Wracamy na łowiska Mauretanii

Mira Wszelaka
opublikowano: 2004-11-16 00:00

Polska negocjuje z Brukselą powrót floty na łowiska Mauretanii. Są już chętni, by tam płynąć.

Przedstawiciele resortu rolnictwa negocjują z Komisją Europejską przyznanie unijnych licencji połowowych na wodach Mauretanii. To tam jeszcze dwa lata temu polskie jednostki konkurowały z hiszpańskimi łowiąc ostroboki, makrele, a także sardele i sardynki.

— Musimy szukać alternatywnych możliwości połowu, gdyż wody Atlantyku są już mocno wyeksploatowane. Mamy sygnały od rybaków, że chętni, by tam popłynąć, na pewno się znajdą — mówi Lech Kempczyński, zastępca dyrektora departamentu rybołówstwa w resorcie rolnictwa.

Apetyt na głowonogi

Lech Kempczyński się nie myli.

— To dobra wiadomość dla trzech jednostek, które operują na północnym Atlantyku i mają problemy z limitami. Wiem, że już szukają nowych łowisk, a każda kwota jest dla nich dodatkowym źródłem dochodu. Mauretania to interesujące łowiska, szczególnie w pasie przybrzeżnym, gdzie jest wiele gatunków skorupiaków i głowonogów. Gdyby Polsce udało się wynegocjować dostęp do tych wód, byłaby to dobra wiadomość — podkreśla Marek Gzel, sekretarz Stowarzyszenia Armatorów Rybackich.

Śladami Odry

W rozmowach z Brukselą Warszawa ma mocny argument: już w 1996 r. zawarła umowę z Mauretanią. Dzięki niej w 2001 r. jednostki należące do Odry ze Świnoujścia złowiły na tamtejszych wodach ponad 13 tys. ton, a w 2002 r. już prawie 29 tys. ton ryb. Niestety, rok później firma zbankrutowała i straciła licencje dla swoich jednostek. Po wejściu do Unii Polska musiała wypowiedzieć wszystkie umowy dwustronne i przyjąć te, które zawarła wspólnota. Teraz więc, by wrócić na wody Mauretanii, trzeba wynegocjować licencje w ramach puli unijnej. Przedstawiciele resortu rolnictwa uważają, że są na to bardzo duże szanse.