Urządzenie Genomteca to nie logiczna zabawka, lecz bardzo logiczny plan. Wedle niego, świat medycyny wkroczy wkrótce nową fazę: czekanie na najtrudniejsze diagnozy potrwa tyle, co zakupy w Biedronce. W jaki sposób? Wrocławska spółka ma patent, by wielkie i kosztowne laboratoria, potrzebujące na badania godzin, a nieraz dni, zmieścić w szybkim, tanim i przenośnym urządzeniu.





— Nowatorskie metody badań to moja pasja i naukowa specjalizacja. Tyle tylko, że początkowo, pod wodzą mojego mentora, rozwijałem umiejętności w kryminalistyce — wspomina 28-letni Miron Tokarski, doktorant na Uniwersytecie Medycznym (UM) we Wrocławiu i jednocześnie współzałożyciel i prezes Genomteca.
Pomysł na cito
Kim jest ów mentor? To prof. Tadeusz Dobosz, kierownik Zakładu Technik Molekularnych UM, jeden z najwybitniejszych biologów molekularnych w Polsce. A dlaczego kryminalistyka? W laboratorium molekularnym, przy wsparciu prof. Tadeusza Dobosza, Miron Tokarski udoskonalał metody pozwalające określić wygląd przestępców na podstawie materiałów genetycznych pozostawionych przez nich na miejscu zbrodni. W tym samym czasie odbywał także staż w Pracowni Biologii Molekularnej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
— Wówczas zetknąłem się z niepojętą dla mnie sytuacją, kiedy wielu zdesperowanych lekarzy dzwoniło do naszego laboratorium, prosząc o badania w trybie cito dla swoich pacjentów. W przypadku badań genetycznych, prowadzonych tradycyjną metodą PCR, oznaczało to przynajmniej 5-6 godzin czekania na wynik potrzebny do rozpoczęcia leczenia np. dziecka w stanie krytycznym. W dodatku takie laboratoria są nieczynne w weekendy. Nie ma we mnie zgody na taki stan rzeczy. Postanowiłem działać, zacząłem wraz z zespołem prowadzić prace, mające zmienić dotychczasowe wadliwe standardy. Tak narodził się pomysł na Genomtec i rewolucję w badaniach. Ruszyliśmy z firmą w 2016 r. — wyjaśnia wrocławski naukowiec, obecnie autor już czterech patentów w zakresie przełomowych rozwiązań diagnostycznych.
Przekora z Cambridge
Ostatnie miesiące to świetna passa Genomteca: firma zgarnęła kilka prestiżowych nagród (m.in. od samego Massachusetts Institute of Technology z Cambridge), pozyskała inwestorów i granty z pieniędzy publicznych, wzmocniła zespół i bardzo posunęła naprzód prace nad urządzeniem do diagnostyki ludzkiej. Urządzenie wielkości iphone’a ma być gotowe mniej więcej za trzy lata.
— Urządzenie, chronione zgłoszeniami patentowymi, pozwoli kilkukrotnie szybciej, taniej i wydajniej rozpoznawać wirusy i bakterie w próbkach np. śliny lub krwi. Obecne rozwiązania w diagnostyce molekularnej wymagają od użytkownika umiejętności posługiwania się sprzętem diagnostycznym oraz wiedzy na temat właściwego przygotowania próbki. W Genomtec idziemy na przekór, łącząc mobilność z niesamowitą łatwością wykonania badania. Intuicyjny i prosty test jest w stanie wykonać każdy bez wcześniejszego przeszkolenia — zapewnia Miron Tokarski.
Jak to działa? Po prostu nanosisz materiał biologiczny na kartę reakcyjną, umieszczasz ją w urządzeniu, uruchamiasz badanie i po 20 minutach masz wynik. Na świecie nie ma takich rozwiązań. Kosztowne, unowocześnio ne i stacjonarne maszyny, bazujące na opatentowanej kilka dekad temu metodzie PCR, potrzebują na to kilkakrotnie więcej czasu.
— Nasz cel jest coraz bliższy realizacji. Wówczas zdiagnozowanie boreliozy, zakażenia opon mózgowo-rdzeniowych u dzieci, wirusowego zapalenia wątroby typu B czy zakażenia gronkowcem złocistym będzie sprawą kwadransa lub dwóch, a nie długich godzin czy dni — twierdzi Miron Tokarski.
