W Polsce uznano, że remedium na wysokie nominalne oprocentowanie kredytów mieszkaniowych będzie wprowadzenie rządowych dopłat do rat, tymczasem na Wyspach Brytyjskich wszystko zostawiono w rękach deweloperów. Efekt? Pod koniec października co piąta oferta nowego domu zawierała specjalną zachętę, jak np. rabat w wysokości wartości nowej Tesli (43 tys. GBP), pokrycie kosztów przeprowadzki, opłat urzędowych czy prowizji agencji nieruchomości.
Jeden z deweloperów, Taylor Wimpey, poinformował, że tego lata uruchomiono zachęty o wartości 5 proc. wartości domu, w porównaniu do 2 proc. w 2022 r. Składały się na nie wkłady do kredytu i zindywidualizowane urządzenie przestrzeni kuchennej czy ułożenie wykładzin.
Barret Development uruchomił program “wynajmij i kup”. Oferta umożliwia kupującym po raz pierwszy wynajęcie nieruchomości na sześć miesięcy, a ich płatności narastają z początkowych 2,5 do 5 proc.
Wszystko wskazuje na to, że bieżący rok brytyjski rynek mieszkaniowy zamknie – w kontekście sprzedaży domów – najgorszym wynikiem od ponad dekady. To skutek rosnących stóp procentowych, które podrażają koszty kredytu oraz utrzymującej się na podwyższonym poziomie inflacji.
Jak szacuje portal nieruchomości Zoopla, bazując na liczbie domów sprzedanych dotychczas w tym roku, transakcje mają spaść aż o 20 proc. w porównaniu z rokiem 2020. Wynika to ze spadku liczby transakcji finansowanych z kredytów mieszkaniowych, przy przewidywanym spadku sprzedaży kredytów hipotecznych w tym roku o 28 proc.
Spadkowi sprzedaży towarzyszy coraz niższe tempo wzrostu cen domów.