Prezydent Białorusi kazał zakręcić kurek na Zachód, ale jeszcze wczoraj gaz do Polski docierał bez przeszkód.
Konflikt Moskwy z Mińskiem robi się coraz ostrzejszy. Aleksander Łukaszenko, prezydent Białorusi, kazał wstrzymać tranzyt rosyjskiego gazu na Zachód po tym, jak prezydent Rosji polecił stopniowo ograniczyć dostawy na Białoruś (od wtorku o 30 proc.),
Kraje UE mogą oberwać rykoszetem, tak jak zimą 2009 r. w czasie gazowej wojny Moskwy z Kijowem. Polska jest wyjątkowo narażona, bo przez Białoruś płynie do nas 60 proc. dostaw gazu ze Wschodu. Komisja Europejska zaapelowała do Mińska i Moskwy, by dotrzymały "zobowiązań kontraktowych". I choć Rosjanie uspokajali, że tranzyt nie ustanie, eksperci wątpią, by Gazprom był w stanie wpłynąć na decyzję BiełTransGazu.
Aleksander Łukaszenko uważa, że z tytułu opłat za tranzyt gazu Gazprom jest winien jego krajowi 260 mln USD. Zapowiada, że odkręci kurek, gdy je spłacą. Rosjanie żądają z kolei zapłaty 192 mln USD za gaz dostarczany sąsiadowi przez ostatnie pięć miesięcy.
— Pożyczyłem pieniądze od przyjaciół i w najbliższym czasie rozliczymy się za dług gazowy — zapewnił prezydent Białorusi.
Zaproponował częściową kompensatę rozliczeń, w wyniku której Gazprom miałby zapłacić "tylko" 70 mln USD.
Wczoraj do godz. 15 gaz do Polski płynął normalnie. Zapewniały o tym Gaz-System, Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo i EuRoPol Gaz, zarządzający polskim odcinkiem rurociągu jamalskiego.
— Na razie przesył gazu na Zachód odbywa się bez zakłóceń. Rosjanie zapewniają nas, że jego tranzyt na Białorusi mają pod kontrolą — mówił po południu Mirosław Dobrut, prezes EuRoPol Gazu.
Przyznał, że jeśli będzie to konieczne, może ograniczyć tranzyt do Niemiec, by chronić krajowy bilans gazowy.
— Rozważamy także zwiększenie dostaw z kierunku ukraińskiego — dodał Mirosław Dobrut.
Wielu ekspertów uważa, że konflikt Moskwa-Mińsk to polityczna demonstracja Gazpromu.
— Rosjanie chcą pokazać, że obecne drogi transportu gazu do UE nie są bezpieczne. W ten sposób wzmacniają rolę gazociągu Nord Stream — mówił Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych.
Wczoraj Steffen Ebert, rzecznik Nord Streamu, poinformował, że ułożono już jedną szóstą z 1,2 tys. km podmorskiej magistrali, która ma dostarczać rosyjski gaz do Niemiec.