Premier Mateusz Morawiecki zdalnie konferował z Charlesem Michelem, przewodniczącym RE, oraz szefami kilku rządów, które hipotetycznie mogłyby wykazać zrozumienie dla polsko-węgierskiego weta budżetowego. Uczestnicy wszelkich kontaktów muszą pamiętać o ludnościowej sile danego państwa przy rozliczaniu głosowania ministerialnej Rady UE, czyli drugiej izby legislacyjnej (równorzędnej Parlamentowi Europejskiemu). Polska ma udział 8,49 proc., Węgry – 2,18, zaś hipotetyczni sojusznicy sondowani we wtorek: Grecja – 2,40, Słowacja – 1,22, Słowenia – 0,47. Do skutecznego zmontowania tzw. mniejszości blokującej rozporządzenie w sprawie praworządności konieczne są co najmniej cztery państwa – taki warunek sam w sobie nie jest trudny do spełnienia – ale reprezentujące ponad 35 proc. ludności UE. Zbieranie maluchów nic nie daje, z punktu widzenia władców Polski i Węgier arytmetyczny rozkład sił w gronie 27 państw wciąż wygląda beznadziejnie.

Wycofanie się z uzgodnionego już rozporządzenia kategorycznie wyklucza Parlament Europejski (PE). Jego kierownictwo, czyli przewodniczący David Sassoli wraz z przywódcami wszystkich grup politycznych, w środę będzie konferowało z António Costą, premierem Portugalii. Omówione zostaną priorytety prezydencji tego państwa w Radzie UE, która rozpocznie się 1 stycznia 2021 r. Powinno być wiadomo ciut więcej, czy mają jakikolwiek sens nadzieje rządów Polski i Węgier na przetrzymanie do 31 grudnia 2020 r. wrażej prezydencji niemieckiej i cudowne zablokowanie bardzo już zaawansowanego rozporządzenia. Z kolei PE bez niego wyklucza finalne zatwierdzenie wieloletnich ram finansowych (WRF) 2021-27 w pakiecie z funduszem odbudowy Next Generation European Union (NGEU).