Jeden jechał lewym torem

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2012-03-05 00:00

KATASTROFA W SZCZEKOCINACH

Najbardziej tragiczna od dwudziestu lat katastrofa kolejowa w Polsce zdarzyła się w okolicznościach na razie niejasnych. Komisja powypadkowa oraz prokuratura ze zrozumiałych względów całkowicie milczą.

Czołowe zderzenie mknących w ciemności składów Intercity (jechał do Warszawy po właściwym torze nr 1) oraz Przewozów Regionalnych (tymże torem jechał do Krakowa pod prąd) nastąpiło na świeżo przebudowanej z udziałem pieniędzy unijnych linii nr 64, odbijającej w Psarach z Centralnej Magistrali Kolejowej do Krakowa.

To nowy szlak, którego parametry umożliwią prędkość 200 km/h, przy czym na torze nr 2 jeszcze prowadzone są okresowo prace. Zwrotnica umożliwiająca pojechanie torem nr 1 pod prąd znajduje się w Starzynach, siedem kilometrów przed miejscem zderzenia koło wsi Chałupki w gminie Szczekociny.

Maszynista prawidłowo pędzącego Intercity miał prawo nie reagować z wyprzedzeniem na światła widoczne z przeciwka, ponieważ dla niego miała to być zwyczajna mijanka.

Z drugiej strony wręcz niewyobrażalna jest jazda maszynisty Przewozów Regionalnych lewym torem aż przez siedem kilometrów… samowolnie! Dlatego klucz do rozwikłania przyczyn tragedii leży w zbadaniu obiegu informacji oraz rozkazów jazdy między oboma maszynistami a dyżurnymi ruchu z Polskich Linii Kolejowych.

Do katastrofy doszło dosłownie tuż przed granicą województwa śląskiego ze świętokrzyskim. Dlatego kierownictwo sprawnej akcji ratowniczej z automatu objęły dysponujące największym potencjałem w Polsce, wielokrotnie już doświadczone katastrofami służby śląskie, oczywiście wspomagane przez jednostki świętokrzyskie.