Niedawno próbowano zarżnąć kurę znoszącą złote jajka, czyli polskie hutnictwa szkła. Czy to tylko nieporozumienie między branżą i rządem?
O co chodzi? W procesie przygotowywania Krajowego Planu Alokacji Uprawnień do emisji dwutlenku węgla doszło do ostrego sporu między rządem, a ściślej między autorami projektu planu — działającą na zlecenie rządu firmą EnergSys — a branżą szklarską. Emocje były podsycane ostrymi ograniczeniami czasowymi, nie dającymi szansy na spokojne wyjaśnienie intencji obu stron. W rezultacie zaproponowano, aby na coraz rentowniejsze oraz ekologiczne polskie huty szkła nałożyć ostre ograniczenia emisyjne, które spowodowałyby utratę przez nie rentowności albo wyłączenie części mocy produkcyjnych.
Światowe ustalenia
Biznes szklarski zaczął się bronić. Skutecznie. Szczegóły? Trzeba wrócić do postanowień protokołu z Kioto. Zakłada on stopniowe zmniejszanie emisji gazów cieplarnianych do atmosfery w poszczególnych państwach świata. Przynajmniej teoretycznie. Na razie bowiem ustalenia protokołu obowiązują jedynie w państwach UE. USA najpewniej ustaleń nie ratyfikują i nie będą realizować. Zachowanie Rosji to w tej sprawie wielki znak zapytania — jeśli jednak przystanie na kiotowskie reguły, globalne ograniczenia skali zanieczyszczeń emitowanych w powietrze będzie miało sens.
W tej sytuacji musi się też odnaleźć Polska, w tym szczególnie nasza branża szklana, jedna z najnowocześniejszych w Europie. Projekt planu proponował, by branża szklana, w ramach dostosowania do ustaleń z Kioto zmniejszyła emisję dwutlenku węgla w latach 2005-07 aż o 30 proc., czyli z około 1,4 mln ton wysyłanych rocznie do atmosfery do niewiele ponad 1 mln ton. Przygotowujący plan eksperci nie wzięli pod uwagę istotnego faktu. Huty szkła zostały w większości sprywatyzowane przez państwo w połowie lat 90. Wtedy oznaczało to nie tylko przekazanie środków produkcji do rąk prywatnych, ale też natychmiastowe, często nigdy wcześniej na taką skalę nie realizowane, modernizacje.
Dzieki nim obniżono emisje CO2, a polskie szklane hutnictwo stało się tak samo restrykcyjne pod względem ochrony środowiska, jak najczystsze zakłady działajace w tym segmencie w UE.
Poza tym konieczność dostosowania do paradoksalnych wymagań przyniosłaby efekt podobny do zarzynania kury znoszącej złote jajka. Polskie hutnictwo szkła daje zatrudnienie bezpośrednio około 30 tys. osób i kolejnym 50 tys. w branżach pobocznych.
Najpewniej trzeba by zwolnić część już zatrudnionych.
Twarde postanowienie
Propozycje te ostatecznie — na skutek wspólnej akcji lobbingowej związków pracodawców działających w branży i związków zawodowych hutnictwa szklanego — zmodyfikowano. Uwzględniono plany rozwojowe przemysłu i zamiast konieczności zmniejszenia limitów emisji CO 2 , w latach 2005-07 szklane hutnictwo będzie miało prawo zwiększyć produkcję o 30 proc.
Pracodawcy twierdzą, że dla nich ma znaczenie nie tylko biznes. Ważne jest też środowisko. Dlatego, choć huty będą mogły wypuszczać do atmosfery więcej gazów, to tak zwana emisyjność, czyli ilość CO2 na jednostkę produkcji nie tylko nie wzrośnie, ale powinna spadać.
Pozostaje jeszcze obrona tych rozstrzygnięć przed Komisją Europejską. Tomasz Podgajnia, podsekretarz stanu, zapowiedział na spotkaniu pracodawców i związkowców z ministrem środowiska, że intencją resortu jest zapewnienie polskim przedsiębiorcom warunków do rozwoju, tak aby mogli nadrobić dystans dzielący nas od starej unijnej Piętnastki.