Ubezpieczeniowy Funduszu Gwarancyjny (UFG), który zajmuje się głównie wypłatą odszkodowań ofiarom wypadków spowodowanych przez nieubezpieczonych właścicieli pojazdów, informuje, że w od stycznia do lipca tego roku interweniował już ponad 100 tys. razy z powodu braku ważnego OC komunikacyjnego. Porównując, w całym 2019 r. instytucja wystawiła 127 tys. wezwań o zapłatę obowiązkowej polisy.
Polscy kierowcy zazwyczaj wskazują jako powód trwającą pandemię i brak możliwości kontaktu z agentem. Ubezpieczyciele zaprzeczają, aby pandemia utrudniała zawarcie umowy ubezpieczenia komunikacyjnego. Branżę w obronę bierze również rzecznik UFG.
— Co trzeci nieubezpieczony to osoba w wieku 32-43 lata. Trudno uwierzyć w cyfrowe wykluczenie tej grupy osób, a przecież ważność polisy można w prosty sposób sprawdzić nie ruszając się z domu. Również kupno nowej polisy od wielu lat jest możliwe przez telefon lub internet. Można przypuszczać, że niektórzy kierowcy chcą, powołując się na pandemię, zaoszczędzić na obowiązkowym OC. To rodzi poważne ryzyko i bynajmniej nie chodzi o opłaty, które fundusz musi nałożyć za brak ważnej polisy – uważa Damian Ziąber, rzecznik UFG.
Kary za brak obowiązkowej polisy komunikacyjnej, których wysokość uzależniona jest m.in. od rodzaju samochodu oraz liczby dni zwłoki z zapłatą składki, idą w tysiące złotych. Bardziej dotkliwe są jednak koszta związane z kolizją lub wypadkiem drogowy, ponoszone solidarnie przez sprawcę i posiadacza pojazdu, jeżeli są to różne osoby. Według danych UFG, średnia wartość regresu wynosi prawie 17 tys. zł. Rekordzista ma do zwrotu urzędowi ponad 1,4 mln zł za wypadek spowodowany nieubezpieczonym motocyklem (śmiertelne potrącenie rowerzystki). Inny sprawca ma do oddania 1,37 mln zł za wypadek, w wyniku którego pasażer nieubezpieczonego auta złamał kręgosłup i jest sparaliżowany.
Średnia cena za OC komunikacyjne wynosi 550 zł.