„Po dwóch latach korekty bessy, a na niektórych rynkach wręcz hossy,
podczas których pojawiły się potężne, nowe problemy (na przykład kwestia
wypłacalności państw PIIGS) pisanie o tym, co wydarzy się w 2011 roku jest
bardzo ryzykowne. Wiemy tylko jedno: utrzymywać się będzie bardzo duża
zmienność. Można spojrzeć na rynek walutowy, gdzie każda zarówno dolar jak i
euro mają swoje problemy. Czasem rynek reaguje na problemy krajów PIIGS i wtedy
euro szybko traci, a czasem na „poluzowanie ilościowe” Fed (druk dolarów) i
wtedy dolar z kolei nurkuje. Tak też, naprzemiennie, będzie w 2011 roku.
Zmienność i możliwość powrotu w dowolnym momencie do stanu
kryzysowego powoduje, że prognozy makroekonomistów trzeba przyjmować z
przymrużeniem oka. Myślę, że większość z nich w duchu modli się o to, żeby za
rok nikt o tych prognozach nie pamiętał. Ja też wolałbym ich nie stawiać, ale
mogę spróbować zbudować całkiem prawdopodobny scenariusz zaznaczając, że nie
jest jedynym możliwym. Za to według mnie najbardziej prawdopodobnym.
Zakładam, że w 2011 roku rynki finansowe zmuszą Portugalię do
przyjęcia pomocy UE/MFW/EBC (z funduszu stabilizacyjnego). To jeszcze inwestorzy
przyjmą stosunkowo spokojnie. Jednak na tym się nie skończy i następna w kolejce
będzie Hiszpania (i kto wie, czy nie Włochy). PKB Hiszpanii to podwojone PKB
Irlandii, Grecji i Portugalii razem wziętych. Zagrożenie wynikające z problemów
Hiszpanii dla banków Niemiec, Wielkiej Brytanii i Francji jest równe sumie
zagrożeń wynikających z problemów Irlandii, Grecji i Portugalii. Dlatego też
fundusz stabilizacji zostanie zwiększony z 750 mld euro do 1 – 1,5 bln euro, a
EBC zostanie zmuszony do zwiększenia zakupów obligacji.
Jeśli
„drukować” pieniądze będzie Japonia, USA i UE to wynik może być tylko jeden:
duży wzrost inflacji i cen różnych aktywów oraz napompowanie kolejnych baniek
spekulacyjnych. Zakładam, że atak na Hiszpanię doprowadzi do potężnej korekty,
która będzie okazją do kupna różnych instrumentów (przede wszystkim związanych z
rynkiem surowcowym). Po uratowaniu Hiszpanii hossa będzie kontynuowana aż do
pęknięcia baniek, czyli do momentu, kiedy banki centralne będą zmuszone zacząć
zwalczać inflację (zapewne 2012 rok). W tej sytuacji sky is the limit. Skoro
indeksy w Argentynie, Turcji czy Islandii biły rekordy wszech czasów to i WIG20
może to zrobić. „
<object width="450" height="275"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/vbjVbx5Q1-I?fs=1&hl=pl_PL"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/vbjVbx5Q1-I?fs=1&hl=pl_PL" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="450" height="275"></embed></object>