Bachus przejmuje władzę w mieście

Karolina GuzińskaKarolina Guzińska
opublikowano: 2023-10-27 14:30
zaktualizowano: 2023-10-27 14:45

Sporo atrakcji, jakimi polska Toskania kusi turystów, jest związanych z winem – spacer szlakiem bachusikowym, zwiedzanie winnic, degustacje regionalnego wina i przysmaków to tylko kilka powodów, dla których warto odwiedzić Zieloną Górę i okolice.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W 1977 r. zamknięto ostatnią winnicę produkcyjną w Lubuskiem, bo komunistyczne władze uznały, że w innych demoludach będą powstawały wina lepsze niż u nas. Ocalały tylko przydomowe uprawy i… dzika winorośl w lasach i na polach. To zresztą jedyne miejsce w Polsce, gdzie występuje – jest pozostałością po niemieckich nasadzeniach sprzed 100 lat. Owoce nie nadają się już do produkcji wina, ale nadal są jadalne.

Na szczęście dzięki pasjonatom odrodziły się wielowiekowe winiarskie tradycje w regionie. Dziś polska Toskania – bo tak bywa nazywane województwo lubuskie – produkuje wina coraz bardziej rozpoznawalne i cenione przez smakoszy i sommelierów. To duże osiągnięcie, bo większość winnic jest młoda – wielka powódź w 1997 r. spowodowała niewyobrażalne straty, np. w Winnicy Kinga w Starej Wsi ocalał tylko jeden krzak odmiany aurora. Historię winiarstwa trzeba było pisać od nowa.

Kraina winem płynąca

Za początek lubuskiego i zielonogórskiego winiarstwa przyjęto rok 1150, kiedy flandryjscy osadnicy sprowadzili krzewy winorośli. Zadomowiły się, bo ich uprawom sprzyja pofałdowany teren i położenie tych ziem w widłach Odry i Bobru, które regulują przepływ mas powietrza. Są także ulubione przez winorośl piaszczyste gleby (V–VI kategorii) – luźne, przepuszczalne, przez które łatwo się przebić jej niebywale rozbudowanym korzeniom do iłów i glin, gdzie jest dużo składników mineralnych (system korzeniowy winorośli sięga nawet 20 m w głąb, dlatego winnic się nie podlewa). Ponadto piach absorbuje ciepło, które oddaje roślinom w zimne noce.

W XVIII w. produkowano już tyle wina, że sprzedawano je nie na butelki, lecz… godziny konsumpcji. Wówczas w samej Zielonej Górze uprawiano aż 750 ha winnic, czyli mniej więcej tyle ile teraz w całej Polsce. Obecnie w naszym kraju działa około 550 winnic, z czego tylko 300 może sprzedawać wino (są zarejestrowane). W regionie lubuskim, który zajmuje pierwsze miejsce pod względem areału winnic w Polsce, zarejestrowanych jest 45 producentów wina. Uprawiają ponad 130 ha winnic.

Spisy z 1800 r. dokumentują, że w Zielonej Górze działało już 2 tys. przydomowych winnic. Ratowały budżety i produkowały wino na własny użytek. Tutaj też w XIX w. powstało – metodą szampańską – pierwsze w Niemczech wino musujące. Najsłynniejszą wytwórnię bąbelków, zakłady Gremplera, po wojnie przekształcono w Lubuską Wytwórnię Win. Zakład zakończył działalność w 1999 r., ale niektórzy winiarze wciąż stawiają na musiaki, jak się je potocznie nazywa. Pierwszą po wojnie próbę stworzenia w regionie wina musującego podjął w roku 2007… Francuz, Guillaume Dubois, który w Lubuskiem zobaczył polską Szampanię.

Winnica samorządowa

Promocja winiarstwa doczekała się działań systemowych. Stało się ono turystyczną marką regionu: w 2007 r. wytyczono Lubuski Szlak Wina i Miodu, ponad 300-kilometrową trasę łączącą winnice, muzea i gospodarstwa pszczelarskie, w których można skosztować także konfitur z winogron, sałatek winogronowych, gruszek w winie, gołąbków w liściach winogronowych i innych specjałów.

W 2015 r. w Zaborze koło Zielonej Góry otwarto Lubuskie Centrum Winiarstwa, zaplecze naukowo-badawcze w zakresie enologii, pełniące także funkcję turystyczną, rekreacyjną i muzealną. Ośrodek integruje środowiska winiarskie, wspiera uprawę winorośli i produkcję wina, organizuje szkolenia i zajęcia dydaktyczne, a także otwarte wydarzenia o tematyce winiarskiej.

