Niemal dokładnie pół roku temu resort skarbu sprzedał 7-procentowy pakiet akcji PKO BP po cenie 32,5 zł. Wczoraj w procesie przyspieszonej budowy księgi popytu znalazł chętnych na 11,7 proc. akcji (część z nich formalnie jest w posiadaniu państwowego BGK) — wynika z nieoficjalnych informacji PAP.
Do momentu zamknięcia tego numeru „PB” nie było oficjalnie wiadomo, po jakiej cenie udało się sprzedać walory — anonimowe źródła mówiły o cenie 34 zł, a więc nieznacznie niższej od kursu rynkowego. Wczoraj na początku sesji spadał nawet o 4,3 proc., do 33,8 zł, ale później większość strat nadrobiono.
— Inwestorzy pozytywnie przyjęli informację o dużej nadsubskrypcji, co świadczy o sporym zainteresowaniu akcjami banku — mówi „PB” jeden z analityków.
Historia pokazuje, że rynek dość szybko wracał do równowagi po wyprzedaży akcji przez skarb państwa. Poprzednio MSP upłynniło 7-procentowy pakiet po cenie 32,5 zł w lipcu zeszłego roku. Kurs spadł w sumie o kilka procent, ale po dwóch tygodniach wrócił do punktu wyjścia. Teraz może być podobnie — uważa Marta Czajkowska, analityk KBC Securities.
— Przecenę traktujemy jako okazję do kupna, ponieważ zwiększy się free float PKO BP, co powinno mieć pozytywny wpływ na notowania — napisała Marta Czajkowska. Free float to liczba akcji spółki, pozostająca w wolnym obrocie giełdowym. W przypadku PKO BP będzie to już prawie 70 proc., co zwiększy wagę banku w indeksie WIG20.
Marta Czajkowska zwraca też uwagę, że po upłynnieniu kolejnego pakietu tzw. nawis podażowy ze strony głównego akcjonariusza ograniczy się już do nieco ponad 7 proc.
— MSP deklarowało, że chce mieć nie mniej niż 25 proc. akcji. Wczoraj do zamknięcia numeru nie było wiadomo, czy i na ewentualnie jaki okres skarb zobowiąże się do niesprzedawania reszty udziałów. Poprzednio blokada obowiązywała 180 dni i niemal dokładnie po jej zdjęciu skarb zdecydował się na sprzedaż kolejnej puli.