Indeksy rosły pomimo wiadomości, że już ponad 33 mln Amerykanów straciło pracę z powodu epidemii koronawirusa. Inwestorzy bardziej myślą o otwieraniu gospodarki. Dow Jones rósł na zamknięciu o 0,9 proc., S&P500 o 1,15 proc. Nasdaq poszedł w górę o 1,4 proc. dzięki czemu odrobił już tegoroczną stratę.
Amerykańskie rynki akcji rosły przez cały dzień w czwartek. Źródła poprawy nastrojów upatrywano w podanej tego dnia wiadomości o mniejszej niż przez poprzednie pięć tygodni liczbie tzw. nowych bezrobotnych w USA. Do tego nie sięgała nawet połowy wielkości notowanej na koniec marca. Wiarę inwestorów w nadchodzącą poprawę sytuacji gospodarczej miała wzmocnić także wiadomość o niespodziewanym wzroście chińskiego eksportu w kwietniu. Mocniejszymi impulsami były jednak prawdopodobnie lepsze niż oczekiwano wyniki kwartalne i optymistyczne prognozy przedstawione przez operatora płatności internetowych PayPal oraz firmę parataksówkową Lyft.
Wzrostowi cen akcji towarzyszył wzrost cen obligacji USA. Rentowność papierów 2-letnich spadła rekordowo nisko, co wiązano m.in. ze spekulacjami o ujemnej stopie procentowej w USA na początku przyszłego roku, sugerowanej przez wyceny kontraktów.
Słabł dolar co pomagało notowaniom złota, którego kurs wrócił powyżej 1700 USD. Kurs ropy przez długi czas rósł mocno, ale pod koniec sesji zaczął spadać i ostatecznie surowiec staniał.
Wzrosło 9 z 11 głównych segmentów S&P500. Najmocniej drożały spółki energii (2,5 proc.), finansowe (2,2 proc.) i materiałowe (2,1 proc.). Najsłabsze były segmenty ochrony zdrowia (-0,05) i dóbr codziennego użytku (-0,4 proc.).
Na zamknięciu drożało prawie 80 proc. spółek wchodzących w skład S&P500. Rosły kursy 16 z 30 blue chipów ze średniej Dow Jones. Najmocniej drożały akcje Boeinga (5,6 proc.), Walt Disney Company (4,65 proc.) i American Express (3,25 proc.). Największe spadki kursów notowały akcje IBM (-1,6 proc.), Merck & Co. (-2,0 proc.) i Pfizera (-4,0 proc.).
Podpis: Marek Druś
