- To obrzydliwe! – napisał na swoim Facebooku jeden z lewicowych parlamentarzystów.

Jeppe Bruus, socjaldemokratyczny polityk, oświadczył, że działanie premiera Danii, to „bardzo zły sygnał”.
O co chodzi? O Ryanair, który jest uważany przez duńską lewicę i związki zawodowe za korporacyjne „wcielenie zła”. Irlandzki przewoźnik znany jest z agresywnej polityki zatrudnienia i niechęci do świadczeń socjalnych. Te ostatnie są z kolei powodem do dumy dla większości Duńczyków.
- Ryanair reprezentuje bezpośrednie zagrożenie dla duńskiego modelu – oświadczył Henrik Bay-Clausen, przedstawiciel związku 3F działającego w porcie lotniczym w Kopenhadze.
O skali niechęci duńskich polityków wobec Ryanair świadczy to, że urzędnicy pracujący w administracji czterech największych duńskich miast: Kopenhagi, Aarhus, Odense i Aalborga, mają zakaz latania irlandzką linią podczas podróży służbowych.
Z zamieszania postanowił skorzystać inny tani przewoźnik. Norwegian opublikował reklamę, w której zachęca premiera Danii do skorzystania ze swojej oferty, kusząc go m.in. możliwością skorzystania z darmowego Wi-Fi.