacza: i wszyscy inni. Na zdjęciu obok: Hanna Kurcińska (z prawej) z córką Agatą Borzym i wnukami Hanią i Jasiem.

Czysta natura. Początkowo w ofercie Hagi były mydła, potem pojawiły się świece, produkty do kąpieli, balsamy do ciała, kremy... Kategorie kosmetyków (np. dla alergików, kobiet w ciąży itd.) zostały przyporządkowane żywiołom, a im — odpowiednia kolorystyka, ikonki i grafika.

Odbyło się to metodą małych kroków, dzięki własnym oszczędnościom i bieżącym zyskom.

— Dziś wiem, że gdybym nie stworzyła Hagi Cosmetics z córkami, nie byłoby to tak udane przedsięwzięcie. Po pierwsze dlatego, że każda z nas jest inna, mamy też inne potrzeby. Każda chciała mieć odpowiednie dla siebie kosmetyki. Agata potrzebowała mocnych, intensywnych zapachów, Gabriela — kosmetyków do skóry atopowej, alergicznej, a ja — dla dojrzałej. Dzięki temu mamy szeroką ofertę. Po drugie, córki wniosły do przedsięwzięcia nowe młode spojrzenie, świeżość i energię — uważa Hanna Kurcińska.

Szybko trzeba było zwiększyć produkcję i zatrudnić przy niej kolejne osoby. Z czasem właścicielki musiały więc zrezygnować z samodzielnego robienia kosmetyków i zająć się zarządzaniem.

Zarządzanie różnorodnością

Obie siostry przeszły program akceleracyjny „Biznes w kobiecych rękach” fundacji Sieć Przedsiębiorczych Kobiet. Przez pół roku uczestniczyły w różnych szkoleniach okołobiznesowych. Wszystkie trzy znakomicie się uzupełniają. Agata Borzym rozwinęła kreatywność na studiach z wiedzy o teatrze w Akademii Teatralnej w Warszawie. Ponieważ ma ścisły, analityczny umysł, zajmuje się częścią finansową przedsięwzięcia, kontaktami z dostawcami surowców i tworzeniem receptur. Do niedawna na jej głowie była też sprzedaż. Teraz jej zadaniem jest przede wszystkim rozwój firmy. Gabriela Kurcińska, specjalistka od marketingu, od początku pilnowała, by stworzyć spójną markę i jej wizerunek. Zajmowała się też badaniami rynku, działem HR i działaniami okołoreklamowymi.

— Ja nie robię nic specjalnego, ale spinam wszystko w całość. Córki uzgadniają ze mną ostateczny skład produktu, wspólnie podejmujemy najważniejsze decyzje i przyjmujemy ludzi do pracy — mówi Hanna Kurcińska.

Razem z Agatą Borzym współpracuje też ze studiem graficznym przy tworzeniu identyfikacji wizualnej i serii opakowań. Wszystkie trzy wybierają zapachy. Przede wszystkim takie, które im się podobają. Każda z nich ma inny charakter, co czasami rodzi konflikty, ale częściej powoduje, że firma dynamicznie się rozwija.

— Agata jest odważna, ma temperament, lubi ryzyko. Czasami ją w tym hamowałam, ale też uczyłam się od niej odwagi, podejmowania wyzwań — twierdzi Hanna Kurcińska.

O drugiej córce, Gabrieli, mówi tak: — Najmłodsza, ale najrozsądniejsza, wyważona, sumienna, rzetelna. Niby niewidoczna, ale kiedy kilka miesięcy temu urodziła bliźniaki i przestała pracować, na jej miejsce trzeba było zatrudnić dwie osoby — uważa Hanna Kurcińska.

Agata Borzym dodaje: — Gabriela potrafi tonować konflikty, mądrze nimi kierować, by stanowiły siłę rozwojową, a nie destrukcyjną — ocenia starsza siostra.

Piąty element

Po mydłach w ofercie Hagi Cosmetics pojawiły się świece i produkty do kąpieli: sole i pudry. Te ostatnie to innowacyjna interpretacja tradycyjnych kul do kąpieli. Potem weszły do oferty cukrowe scruby i pomady do ciała w sztyfcie. Za pomadę z olejem monoi w 2016 r. dostały pierwszą nagrodę: Glammies magazynu „Glamour”. Kolejnymi produktami, wyróżnionymi w 2017 r., tym razem przez magazyn „Twój Styl”, były balsamy do ciała oraz multikrem do twarzy, rąk i ciała, wakacyjna odpowiedź Hagi na kompleksową pielęgnację skóry i limity bagażowe. A także puder z kozim mlekiem nagrodzony tytułem Best Beauty Buys magazynu „InStyle”. Każda nagroda zwiększała sprzedaż i powodowała dalszy rozwój firmy.

— Bardzo ucieszyła nas ostatnia nagroda, Kukbuk Poleca, wręczana przez magazyn „Kukbuk” lokalnym producentom — mówi Hanna Kurcińska.

— Znalazłyśmy się w gronie wyróżnionych, kreatywnych i pracowitych ludzi, którzy od zera, pracą swoich rąk tworzą naturalne i zdrowe produkty — dodaje Agata Borzym.

— Bez żadnej filozofii kategorie kosmetyków Hagi przyporządkowałyśmy żywiołom, a im — odpowiednią kolorystykę, ikonki i grafikę — twierdzi Hanna Kurcińska.

Dla kobiet w ciąży jest żywioł wody, kobiety aktywne to ogień, spokojne i zrównoważone symbolizuje ziemia, a alergiczki — powietrze. Są jeszcze kosmetyki z kategorii Piąty Żywioł dla osób, które lubią otaczać się aurą zapachów. Odżywcze składniki, z których są wytwarzane, wpływają nie tylko na pielęgnację ciała, ale także na samopoczucie i atmosferę. Teraz wspólniczki pracują nad żelem do mycia ciała i linią kosmetyków dla dzieci.

— To jest bardzo długa ciąża. Pracę nad linią zaczęłyśmy pięć lat temu, kiedy urodziłam drugie dziecko — śmieje się Agata Borzym.

— Ale nawał pracy, natłok wielu spraw spowodował, że dopiero teraz mamy czas, by kosmetyki dla delikatnej skóry dzieci wprowadzić na rynek — dodaje Hanna Kurcińska.

Premiera w tym roku. W przyszłym czekają je coraz trudniejsze decyzje. Jakie maszyny kupić, by zwiększyć produkcję? Jak dostosować ją do nowej ustawy kosmetycznej? Czy niezbędny będzie inwestor, by jeszcze bardziej rozwinąć firmę?

— Zgłaszają się też do nas dystrybutorzy sieciowi i zagraniczni — z Norwegii, Włoch, Niemiec, Danii, Hiszpanii, Arabii Saudyjskiej — mamy coraz więcej zamówień od klientów b2b, co się wiąże z kolejnymi wyzwaniami logistycznymi i dostosowaniem produktów do innych rynków — ujawnia Agata Borzym.

Wyzwaniem będzie też rozwinięcie sprzedaży przez internet, dotąd mniej ważnego kanału dystrybucji. I takie zarządzanie firmą, by znaleźć czas na życie rodzinnie, które dla wszystkich trzech jest najważniejsze. W rodzinie siła.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Agnieszka Rodowicz

Polecane