Nastrojów nie było w stanie popsuć niemal nic. Już w poniedziałek na rynek
trafiły dane, które mogły zachęcić do realizacji zysków. Jednak odczyt Indeksu
ISM, obrazującego sytuację w usługach, pomimo spadku do poziomu 57,3 pkt.,
został zignorowany. Podobnie było z gorszym od oczekiwań indeksem aktywności
biznesowej.
Wielu czekało na raport z posiedzenia FOMC. Tutaj nie
usłyszeliśmy niczego przełomowego, co mogło być impulsem do kontynuowania
zachowania inwestorów na Wall Street. Warto jednak nadmienić podział, jaki
dokonał się pomiędzy członkami FOMC. Część optuje za podwyżką stóp procentowych
(podobnie jak zrobił to ECB) o 0,25% już w tym roku i zakończeniem programu QE2
przed końcem czerwca. Druga grupa nie chce podwyżek stóp procentowych i
proponuje dotrzymanie czerwcowego terminu skupu obligacji. Co ciekawe, Ben
Bernanke w końcu widzi zwiększającą się presję inflacyjną. Lecz tak jak
wcześniej, wydaje mi się, nadal ją bagatelizuje, twierdząc, że wzrost cen
surowców, jest tylko przejściowy. Nie sposób się w pewnym stopniu z szefem
rezerwy federalnej "nie zgodzić". Ceny ropy czy miedzi nie mają nic wspólnego z
fundamentami i są napędzane kapitałem spekulacyjnym. Lecz powstaje pytanie, co
może wpłynąć na korektę na rynku surowców. W ostatnich dniach nawet bankructwo
Portugalii nie przełożyło się na umocnienie dolara w stosunku do euro, a słaby
dolar niewątpliwe wspierał wzrost cen surowców.
Mijający tydzień był ubogi w
dane makro, stąd nie przyniósł wyraźniejszych rozstrzygnięć. Trend wzrostowy
obowiązuje i jest niezagrożony. W następnym tygodniu nie wykluczam niewielkiej
korekty (realizacja zysków). Kluczowe jednak wydają się raporty kwartalne spółek
amerykańskich, których sezon w najbliższy poniedziałek otwiera Alcoa.
Konrad Widuliński
Polska i Europejskie Rynki Wschodzące
Na pozytywne zachowanie warszawskich
indeksów miały wpływ trzy czynniki: wybicie górą z pięciomiesięcznej
konsolidacji, wzrost apetytu na ryzyko wynikający z umocnienia EURO do USD po
zgłoszeniu potrzeby pomocy finansowej przez Portugalię oraz przetasowaniach w
aktywach globalnych funduszy, a co za tym idzie powrót kapitału z rynków
rozwiniętych do rynków wschodzących. Jednocześnie, indeksy w USA odnotowały
najlepszy kwartał od 11 lat i wszystkie znaki na niebie wskazują na
krótkoterminową kontynuację trendu na rykach w Stanach Zjednoczonych.
Za
sprawą rosnących cen ropy oraz miedzi motorem wzrostów na GPW były PKN, Lotos
oraz KGHM. Jednocześnie, do grupy spółek wyróżniających się na tle pozostałych
dołączyło PZU po informacji, iż spółka może przeznaczyć cały zysk z 2010 na
dywidendę (28 PLN; stopa dywidendy 8%). To spowodowało, że PZU wybiło się górą z
trzymiesięcznej konsolidacji i, tym samym, została otwarta droga do dalszych
wzrostów. W obszarze makro, RPP podniosła główną stopę procentową o 0,25%, co
było zgodne z oczekiwaniami analityków. Na rynku ofert pierwotnych na uwagę
zasługuje debiut Open Finance, który pozwolił zarobić akcjonariuszom 4%. Dzięki
sprzedaży Open Finance, Getin zaksięguje dużą kwotę i pokaże solidny wyniki w 1.
kwartale.
Uważamy, że w najbliższym czasie trend wzrostowy będzie
kontynuowany i niewykluczone, że zasięg ruchu wzrostowego może doprowadzić
główny warszawski indeks nawet do poziomu 3000 punktów.