Obiekt, którego budowa kosztowała 4 mln zł i w 99 proc. została sfinansowana z Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007–2013, formą nawiązuje do architektury wiejskiej. Powstał na terenie winnicy samorządowej w Zaborze – największej w Polsce, bo liczącej aż 35 ha. Winne krzewy uprawia tu 13 lubuskich winiarzy dzierżawiących hektarowe działki od Uniwersytetu Zielonogórskiego. Pierwsze nasadzenia odbyły się wiosną 2013 r., dziś jest tu około 10 tys. sadzonek winorośli w ponad 20 odmianach.

Winnica działa na zasadzie spółdzielni – winiarze mogą bezpłatnie wypożyczyć sprzęt potrzebny w pierwszym etapie produkcji, kiedy uzyskują sok. Jest tylko jeden warunek – każdy musi po sobie posprzątać. Korzystają w odszypułkowarki, w której młynkuje się kiście, by oddzielić jagody od szypułek zawierających gorycz. Drugie urządzenie to prasa winiarska, do której trzeba włożyć… tonę owoców. Jest też prasa amatorska (na 120 kg owoców), z której mogą korzystać wszyscy w ramach zachęty do prowadzenia przydomowych upraw.

Enoturystyka w winnicy Mozów

W Polsce dominują odmiany białe (70 proc. nasadzeń), głównie riesling. Z czerwonych najpopularniejsze jest pinot noir. Najwięcej winnic to 3–6-hektarowe gospodarstwa rodzinne, które tylko podczas zbiorów czy butelkowania zatrudniają pomocników. Zarabiają m.in. na degustacjach dla grup (3–5 rodzajów wina i posiłki), część prowadzi też działalność hotelarską.

Ponieważ nie mamy ciągłości tradycji winiarskiej, polscy winiarze wciąż się uczą i eksperymentują – tak jak założona w 2007 r. Winnica Mozów w Sulechowie, której właściciele, rodzina Kucuniów, uprawiają na 7 ha m.in. muscat, chardonnay, gewürztraminer i sauvignon gris – ciekawą odmianę stworzoną w latach 80., która świetnie się tu przyjęła. Już po czterech latach od nasadzenia można z jej owoców wytwarzać wino.

– Rodzice kupili kiedyś tę ziemię bez pomysłu na nią. Plany założenia własnej winnicy pojawiły się podczas podróży po winnicach Włoch, Francji, Chorwacji. Rodzice zachwycali się ich sielskim, idyllicznym krajobrazem. Kiedy zakładali własną, ojciec znalazł XVIII-wieczną mapę tych terenów i okazało się, że ówczesne winnice częściowo pokrywały się z naszą. Zresztą podczas przekopywania i drenażu terenu odkryliśmy wciąż działający system poniemiecki – opowiada Magdalena Komorniczak, córka właścicieli Winnicy Mozów.

Kiedy zaczynali 15 lat temu, musieli radzić sobie sami, nie było nikogo, z kim mogliby się skonsultować. W rezultacie podczas pierwszych przymrozków majowych stracili 90 proc. nasadzeń – przetrwało tylko chardonnay.

Teraz w Winnicy Mozów poza winem można skosztować także własnej roboty serów, np. sera macerowanego w czerwonym winie. Pieką też pieczywo, np. chleb z orzechami. Goście mogą zwiedzać winnicę i piwnice, gdzie leżakuje wino w dębowych beczkach. W Mozowie można się także zatrzymać, bo jedną z pierwszych inwestycji były pokoje dla gości. Teraz budowana jest sauna, by uatrakcyjnić im pobyt jesienią i zimą.

– Rośnie popularność enoturystyki, a polskie winnice stały się modne, więc sezon się wydłużył. Także dla nas to był bardzo dobry rok – wszystkie pokoje są zabukowane od maja do końca października – cieszy się Magdalena Komorniczak.

Podkreśla, że prowadzenie winnicy to sport dla cierpliwych, długofalowa inwestycja, z której dopiero trzecie pokolenie może się utrzymać.

– Wszyscy mamy pracę zawodową, winnicą zajmujemy się po godzinach. Planuję jednak podjęcie ryzyka i zajęcie się rodzinnym biznesem na pełen etat – zapowiada Magdalena Komorniczak.

Zamierza wyjść z winami z Mozowa poza lokalne restauracje i sklepy. Jest dobrej myśli, bo polskie wino jest promowane, bierze udział w światowych wystawach i zdobywa nagrody. Nie mamy się czego wstydzić.

Szlakiem bachusików

W stolicy regionu co roku odbywa się kilka imprez winiarskich. Największą jest winobranie w pierwszej połowie września. Podczas świątecznego tygodnia Bachus – bóg wina i symbol Zielonej Góry (w tej roli zielonogórski aktor) – przejmuje od prezydenta klucze do bram miasta i obejmuje nad nim władzę, zmieniając je w scenę wydarzeń kulturalnych i sportowych.

