W Piemoncie kryją się magiczne dla każdego winiarskiego i kulinarnego lubieżnika słowa, na których dźwięk ciarki biegną wszerz i wzdłuż pleców raz za razem.
Październik to najlepszy czas, by do Piemontu nie jechać. Z drugiej strony — najlepszy, by tam być! Czterdzieści osiem kwadrylionów turystów, ceny noclegów sięgają zenitu, w knajpach o rezerwację trudniej niż o sezamki w sklepie Wedla w 1982 r. Za to w niemal wszystkich gminach rozpoczynają się festyny wina i jedzenia, spośród których najważniejsze są dwa — wina Barolo i tartufo bianco, czyli słynnych i niemiłosiernie kosztownych białych trufli.