Wspieram ukraińską armię i uchodźców. To moja najważniejsza inwestycja

rozmawiał Robert Rybarczyk
opublikowano: 2022-03-09 10:49

Ross Knap, współzałożyciel i prezes krakowskiego start-upu CallPage, mówi, co miało wpływ na to, że założył biznes w Polsce, jak mu się u nas żyje i pracuje. Przede wszystkim jednak apeluje o pomoc dla jego rodaków walczących o wolną Ukrainę.

Pomoc ważniejsza niż praca:
Pomoc ważniejsza niż praca:
Ross Knap jest absolwentem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie i Strasbourg Business School. Założył kilka firm w branżach e-commerce. Pięć lat temu wszedł do rankingu TOP 20 Europejskich przedsiębiorców przed 30 rokiem życia według magazynu „EU Startups”. Po przejęciu CallPage’a przez SaaS Labs jest dyrektorem produktu, wspiera integrację obu firm i odpowiada za rozwój biura SaaS Labs w Polsce. Obecnie więcej pomaga, niż pracuje — uchodźcom i Ukrainie.
materiały prasowe

Rosja rozpętała wojnę na Ukrainie. To trudna sytuacja także dla Ukraińców mieszkających w Polsce…

Na tydzień przed inwazją NATO uprzedzało Ukrainę o groźbie wybuchu wojny. W 2014 r. widziałem, co się działo na Krymie, więc poważnie potraktowałem to ostrzeżenie. Każdej nocy budziłem się kilka razy, żeby sprawdzić wiadomości. Informowałem znajomych o potencjalnej inwazji. Kiedy Putin zaatakował rakietami Ukrainę o godzinie, w której Hitler napadł na Związek Radziecki, zszokowało to mnie, tak jak miliony ludzi na świecie. Nikt nie jest przygotowany na coś takiego. Myślę, że moi rodacy jeszcze długo nie wybaczą tego Rosjanom — na ich rękach jest dużo ukraińskiej krwi. Moi rodacy walczą i się nie poddają. Być może tą walką chronią nie tylko swój kraj, lecz także cały kontynent europejski przed potężną wojną.

Apeluje pan do polskich przedsiębiorców o tymczasowe zaprzestanie działalności w Rosji i wspiera rodaków — żołnierzy i uchodźców...

Niestety dużo ludzi, zwłaszcza kobiet i dzieci, musi teraz uciekać z Ukrainy. Sytuacja jest bardzo trudna, ale dzięki solidarności i wsparciu Polaków granica jest otwarta. Ukraińcy dostają największą możliwą pomoc humanitarną. Sam pomagam przez cały czas, nawet więcej pomagam, niż pracuję. Przez ostatnie dni koordynowałem wysyłanie odzieży, żywności i kasków. Przyjmuję uchodźców u siebie w domu. Jestem w stałym kontakcie z przedsiębiorcami, którzy oferują uchodźcom miejsca do spania oraz wspierają finansowo Ukrainę.

Jeśli chodzi o front informacyjny, to bez przerwy apeluję w mediach społecznościowych do zarządów dużych spółek o tymczasowe zamknięcie działalności w Rosji i zerwanie wszystkich kontaktów biznesowych. Pracuję bez przerwy, bo nie mogę nie pomagać, kiedy moi rodacy tak heroicznie walczą zimą z rosyjskimi czołgami i rakietami.

Wielu Polaków włącza się w te działania. Jak jeszcze możemy pomóc?

Wsparcie w Polsce jest ogromne. Myślę, że w naszym kraju stanie niejeden pomnik dla narodu polskiego, który pomógł nam w tak ciężkim czasie, ale teraz apeluję do wszystkich o solidarność, przyjmowanie uchodźców, szczególnie z regionów przyfrontowych, oraz o pomoc finansową dla Ukraińców przekazywaną przez zweryfikowane, oficjalne zbiórki.

Kiedy przyjechał pan do Polski i w jakim celu?