Legenda głosi, że gdy tytani zamordowali Bachusa, Atena pokropiła Europę jego krwią. Wszędzie, gdzie spadały krople krwi, rozrastała się bujna winorośl. Jedna spadła w okolicach Zielonej Góry – w 2010 r. mieszkańcy wystawili nawet pomnik Bachusowi, w tym samym roku pojawiły się pierwsze wykonane z brązu figurki bachusików, jego pomocników. Jest ich już ponad 60. Tak jak wrocławskie krasnale zachęcają turystów do odkrywania atrakcji miasta.

Pod zielonogórskimi kamienicami rozciągają się setki zabytkowych – nawet XVI-wiecznych – piwnic, które w większości nie są na co dzień dostępne dla zwiedzających. Stąd popularność dni otwartych piwnic winiarskich organizowanych od 2019 r. w długi weekend majowy lub czerwcowy. Atrakcją są nie tylko stoiska regionalnych winiarzy, którzy w podziemiach prezentują swoje wina do degustacji i zakupu, lecz także wieczorny spacer z lampionami od piwnicy do piwnicy.

Trudno, żeby stolica polskiego winiarstwa nie miała własnej winnicy – w pokazowej winnicy miejskiej na Wzgórzu Winnym zasadzono (na około 1 ha) szlachetne szczepy winorośli, które od wieków uprawiano w Zielonej Górze, m.in. pinot noir, pinot blanc i traminer. Wina się z nich nie produkuje, ale można uszczknąć owoce z krzewów otaczających jedną z największych zielonogórskich atrakcji – domek winiarski Augusta Gremplera z 1818 r., założyciela pierwszej wytwórni wina musującego. Półtora wieku później powstała tu kilkakrotnie przebudowywana szklarnia – mieści restaurację Palmiarnia, w której można podziwiać jedną z najwyższych palm w Polsce i wiele innych egzotycznych gatunków roślin.

W wizytą u księżnej Doroty

Zjawiskową roślinność – z czosnkiem niedźwiedzim na czele – turyści znajdą też w ulubionym miejscu weekendowego wypoczynku zielonogórzan, Książęcym Parku Zatonie, który trafił na listę z laureatów wakacyjnego plebiscytu Travelera Cuda Polski 2023. W tym pieczołowicie zrewitalizowanym parku krajobrazowym w stylu romantyzmu znajduje się m.in. wspaniała aleja lipowa, potężne drzewa – pomniki przyrody, a także piękna Świątynia Różana i mnóstwo tajemniczych zakamarków w pałacu z XVII w. zabezpieczonym jako trwała ruina. Rezydencja padła ofiarą pożaru w 1945 r. Dopiero w 2018 r. udało się ją zakonserwować i udostępnić turystom. Odbudowano za to nawiązujący do architektury antycznej budynek oranżerii, gdzie działa kawiarenka i można kupić wino z lokalnych winnic, biżuterię z elementami winorośli i inne pamiątkowe rękodzieło.

Osią, wokół której zwiedza się Zatonie, jest najsłynniejsza właścicielka tych dóbr – księżna Dorota de Talleyrand-Périgord. Kobieta wielkich talentów politycznych, u której bywała kulturalna śmietanka Europy. W 1841 r., po wizycie w Zatoniu króla Fryderyka Wilhelma IV, podjęła decyzję o przebudowie pałacu i powiększeniu ogrodu.

Na wakacje i na weekend

Zielona Góra z piękną przyrodą i zabytkami od lat przoduje w rankingach najlepszych do życia polskich miast. Tegoroczny sezon urlopowy już za nami, ale miasto i okolice to także ciekawy cel krótszych, weekendowych wypadów, tym bardziej że… 450 km dzielących Zieloną Górę od Warszawy można pokonać w niecałą godzinę.

Przed kilku laty PLL LOT powróciły na tę trasę, zapewniając sześć połączeń tygodniowo. Sezonowo mają w siatce połączeń loty do Zielonej Góry także z Gdańska, Krakowa i chorwackiego Zadaru.

Port Lotniczy Zielona Góra-Babimost (34 km od Zielonej Góry) również można zaliczyć do miejsc wartych odwiedzenia – jest najmniejszy w Polsce. To kameralne lotnisko w otoczeniu pachnących lasów sosnowych wkrótce jednak zostanie rozbudowane. Wśród celów Strategii Województwa Lubuskiego 2030 jest umiędzynarodowienie portu, zwiększenie liczby i kierunków krajowych i zagranicznych połączeń lotniczych oraz poprawa dostępności komunikacyjnej przez rozbudowę dojazdowej sieci drogowej i kolejowej.