Michał Guzik
Europa Zachodnia
Sytuacja Portugalii oraz decyzje banków centralnych nie
miały większego wpływu na nastroje inwestorów na Starym Kontynencie. Główne
zachodnioeuropejskie indeksy w ujęciu tygodniowym w większości wylądowały na
lekkich plusach i powoli zbliżają się do szczytów tej hossy.
Obserwując
sytuację chorych fiskalnie krajów strefy euro, inwestorzy od kilku tygodni
zadawali sobie pytanie, na jak długo starczy Lizbonie pychy i determinacji, aby
unikać unijnej pomocy. Agencja Moody’s drugi tydzień z rzędu obniżyła rating
Portugalii do najniższego poziomu inwestycyjnego. Portugalczycy jeszcze w środę
próbowali krótkoterminowo rolować swój dług, sprzedając bony skarbowe, ale już w
czwartek powiedzieli „pas” i oficjalnie poprosili Unię Europejską o pomoc,
stając się formalnie trzecim – po Grecji i Irlandii – eurobankrutem. Rynki
zupełnie nie przejęły się tym – skądinąd oczekiwanym wcześniej – komunikatem,
wszakże sytuacja Portugalii od kilku miesięcy była wszystkim znana i została
odpowiednio wcześniej zdyskontowana przez rynkowych graczy. Obawiający się o
eskalację fiskalnego kryzysu w strefie euro chwilowo odetchnęli więc z ulgą,
optymiści mówią nawet o jego zakończeniu, realiści przestrzegają jednakże przed
ewentualnymi problemami Hiszpanii i Włoch. Jak będzie w rzeczywistości – pokażą
najbliższe miesiące.
Europejscy inwestorzy neutralnie zareagowali również na
pierwszą od trzech lat podwyżkę stóp procentowych przez Europejski Bank
Centralny, który tym samym otwarcie przyznał fakt coraz bardziej widocznej
presji inflacyjnej w strefie euro. Bardzo możliwe, że gospodarki Eurolandu
powoli wchodzą w inflacyjną fazę ożywienia gospodarczego, co jednakże w dalszym
ciągu daje pole do popisu giełdowym bykom, wszakże hossa jeszcze się nie
skończyła.
Piotr Trzeciak
Azja i Ameryka Łacińska
Bieżący tydzień na najważniejszych giełdach w
regionie Azji zakończył się niewielkimi zmianami na korzyść byków. Japoński
indeks Nikkei225 zakończył tygodniowe notowania wzrostem 0,65%, zbliżając się
małymi kroczkami do poziomu 10 tys. punktów, do którego brakuje zaledwie 232
pkt. Przekroczenie tego pułapu wymaga, aby akcje skupione w głównym indeksie
wzrosły o 2,4%. Jest ku temu dobry sentyment, bowiem wyraźnie zarysował nam się
trend wzrostowy od połowy marca, a potwierdzeniem tego może być choćby ostatnia
sesja, na której akcje wzrosły o 1,85%. Jedną z informacji windujących akcje
były dane o wielkości eksportu, który wzrósł o 4,1% w ciągu pierwszych trzech
tygodni marca w porównaniu do ubiegłego roku. Nadwyżka na rachunku bieżącym
wyniosła 3%. Pokrzepiająca dla inwestorów okazała się być również planowana ze
strony banku centralnego Japonii pomoc rzędu 1 bln jenów w postaci
niskooprocentowanych pożyczek dla instytucji finansowych dotkniętych skutkami
trzęsienia ziemi.
Z kolei, giełda w Chinach reprezentowana indeksem SCI
performowała najlepiej wśród trzech najważniejszych giełd regionu. Trwający z
końcem stycznia trend wzrostowy umożliwił indeksowi przekroczenie bariery 3000
pkt, kończąc tygodniowe notowania na poziomie 3030 pkt. Wynik mógł być bardziej
okazały, ale giełda pracowała w tym tygodniu zaledwie przez trzy dni. Podobne
poziomy notowaliśmy na początku listopada 2010 roku. Indeks wówczas wrósł
jeszcze do poziomu 3160 pkt, po czym skorygował się o blisko 500 pkt. Dojście do
tego poziomu wymaga, aby akcje wzrosły od obecnego poziomu dodatkowo o 4,3%. Z
pewnością inwestorzy bacznie będą przyglądać się rozwojowi i reakcji rynku.