Przyjechałem na studia do Krakowa ponad dziesięć lat temu. W tym czasie mieszkałem też w Stanach Zjednoczonych, Francji i Estonii, ale zawsze wracałem do Polski. Wybrałem ją, bo to kraj bliski Ukrainie, z podobną kulturą i językiem, a jednocześnie znajdujący się w strukturach Unii Europejskiej i NATO. Z perspektywy czasu oceniam, że to była dobra decyzja.

Co wpłynęło na to, że akurat w Polsce założył pan swój biznes?

Zdecydowało kilka czynników: duży dostęp do talentów w branży IT, lokalny kapitał VC na rozwój biznesu i otoczenie prawne, które znam. Jest trochę różnic w mentalności biznesowej, jednak przez dziesięć lat pobytu w Polsce już prawie ich nie widzę.

Jak wpadł pan na pomysł utworzenia start-upu CallPage, którego głównym produktem jest system do zwiększenia liczby połączeń telefonicznych ze stron internetowych?

Wymyśliłem nasz system z kolegą, także Ukraińcem. Zobaczyłem, że kiedy obiecujemy klientom, że szybko oddzwonimy, ludzie są bardziej skłonni do kontaktu i pozostawienia swojego numeru telefonu. To był strzał w dziesiątkę. Przez sześć lat kilka milionów ludzi zaoszczędziło sporo czasu, dodzwaniając się do firm w 28 sekund, firmy natomiast dzięki tym kontaktom zwiększyły przychody.

Jak ocenia pan warunki do prowadzenia biznesu w Polsce?

Przede wszystkim jest łatwy dostęp do kapitału, czego nie ma na Wschodzie, oraz dobre wyjście na inne rynki Unii Europejskiej. Przepisy prawa są dynamiczne, ale przy tak szybkim rozwoju gospodarczym jest to dla mnie zrozumiałe.

Jak się tutaj panu żyje i pracuje?

Bardzo lubię Polskę. Mam tu sporo przyjaciół, a polska kultura jest podobna do ukraińskiej. Nigdy nie miałem większych problemów w żadnym aspekcie życiowym: dobre położenie geograficzne, dobre warunki dla biznesu i założenia rodziny.

100 proc. udziałów CallPage’a należy teraz do SaaS Labs — amerykańsko-indyjskiego start-upu tworzącego platformy komunikacyjne w chmurze. Przyznał pan kiedyś, że negocjacje były trudne, ale jest pan zadowolony z ich rezultatu.

Rzeczywiście negocjacje nie były łatwe, ponieważ chciałem się upewnić, że przekazuję CallPage’a w dobre ręce, a rozwój firmy będzie kontynuowany. Poza tym było wiele stron tych rozmów i nie było łatwo wszystkich pogodzić. Zaczynaliśmy negocjować zdalnie, ale skończyliśmy face to face w Dubaju. Tam omówiliśmy krytyczne punkty i wizję na najbliższe lata.

Nie mogę podać kwoty, która jest niemała, ale jestem zadowolony. Część tych pieniędzy wspiera ukraińską armię i uchodźców. To moja najważniejsza inwestycja. Jeśli chodzi o pozostałe, na razie o tym nie myślę.

Myśli pan już o tym, co będzie robił, gdy wojna wreszcie się skończy?

Chciałbym mieszkać w Polsce, jednak po tym, co się wydarzyło, rozważam powrót na Ukrainę i uczestniczenie w jej odnowie. Jako przedsiębiorca mogę dużo wnieść w odbudowę gospodarki. To kraj, w którym na pewno da się zbudować coś wielkiego.

Myślę też, że wiele osób, które przyjechały do Polski, po zakończeniu wojny będzie chciało wrócić, żeby odbudować swoje miasta, dzielnice i firmy. Jeśli chodzi o Unię Europejską, to Polska będzie miejscem docelowym dla większości ukraińskich uchodźców. Mało osób wybierze inne kraje. W Polsce jest wszystko, czego potrzeba każdemu człowiekowi z Ukrainy. Wszyscy tutaj starają się pomóc.