Wynalazek ze złota
Przeglądając zgłoszenia patentowe Genom- teca, odkrywa się dokładnie to, czego można się spodziewać po medtechowym pionierze: mnóstwo skomplikowanych zwrotów, wzorów i odwołań do specjalistycznej wiedzy z zakresu genetyki. Gdy Miron Tokarski chce w możliwie najprostszy sposób oddać technologicznego ducha wynalazku, potrzebuje co najmniej kilku — niełatwych — zdań. Zatem: w swoim urządzeniu wrocławski start-up autorsko zastosowaał metodę INNAT (Isothermal Nucleic Acid Amplification Technology), wykorzystującą czterokrotnie większą liczbę starterów reakcji niż tradycyjny zestaw PCR i niewymagającą cykli zmian temperatury reakcji. W rezultacie zwiększa się czułość badania (nawet 100-krotnie!), a skraca czas, i to nawet przy kilkakrotnie niższych kosztach. Uff!
— Idea działania naszego kieszonkowego rozwiązania polega na amplifikacji i detekcji specyficznych fragmentów DNA i RNA. To tzw. złoty standard diagnostyki molekularnej. Co ważne, nie ograniczamy się tylko do ludzi. Badania z jego użyciem mogą być wykonywane także u zwierząt, jak również w rolnictwie, przemyśle spożywczym i w kontroli skażeń środowiska — podkreśla Konrad Krajewski, wspierający biznesowy rozwój firmy.
Miliardy pod strzechy
Zmieniając świat i trafiając pod strzechy, Genomtec trzyma się mocno ambitnego biznesowego planu. Stawki w tej grze są wysokie: według prognoz, rynek diagnostyki molekularnej wśród ludzi osiągnie wartość aż 9,5 mld USD w 2020 r. Jednym z obiecujących rynków jest również diagnostyka weterynaryjna, na którą przeznaczonych ma zostać 3,6 mld USD w 2020 r.
— Wierzymy w potencjał tej technologii i zespołu Genomteca. Prawdziwie przenośna, atrakcyjna kosztowo diagnostyka molekularna to coraz bliższa przyszłość, także w weterynarii. Działamy w 20 krajach w Europie, będąc liczącym się graczem m.in. na rynku tzw. szybkich testów diagnostycznych. Tu potrzeby i zagrożenia szybko się zmieniają, stąd nasza decyzja o inwestycji w innowacyjną diagnostykę, wykorzystującą lab-on-chip [laboratorium na chipie — red.] — tłumaczy Grzegorz Laska, prezes firmy Vet Planet, dystrybutora artykułów weterynaryjnych, która niedawno zainwestowała w Genomtec.
Uprawa sukcesu
Przez ostatnie dwa lata grupa prywatnych inwestorów, funduszy i państwowych podmiotów (np. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju) wsparła Genomtec kwotą niemal 3 mln zł. A to dopiero początek. Kierowana przez Mirona Tokarskiego spółka jest na celowniku kilku dużych inwestorów i zagranicznych funduszy. Do tego już wkrótce zacznie notować pierwsze przychody ze sprzedaży swoich urządzeń. Na razie mowa o małej kostce — Genomtec Fresh, przeznaczonej na rynek rolno-spożywczy. Tu nie potrzeba kosztownych badań klinicznych, ale metoda identyfikacji (w tym wypadku głównie grzybów i bakterii) jest taka sama.
— Dzięki Genomtec Fresh można szybko i ze 100-procentową pewnością zbadać, czy np. w glebie nie znajdują się grzyby, nicienie lub bakterie zagrażające uprawom. Wczesna diagnostyka oznacza nie tylko znaczne ograniczenie strat w uprawach, ale również zdecydowanie bardziej racjonalne stosowanie środków ochrony roślin — podkreśla Miron Tokarski.
Takiego — dostępnego cenowo i mobilnego — rozwiązania jeszcze w Polsce nie było i nikt z branży nie słyszał o takich urządzeniach na innych rynkach. Wszędzie stosowane są standardowe badania laboratoryjne, ale nikt jeszcze nie stworzył szybkiej, nielaboratoryjnej metody. Czas więc, by magiczna kostka zaczęła wydawać pierwsze plony.