300-letnie wina z Madery dostarczają różnych wrażeń, bo smakują podobno zaskakująco słodko, a kosztują słono, bo 20 tys. USD.
Pojawianie się win z XVIII wieku na przedświątecznych aukcjach zaczęło robić się już tradycją, dlatego kiedy podczas ostatniej licytacji w Christie’s sprzedano najstarszy znany rocznik madery, jego cena nie była raczej zaskoczeniem. Rzadka butelka, oznakowana jako 1715 JCA & CA Terrantez, uzyskała cenę 19,6 tys. USD (77,8 tys. zł), przy czym warto zaznaczyć, że zanim wino do niej trafiło, zdążyło już spędzić 50 lat w beczce.

Dla wyniku aukcji istotne mogło okazać się też pochodzenie ze znanej kolekcji syryjskiego przemysłowca Braheema Kassaba, której elementy rozpoznamy po wytłoczonych na osłonce inicjałach. Żeby jednak mieć możliwość popisania się umiejętnością rozpoznawania takich znaków, dobrze jest się wcześniej dowiedzieć, czy wzmocnione alkoholem wina mają też jakieś właściwości wzmacniające portfele.
Odporne na zmiany kursu
Pomysł samego wzmacniania wina dodatkiem jakiegoś mocniejszego alkoholu, na przykład brandy, pojawił się w czasach, kiedy w przeciwnym razie zepsułoby się ono na statku, podczas długotrwałego transportu między kontynentami.
Przemierzające ocean w różnych kierunkach floty cumowały u wybrzeży Madery, żeby uzupełnić zapasy,a załadowane na pokład beczki musiały być odporne na znaczne zmiany temperatur — od bardzo niskich aż po tropikalne. Licytowanie na współczesnych aukcjach wina, które dojrzewało już w tak odległych czasach, wydaje się na tyle nierzeczywiste, że jeśli mielibyśmy spróbować wytypować, jak zawartość takiej butelki może smakować, najpewniej nasunęłoby nam się, że musi być już dawno zepsuta.
Madery zalicza się jednak do trunków uznawanych za najtrwalsze, głównie z powodu bardzo wczesnej pory zbiorów i w wyniku dojrzewania w nietypowo wysokiej temperaturze — czego potwierdzenie znajdziemy zresztą w katalogu Christie’s, gdzie obszerny opis doznań smakowo-zapachowych zawiera nawet wzmiankę o intensywnym aromacie crème brûlée wyczuwalnym w nosie.
Zdjęcie korka
XVIII-wieczne wino z grudniowej aukcji testowane było ostatnio w styczniu 2013 r. przez eksperta domu aukcyjnego, który ocenił je jako niespodziewanie słodkie, podobne nawet do malagi.
W przypadku butelek mających tyle lat, trudno jednak szybko przewidywać, w jakim stanie będzie alkohol, a zerwanie zalakowanej końcówki i odkorkowanie może się w niektórych warunkach wiązać z naruszeniem kolekcjonerskiej wartości. Chociaż wymiana korka zalecana jest co 30 lat, to właśnie po jego długości i kondycji wnioskować można o tym, co dzieje się we wnętrzu butelki.
Wszelkie widoczne uszkodzenia powinny, zdaniem fachowców, odwodzićkolekcjonerów od zakupu, ale trzeba zwrócić uwagę, że szkło w górnej części bywa tak ciemne i grube, że długość korka widoczna jest dopiero na rentgenowskim zdjęciu — im większa, tym lepiej dla trwałości zawartości. Fakt, że przez ciemnozielone butelki można czasem niczego nie zauważyć, wynika głównie z tego, że do XIX wieku produkowano je ręcznie, wdmuchując powietrze przed odpowiednią słomkę do miękkiego szkła.
Dzięki temu, że miały one wtedy bardzo różne kształty, znawcy starych win potrafią zadatować trunek na podstawie niektórych proporcji, nie wspominając już o tym, że po wyraźnych nierównościach w grubości czy bąbelkach powietrza w szkle, wstępnie można już określić, że butelka nie jest współczesna.
Nienaruszona etykieta z dokładną informacją o zawartości alkoholu również będzie znakiem rozpoznawczym epoki, tyle że aktualnej, bo stare roczniki oznakowane są mniej lub bardziej wyraźnie, ale zazwyczaj białą farbą naniesioną bezpośrednio na szkło przez otwory szablonu. O takie szablonowe oznaczenia również należy dbać, zapewniając im średnią wilgotność i zabezpieczając czasem warstwą lakieru, dlatego że to właśnie lakoniczne symbole stanowią najważniejszy trop do wiedzy o zawartości, a przy tym element znacząco podnoszący cenę.
Na niektórych wiekowych butelkach będziemy mieli w dodatku coś do rozszyfrowania, bo producenci z Madery chętnie stosowali skróty, zaznaczając na przykład odmianę winogron jedną literą. Zgodnie z tą zasadą „B 1936 HMB” powinniśmy rozumieć jako rocznik 1936 H. M. Borgesa powstały ze szczepu boal, pisanego czasem jako bual.
Szczegóły, w jakie zagłębia się związane z maderą poradnictwo, nie powinny nas jednak wpędzić w poczucie, że nie zdołamy zapewnić naszym inwestycyjnym butelkom warunków umożliwiających przetrwanie — wystarczy sobie wyobrazić, że winogrona boal albo bual zbierane były kilka wieków temu, a od tego czasu poradziły sobie z tyloma sztormami, że stojąc na półce jako kolekcjonerskie aktywa, dadzą sobie z pewnością radę nawet z rynkowymi wahaniami, na które uskarżać się będzie pokolenie naszych wnuków.
Podpis: Weronika A. Kosmala