Wśród liderów w krótkim okresie wymienia się głównie spółki z sektora
finansowego, które w oczach analityków mają największy potencjał wzrostowy,
bowiem podwyżki stóp są już w cenach papierów.
Natomiast najsłabszym ogniwem
giełdowym w tym tygodniu okazał się być rynek w Bombaju, gdzie indeks blue
chipów zanotował niewielki wzrost o 0,17%. Trwająca od 21 marca silna fala
wzrostowa, która pozwoliła na wzrost indeksu o ponad 10% w bieżącym tygodniu,
została silnie wyhamowana. Przez zdecydowaną większość tygodnia towarzyszył
inwestorom kolor czerwony. Jedynie poniedziałkowa sesja okazała się być na tyle
silna, że notując wzrost indeksu BSE30 o 1,45% pozwoliła na pozytywne zamknięcie
całego tygodnia. Po blisko dwumiesięcznym trendzie bocznym udało się wybić ponad
poziom 18500 pkt, zbliżając się do pułapu 20000 pkt. Brakuje zaledwie 550 pkt,
aby przekroczyć poziom, który obserwowaliśmy ostatnim razem w pierwszym tygodniu
stycznia tego roku.
Jarosław Godyń
Surowce
Tydzień na rynkach surowcowych stał pod znakiem nowych cenowych
rekordów złota. Z kolei, największym beneficjentem wzrostu była miedź, która po
korekcie notowań wydaje się powracać do trendu wzrostowego.
Notowania ropy
naftowej ustanowiły tegoroczny rekord cenowy, osiągając pułap 111,9 dolarów za
baryłkę. W odniesieniu do poprzedniego tygodnia wyceny ”czarnego złota” wzrosły
o 2,5 procenta. Powodem wzrostów jest utrzymująca się niestabilność w regionie
producentów surowca. Kolejne wiadomości z Libii, takie jak zdobywanie przewagi
przez Kadafiego czy pożar rurociągu w tym kraju, tylko podsycają emocje i
prowokują zachowania spekulacyjne do podnoszenia cen. Dodać należy, iż działo
się to w środowisku słabnącego dolara do głównych walut, co dało dodatkowy
dopalacz do zwyżki. Widać to było wyraźnie na miedzi, która silnie odbiła w tym
tygodniu niejako tylko na bazie sentymentu, gdyż nie było żadnych prowzrostowych
i istotnych z punktu widzenia surowca informacji. Wręcz przeciwnie, miedź
drożała pomimo faktu kolejnej, czwartej już, podwyżki stopy procentowej w
Chinach. Taka informacja to podtrzymanie trendu schładzania gospodarki przez
władze Państwa Środka, co powinno było sprowadzić ceny niżej. Na giełdzie w
Londynie cena tony miedzi kosztuje 9833 dolary. W skali tygodnia metal ten
zdrożał o ponad 5,5 procent.
Coraz silniej drożeje złoto, które to pobiło
rekord wszechczasów i ustanowiło szczyt na poziomie 1473 dolary za uncję. W
piątkowe popołudnie uncja wyceniana była na 1469 dolarów. Rosnące ceny surowców
stwarzają coraz silniejszą presję inflacyjną, a to z kolei działa na wzrost cen
złota. Kruszec ten jest uznawany za zabezpieczenie przed inflacją, zatem im
silniejsza presja inflacyjna, tym droższe złoto. Ponadto, jak już wspomniano,
nie bez znaczenia ma tu zachowanie się amerykańskiej waluty.
Drożejące
surowce to również poniekąd pokłosie pierwszej w tym roku podwyżki stóp
procentowych przez Europejski Bank Centralny. Podwyżka ta wywołała umocnienie
się europejskiej waluty (spadek wartości dolara do euro), co podbijało ceny
wszystkich opisywanych tu surowców.
Tomasz Ray-Ciemięga