Komentarz Jacka Zalewskiego: Ogarnąć prawną paranoję

Jacek Zalewski
opublikowano: 2008-01-31 07:51

Centrum Informacyjne Rządu udanie przeprowadziło wczoraj pionierską transmisję internetową z gmachu KPRM, konkretnie z posiedzenia Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. O trudnym oswajaniu się z tą pożyteczną formą komunikacji świadczą słowa premiera Donalda Tuska, które usłyszeli zdumieni e-widzowie posiedzenia: „jak rozmawiamy bez dziennikarzy, to mamy prawo mówić takie bardziej gorzkie rzeczy”. I kilka premier powiedział — ciekawostkę oświatową cytujemy powyżej.

Występy reprezentantów sześciu samorządowych związków i unii — województw, powiatów, metropolii, miast, miasteczek oraz gmin wiejskich (istnieje aż tyle odrębnych organizacji) — były mieszanką hołdów z litanią żalów. Wyrażano niekłamaną radość z upadku poprzedniego rządu, któremu antysamorządowość i zapędy centralizacyjne bez ogródek zarzucali nawet samorządowcy z Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego obietnica dalszej decentralizacji państwa spłynęła miodem na serca gości premiera. Dziegciem okazały się rzecz jasna pieniądze — i to nie przysłowiową łyżką, nie chochlą nawet, lecz wielką łychą koparki.

W lamentującym chórze trafiły się głosy mądrzejsze i głupsze. Do tych drugich należał postulat zdjęcia kagańca na samorządowe zarobki, zwłaszcza prezydentów wielkich miast, którzy stoją finansowo niżej od podległych im szefów spółek. Donald Tusk właśnie w tym wątku wypowiedział kilka szczególnie gorzkich słów. Poza tym zauważył, że podobna jest sytuacja na poziomie państwa — najlepiej opłacanym funkcjonariuszem całej budżetówki powinien być prezydent RP, a wcale tak nie jest.

Ustawa o dochodach jednostek samorządu terytorialnego przyznaje im udziały w podatkach ściągniętych przez fiskusa ze stałych mieszkańców oraz z firm mających siedziby na danym terenie. Te procentowe udziały obecnie wynoszą: gmin — 39,34 w PIT oraz 6,71 w CIT; powiatów — 10,25 w PIT oraz 1,40 w CIT; województw — 1,60 w PIT oraz 14,00 w CIT (do końca roku 2007 było 15,90). Samorządowym marzeniem jest zwiększenie odpisów oraz podobne potraktowanie dochodów z VAT, ale ten postulat wydaje się nierealizowalny, choćby z powodów księgowych.

Największym przekleństwem samorządu jest jednak systematyczne dokładanie mu obowiązków i wydatków — bez pieniędzy! Parlament lubuje się we wpisywaniu do najróżniejszych ustaw, jako ich wykonawców, gmin lub powiatów — i ma złudny spokój. Nic dziwnego, że wójtowie i starostowie ze strachem otwierają kolejne numery Dziennika Ustaw. Jeśli rządowi Tuska na początek udałoby się chociaż trochę ogarnąć tę prawną paranoję — zostałby przez samorząd pobłogosławiony.

Jacek Zalewski, [email protected]