Polski rząd myśli o budowie europejskiego centrum szkolenia pilotów. BAe Systems już szykuje ofertę. Zyskać może też PZL Mielec.
Obecnie w Stanach Zjednoczonych szkolonych jest 7 polskich pilotów, którzy mają latać myśliwcami F-16, kupowanymi od amerykańskiego Lockheeda Martina. W sumie konieczne jest przeszkolenie około 70 pilotów. Pytanie: czy nadal robić to w USA, czy w Polsce, gdzie byłoby taniej.
— W przyszłym tygodniu w Dęblinie planowana jest konferencja poświęcona budowie europejskiego centrum szkolenia pilotów — mówi Roman Baszuk, pełnomocnik ministra obrony ds. zakupu F-16.
Podczas tego lub kolejnych spotkań eksperci określą, ilu europejskich pilotów można by przeszkolić. Na tym jednak nie koniec dylematów. Polska armia musi też zdecydować, czy lepiej kupić, czy wydzierżawić samoloty szkoleniowe, których obecnie nie mamy.
Wyścig ruszył
Potencjalni oferenci nie zasypiają gruszek w popiele i już przygotowują oferty.
— Szwajcaria dysponuje używanymi samolotami Hawk do szkolenia pilotów. BAe Systems wspólnie z rządem brytyjskim i siłami RAF jest gotowy dostarczyć je polskim siłom zbrojnym — mówi John Neilson, dyrektor marketingu i komunikacji w BAe Systems.
Podkreśla, że firma jest też gotowa sprzedać Polsce nowe maszyny. Średni koszt jednego samolotu Hawk sięga 10-15 mln GBP, w zależności od jego wyposażenia.
— Nasz samolot nie jest tani, ale sporo można zaoszczędzić na eksploatacji — dodaje John Neilson.
Porównuje go do amerykańskiego F-5, który ma dwa silniki. Hawk ma jeden, więc w eksploatacji jest tańszy.
Offset i granty
BAe System kusi też polską stronę offsetem. John Neilson spodziewa się, że jeśli polski rząd zdecyduje się zamówić samoloty szkoleniowe, będzie wymagał offsetu. Na offsecie BAe Systems najwięcej skorzystałby PZL Mielec, bo firmy współpracują już od połowy lat 90. PZL Mielec produkuje zresztą elementy do Hawka i zakup tej maszyny przez armię spowodowałby zwiększenie zamówień w Mielcu.
Potencjalni dostawcy i firmy zainteresowane budową centrum w Dęblinie musiałyby też pewnie wesprzeć finansowanie projektu. Roman Baszuk nie ukrywa bowiem, że polska strona nie dysponuje na ten cel znaczącymi środkami, choć liczy na granty unijne.