Z naszych informacji wynika, że pula akcji Energi przeznaczona dla tzw. dużych inwestorów indywidualnych sprzedała się w jeden dzień. Do zamknięcia tego wydania „PB” spółka nie wydała jednak komunikatu w tej sprawie. Nie ma więc pewności, czy, a jeśli tak, to jaka będzie skala redukcji zapisów w tej puli. Sprzedający, czyli resort skarbu, zostawił sobie 5 proc. akcji oferowanych jako rezerwę, którą może dodatkowo przeznaczyć dla osób fizycznych — zarówno w transzy zwykłej, jak i tej dla „dużych”.
Przedstawiciele domów maklerskich twierdzą, że warta nawet 2,8 mld zł prywatyzacja Energi ożywiła miłe wspomnienia. Mimo że od lat można zapisywać się na oferty pierwotne przez internet, stacjonarne punkty obsługi klientów przeżywały wczoraj istne oblężenie.
— Nie ma takich kolejek, jak podczas prywatyzacji Banku Śląskiego w 1993 r., ale miejscami nie da się wejść i złożyć zapisu od ręki — relacjonował sytuację w środku dnia przedstawiciel jednego z dużych brokerów detalicznych.
— Takie wariactwo z dawnych czasów — wzdychał pracownik innego domu maklerskiego.
Jak w dawnych czasach akcjami zainteresowani byli też ci, którzy zwykle giełdę omijają szerokim łukiem.
— Sukces PKP Cargo [w debiucie akcje drożały nawet o 23 proc. — red.] zrobił swoje. W poniedziałek i wtorek otworzyliśmy tyle nowych rachunków, ile ostatnio otwieramy w miesiąc — mówi osoba z branży finansowej.
Wbrew nazwie transzy, po akcje do biur nie przychodzili natomiast krezusi — za tych zapisy robili zapewne ich prywatni bankierzy. Ci mniej zamożni raczej nie składali zleceń o maksymalnej wartości 120 tys. zł.
— Przeważały zapisy mniejsze, ale zdecydowanie większe niż możliwe w transzy zwykłej dla inwestorów indywidualnych. Na oko — tak za 50-60 tys. zł — relacjonuje przedstawiciel branży maklerskiej.
— Ludzie wpłacali kwoty nieco powyżej połowy maksymalnego zapisu — mówi jego konkurent.
I właśnie liczenie tych pieniędzy miało powodować tłok w punktach obsługi klientów.
— By doszedł przelew w systemie Elixir, trzeba było go zlecić z samego rana. Gdy ktoś dowiedział się o zasadach obowiązujących w tej transzy dzisiaj, to mógł mieć problemy z przetransferowaniem pieniędzy na czas. Ludzie przynosili więc gotówkę. A gotówkę trzeba liczyć — tłumaczy przedstawiciel domu maklerskiego.